Tytuł: Baywatch. Słoneczny patrol
Oryginalny tytuł: Baywatch
Premiera:
~W Polsce: 9 czerwca 2017 r.
~Na świecie: 12 maja 2017 r.
O JA. To była pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie, gdy zobaczyłam, że wreszcie jest wersja z napisami (bo jak ja oglądałam lektora nikt łaskawie nie wstawił 😔) Naczekałam się od tego maja, że masakra. Gdy tylko dorwałam laptopa i znalazłam chwilkę czasu od razu usiadłam i przez bite dwie godziny nie istniałam dla świata zewnętrznego.
Opis filmu:
Akcja filmu rozgrywa się na słonecznych plażach w Emerald City i skupia się na profesjonalnym ratowniku – Mitchu Buchannonie (Dwayne Johnson), który ma za zadanie strzec nie tylko przestrzegania prawa na swojej plaży, ale także w jej okolicach. Jak co roku załoga Baywatch ma zostać poszerzona o nowych członków, którzy by zdobyć pracę muszą jako pierwsi ukończyć wymyślny wyścig z przeszkodami. Jednym z kandydatów jest nielubiany przez Mitcha Matt Brody (Zac Efron), niestroniący od zabaw członek drużyny ratowniczej oraz były podwójny mistrz olimpijski w pływaniu. Młody rekrut odpracowuje na plaży godziny społeczne wyznaczone przez sąd. Mitch podejmuje walkę z potentatem paliwowym, którego działania mogą doprowadzić plażę do ekologicznej katastrofy. Wraz z Mattem odkrywają lokalny, kryminalny spisek, który może zagrozić przyszłości ich ukochanej zatoki.
Spodziewałam się dobrej komedii i właściwie to się nie myliłam. Obsada w sumie zobowiązuje, Zac znany jest z Co ty wiesz o swoim dziadku? oraz Sąsiedzi, więc miałam spore oczekiwania, lubię te komedie. No i Dwayne Johnson z Szybkich i wściekłych, a także Agent i pół. Ta dwójka już sama w sobie daje jakąś gwarancję dobrego filmu. Oczywiście nie zabrakło nieco mniej znanych gwiazd, t.j. Alexandra Daddario (Summer Quinn), a także Priyanka Chopra (w roli Victorii Leeds), pierwsza znana z Percy'ego Jacksona, a druga z... Właściwie to z niczego imponującego. Jest to remake Baywatch. Forbidden Paradise (tak przypuszczam) z roku 1995, który oglądałam dość dawno i niestety to nowa wersja według mnie jest lepsza. Nie pamiętam zbytnio ogólnego zarysu fabuły, ale raczej nie różni się niczym oprócz młodszych aktorów. Humor umieszczony w filmie był jak najbardziej na moim poziomie, dawno nie śmieszył mnie tak głupkowaty film. Głupkowaty w sensie pozytywnym. Efekty specjalne nie były jakieś powalające, czasem nieco prymitywne, nie psując jednak całokształtu. Efekt końcowy był powalający.
PS. Ta miniaturka jest cudowna 😂
Ojej... Baywatch sprawił, że zatęskniłam za wakacjami... Soundtrack (znajdziecie tu ---> Baywatch) był całkiem ciekawy, w moim stylu, muzyka klubowa, dub i inne pochodne, co oznaczało że był energiczny i pobudzający. W sumie to niewiele mogę powiedzieć o filmie, oprócz tego, że podobał mi się fabularnie, muzycznie no i też aktorsko. Nie zauważyłam żadnych potknięć w grze aktorskiej, więc w sumie to na plus. Oczywiście nie mogło zabraknąć gwiazd z oryginalnego Baywatch, David Hosseloff i Pamela Anderson. Za co cenię ten film? Za humor, bo przyznaję, że były momenty, w których aż oplułam się colą 😂Gra aktorska była na dość wysokim poziomie, widać, że obsada dobrze się dogadywała. Remake cechuje się sporą dawną humoru, idealnie dobranymi aktorami i przede wszystkim całkiem fajnym pomysłem na fabułę. Naprawdę warto obejrzeć :)
TU OBEJRZYCIE W HD Z LEKTOREM: Baywatch na filmy.to
To właśnie na tej stronie oglądam wszystko, więc nie bójcie się, jedyne co was może zaskoczyć to duża ilość reklam :)
Ocena: 9,5|10
"Zamierzałam specjalizować się w konserwacji dzieł sztuki, więc nie groziło mi, że w wieku trzydziestu lat będę musiała mieszkać u rodziców w piwnicy, ale nie miałam ochoty się przed nim tłumaczyć. Wolałam zaatakować."
Czas gry: ok. 2-3 h, o ile nie trafi się na nie tę kartę.
Ocena: 6/6
Wyhaczyłam tę grę w jakimś sklepie, który sprowadza towary z Anglii, już po samej takiej informacji nie muszę chyba mówić, że gra jest po angielsku. No nie powiem cieszyłam się jak dziecko, bo po pierwsze jestem fanką Harry'ego (czytałam książki tak dawno, że muszę to koniecznie odnowić), a po drugie od jakiegoś czasu miałam ochotę pograć w jakąś planszówkę. Zasady było można zrozumieć stosunkowo łatwo, choć były jakieś potknięcia, bo jednak aż tak dobra z angielskiego nie jestem. Grać może tyle osób, ile jest pionków, czyli 8, a w ich skład wchodzi: Harry, Ron, Hermiona, Draco, Crabbe, Goyle, a także Luna, brakuje tylko reprezentanta Hufflepuffu, bo jednak te dwa pierwsze domy wytypowały aż 3 osoby, natomiast Ravenclaw jedną, a ten powyżej żadnej. W zestawie są też oczywiście karty, dwie talie, jedne Destination (mają oznaczenia na planszy), które po najechaniu postacią trzeba wykonać polecenie na nich zapisane, czyli jak w większości gier planszowych, a także drugą talię, która zawiera poszczególne nazwy pomieszczeń czy obiektów, które gracz zdobywa po najechaniu i wykupieniu ich za punkty, o których powiem dopiero za chwilkę.
Teraz uświadomiłam sobie, że niewiele różni się od Monopoly. Nie obejdzie się też bez pieniążków, które nazywane tu są Punktami Domu, oczywistym faktem jest to, że gracz z największą liczbą punktów wygrywa. Rozgrywka sama w sobie jest dość ciekawa i przyjemna, a wszystko zależne jest od naszych wyborów. Oczywiście gracza, który rozpoczyna losuje się przez rzucanie kośćmi (standardowo, kto wyrzuci więcej zaczyna). Przyznam, że ani razu nie wygrałam, bo za każdym razem wylosowałam kartę, która kończyła moją rozgrywkę natychmiastowo, a że grałam tylko z jedną osobą, no to wiadomo, że było większe prawdopodobieństwo przegranej. Zabawa była naprawdę przednia. Powolutku przechodząc do podsumowania pozwolę sobie wspomnieć o planszy (którą możecie zobaczyć powyżej), która obejmuje cały Hogwart, a także okolice, zawiera podpisy poszczególnych miejsc, które również znajdują się na kartach, co fajniejsze pozwala też podziwiać piękną grafikę. Utrzymana jest w ciemnej tonacji, więc oko nie męczy się aż tak bardzo. Dla fanów Harry'ego Pottera jest to gra, którą po prostu trzeba mieć, gwarantuję, że nie będziecie się przy niej nudzić, a wręcz przeciwnie. Na długie jesienne wieczory ta gra jest w sam raz.
Polecam z całego serca.
Pozdrawiam, Sara ❤
RECENZJĘ TEJ GRY I INNYCH ZNAJDZIECIE RÓWNIEŻ NA NASZEJ NOWEJ PODSTRONIE NIESAMOWITY ŚWIAT GIER.
Wakacje zaczęły się dla mnie nieco burzliwie i nieprzyjemnie, ale trzeba żyć dalej, więc w dalszym ciągu tu jestem. W te wakacje minął również rok bloga, który obchodziliśmy 5 lipca. Niewiele osiągnęłam przez te 3 miesiące, bo właściwie wliczyłam w to także czerwiec, ale jestem w miarę zadowolona.
Czerwiec był dość pracowity zakończenie roku i ogólne przygotowanie do dłuższego wolnego. Ten miesiąc nie obfitował w kreatywność, ale recenzje pojawiały się regularnie ✌Niezwyciężeni, jeśli jesteście miłośnikami sportu to ta recenzja, a także ta: Życie na ostrzu noża. Z kolei potem zajęłam się recenzowaniem książek dla młodzieży, na pierwszy ogień poszła Królewska Klatka, a potem Szklany Tron, Carveroraz Początek wszystkiego.
Ilość książek przeczytanych w ciągu tych trzech miesięcy jest nawet zadowalająca. Przez te wakacje chciałam przeczytać ich jak najwięcej, ale chyba raczej średnio mi wyszło. Zwykle jak coś planuję to nigdy to nie wypala, choć jestem przekonana, że było to ustalone odgórnie. Chyba po raz pierwszy robię podsumowanie w ten sposób i jestem lekko poddenerwowana nie wiedząc jak to się przyjmie. Ten miesiąc obfituje w dużą ilość książek sportowych, to kolejna Manchester United. Diabelska biografia, ale także w inne gatunki, których raczej nie muszę wymieniać. Kolejnymi recenzjami, które się pojawiły to: 13 powodów, Szklany tron, Sekta z wyspy mgieł,a także Piosenki o dziewczyniei Dobre uczennice zostają Top Modelkami.
Wydawać by się mogło, że wakacje płynęły wolno, otóż dla mnie przeminęły tak szybko, że nawet nie wiem jakim cudem chodzimy już do szkoły. Oglądałam więcej seriali niż filmów, więc ich recenzji było naprawdę mało. No nic, jak widać na zdjęciu powyżej to trochę gatunkowy misz-masz, ale kolejność niestety była losowa. Udało nam się zrecenzować Replika, George Michael, Jedyne wspomnienie Flory Banks, a także Korona w mroku, Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły(czy wspominałam, że jest to moja ulubiona seria filmów?) oraz Ponad wszystko.
Chyba jednak nie jestem do końca przekonana co do takiej formy podsumowań, no chyba że wam się podobają, gwoli wyjaśnienia tak na prawdę nie wiem co mam jeszcze napisać, bo niestety te wakacje nie należały do najbardziej aktywnych, więc od razu przejdę do recenzji. To już ostatnie recenzje, You Get Me, Friendzone, a także Żniwiarz. Pusta noc i Urok Grace'ów.
W te wakacje udało nam się także urozmaicić bloga w innego rodzaju recenzje, PES 2017 to pierwsza recenzja gry PC, a teraz uchylę rąbek tajemnicy, która jest związana właśnie z grami, być może uda wam się zgadnąć co planuję. Dodam także trochę liczb, które miały jakieś tam znaczenie w ciągu tych trzech miesięcy.
⚡ Ilość zrecenzowanych książek: 25
⚡ Ilość zrecenzowanych filmów: 3
⚡⚡ Ilość zrecenzowanych gier: 1!
Ponad to powoli zbliżamy się do spełnienia wyzwania 52/2017! Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku pójdzie mi lepiej 😂 Planuję też dla was fajne konkursy, w których do wygrania będzie m.in. Na szczycie. Nieczysta gra, seria Rywalki, Tysiąc odłamków ciebie i parę innych. Także bardzo mile widziana jest duża aktywność, bo być może pomyślę nad bonusami.
Oby przyszłe miesiące były obfite w książki, zwłaszcza te dobre i przyjemne. Nie ustanawiam sobie żadnych targetów, bo przypuszczam, że znikną w tłumie, ale nie mówię, że nie mam jakichś planów, które miło by było spełnić. No nic kochani, życzę wam wszystkiego co najlepsze i miłego dnia :)
Pozdrawiam, Sara ❤
"Bohaterka nie zabija się z miłości. Zabija się, bo wie, że jej życie osiągnęło maksimum szczęścia. Jest przekonana, że wszystko co się dalej stanie, będzie jednym wielkim niespełnieniem i rozczarowaniem."
Tytuł: Annabelle. Narodziny zła
Oryginalny tytuł: Annabelle. Creation
Premiera:
~W Polsce: 11.08.2017 r.
~Na świecie: 19.06.2017 r.
Odkąd dowiedziałam się o Polskiej premierze przygotowywałam się na seans. Udało się, oglądałam Annabelle. Narodziny zła premierowo, żeby nie było poszłam na 4D (ciekawość nie zna granic), spodziewałam się fajnych wrażeń i w sumie nawet mi się podobało.
Opis filmu: Annabelle powraca! Kilka lat po tragicznej śmierci córeczki lalkarz i jego żona przyjmują pod swój dach zakonnicę i dziewczynki z sierocińca, które niedługo potem staną się celem opętanego dzieła rąk lalkarza - Annabelle.
Jak sama nazwa mówi, w tej części poznajemy przyczyny nawiedzenia lalki, które są naprawdę ciekawe. No tak, brawa dla mnie za zapomnienie o wprowadzeniu do fabuły. Więc oczywistym faktem jest to, że Annabelle musiała zostać najpierw stworzona i tak właśnie się stało, została wykonana przez Samuela Mullinsa (w jego roli Anthony LaPaglia), znanego w okolicach lalkarza. Miał on w zamiarze stworzyć limitowaną wersję lalek (100 egzemplarzy) aczkolwiek wykonał tylko jedną. Niestety krótko po tym jak podarował ją swojej córce Bee (Samara Lee), która niefortunnie zginęła w wypadku samochodowym, zaprzestał tworzeniu lalek. Natomiast parę lat później przyjął pod dach siostrę i sieroty. Nie trudno się domyślić, że to w tym momencie zaczyna się rozwijać akcja. Żeby jednak nie psuć wam zabawy skończę o fabule a opowiem o efektach, gdyby nie one to nie wiem czy wrażenia po filmie byłyby tak dobre. Przyznam szczerze, że już chyba nigdy nie pójdę na 2D czy 3D, bo poznając smak 4D zakochałam się w tym. Do kina chodzę tylko na horrory, więc obowiązkowo trzeba zaliczyć tę opcję oglądania. Bilety premierowe i w 4D są nieco droższe od normalnych, ale warte są swojej ceny. Wracając z kina mieliśmy dodatkowe efekty specjalne w postaci nawałnicy, o której zapewne słyszeliście. Nie będę jednak zanudzać i przejdę do gry aktorskiej, która nie była wyśmienita, ale trzymała całkiem przyzwoity poziom. Przechodząc do podsumowania mogę powiedzieć, że poszłabym jeszcze raz choćby ze względu na efekty oferowane przez 4D, bo gdyby nie one myślę, iż moje zdanie drastycznie by się różniło, a o filmie krążyły całkiem fajne opinie. Dobrze, więc na koniec dodam tylko, że polecam (w sumie nawet bez tych efektów), bo jeśliby się dobrze skupiło to można się przestraszyć.