niedziela, 2 grudnia 2018

"Dziesięć stopni poniżej zera" Whitney Barbetti

Tytuł: Dziesięć poniżej zera  Autor: Whitney Barbetti  Tłumaczenie: Dorota Lachowicz Wydawnictwo: NieZwykłe  Ilość stron: 304  Moja ocena:
"Nie chcę po prostu istnieć, Parker. Chcę żyć. Chcę doświadczać. Chcę opuścić świat w tym jednym słodkim momencie. Chcę dominować w pamięci. Więc kiedy mnie nie będzie, część mnie zostanie, by żyć gdzieś indziej."
     Warto chyba zacząć od tego, że wreszcie nadrabiam stare recenzje i zaczynam je wstawiać, może nie powala długością, ale na pewno jest szczera. 
     Odkąd dowiedziałam się o premierze, strasznie pragnęłam mieć tę książkę i gdy tylko trafiła w moje ręce niemalże od razu ją pochłonęłam. Pierwotnie zachwycił mnie opis, który zostawię wam poniżej, ale po przeczytaniu stwierdzam, że nie do końca oddał jej świetność. Ta książka jest genialna i mówię to z czystym sumieniem, to istny majstersztyk.

OPIS:
"„– Tutaj – powiedział, naciskając nieco powyżej mojego serca – tutaj masz dziesięć poniżej zera. I jesteś bliższa śmierci niż ja”.
Nazywam się Parker. Moje ciało jest oszpecone bliznami, pamiątkami ataku, którego nie pamiętam. I nie chcę pamiętać. Wolę obserwować życie, niż go doświadczać.
Ludzie dookoła śmieją się, całują, rozmawiają – a ja jestem sama, w kącie, obserwując, jak żyją. Nie zależy mi na nikim i niczym. Czuję tylko jedną emocję. To irytacja. I czuję ją bardzo często.

Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą.
Ma na imię Everett i jest wrednym, natrętnym, aroganckim facetem, który narusza moją osobistą przestrzeń. A co najgorsze: sprawia, że znów coś czuję.
Zawsze jest ubrany na czarno, jak gdyby wybierał się na pogrzeb. Pewnie dlatego, że tak jest. Everett umiera. Z tego powodu chce spędzić ostatnie chwile swojego życia żyjąc, naprawdę żyjąc. I zmusza mnie do tego samego. Abym zmierzyła się z demonami, które zdusiłam głęboko w sobie. Rani mnie, pomaga mi, uzupełnia mnie. Umiera."

     Parker wycofała się z życia, blizny, które "zdobią" jej ciało są skutkiem ataku, który dziewczyna wyparła z umysłu, coś w rodzaju koniecznej i zamierzonej amnezji. Wyparła to ze swojej egzystencji, bo życiem tego nazwać nie można, absolutnie wszystko - uczucia, mimikę, a nawet chęci do czegokolwiek, nie zależy jej na niczym. W pracy uważana jest za dziwadło, a poza tym każdy patrzy na nią jakoś dziwnie, przecież ciężko jest odwrócić wzrok od tak widocznych blizn, bo tych wewnętrznych przecież nie widać. Potem jeden SMS wszystko zmienił...
"Znasz ten moment, gdy chcesz zatrzymać czas, tuż przed tym, zanim wszystko się rozpadnie? Straszną rzeczą jest to, że nigdy nie wiesz, kiedy ten moment nastąpi. Patrzysz na to wstecz i chciałbyś zapamiętać więcej. Ale nie wiesz, że twój świat właśnie ma się przechylić na swojej osi."
     Everett to dosyć specyficzna, ale niezwykle barwna postać, choć jego ubiór może świadczyć o czymś zupełnie innym - wiecznie czarny, bądź po prostu ciemny ubiór. Niemniej jednak pod jego arogancją i natręctwem kryje się naprawdę fajny facet, który stara się korzystać z tej resztki życia, która mu została. Gdy poznaje Parker zmusza ją do cieszenia się z tego co ma, skutecznie pcha ją do metaforycznego zmartwychwstania, Everett to istny facet cud, wymusza na niej uczucia, które były dotychczas uśpione, udaje mu się to niemalże mistrzowsko, powoli i mozolnie kruszy, a następnie burzy jej mury. Jest prawie cudotwórcą, bo Parker faktycznie zaczyna odżywać. 
     Fabuła jest naprawdę oryginalna, dosyć chwytliwa i wyzbyta schematów, przyznaję że ciężko jest zapomnieć o tej książce. Totalnie niespodziewane zwroty akcji, pobudzały do działania i wciągała na tyle, że potem już nie dała wyprzeć się z pamięci. Wiele emocji towarzyszyło mi podczas czytania i wielu z was też to nie ominie. Nie miałam tu ulubionego bohatera, bardzo lubiłam i Parker i Everetta, mieli w sobie tyle siły, tyle dziwnego i totalnie niezrozumiałego dla mnie przyciągania. Bardzo podoba mi się okładka, która naprawdę oddaje klimat tej powieści, choć ilością szczegółów raczej nie powala. Jak każda dotychczas przeczytana przeze mnie książka od wydawnictwa NieZwykłego, posiada w sobie dużo emocji, a także sporo wartości, które ukryte są pod fasadą fikcji. 
"Emocje przynoszą cierpienie. Ale jeśli czegoś się w życiu nauczyłam, to tego, że wszystko co dobre niesie ze sobą odrobinę cierpienia."
     Przechodząc do podsumowania, nie jest to zwykła powieść obok której można tak sobie po prostu obojętnie przejść. Uczy nas na swój sposób, że życie mamy tylko jedno i trzeba z niego korzystać w pełni, kto wie kiedy najbardziej zapragniemy prawdziwie żyć. Generalnie rzecz biorąc polecam, to chwytliwa powieść, ma w sobie pewien magnetyzm, którego nie da się podrobić.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka