wtorek, 31 grudnia 2019

KSIĄŻKA ROKU!




Tak, ta książka już się tutaj pojawiła, ale gdy przeanalizowałam wszystkie przeczytane w tym roku książki okazało się, że po prostu była najlepsza i nie było żadnej, z którą mogłabym ją zamienić. Jest to książka nie dość, że z ładną okładką, to w dodatku ma interesującą fabułę i dynamiczną akcję, przy której nie sposób się nudzić. Ponownie zapraszam do przeczytania recenzji, no i zapraszam w przyszłym roku do wzięcia udziału wraz ze mną.




Recenzja



#12 ŚNIEŻYNKA





Przeklęta piątka to w sumie idealna książka na zimę, nie jest zbyt wymagająca, ale na pewno zajmie troszkę czas i zadowoli, szczerze mówiąc to dla mnie najlepsza część Afterlife, choć poprzednie do najgorszych nie należały. Zapraszam was na recenzję.


Recenzja


"Slammed (Pułapka uczuć)" Colleen Hoover

Tytuł: Slammed (Pułapka uczuć)  Autor: Colleen Hoover  Tłumaczenie: Katarzyna Puścian  Wydawnictwo: YA!  Ilość stron: 282  Moja ocena: 8|10

"Ludzie bez przerwy podejmują spontaniczne decyzje, słuchając swego serca. W związkach chodzi o dużo więcej niż tylko o miłość."

poniedziałek, 30 grudnia 2019

#11 ZŁOTAWY LIŚĆ





Jesień kojarzy mi się z deszczem, a na deszczowe dni fajne są mocniejsze książki, ta była dla mnie totalnym zaskoczeniem, tym bardziej, że jest to książka na faktach. Czytałam ją z zapartym tchem, nie mogłam się wręcz oderwać, dlaczego, zapraszam do przeczytania recenzji.



Recenzja



niedziela, 29 grudnia 2019

#10 PROMYK SŁOŃCA




Gdy wybierałam książkę do tej kategorii, byłam kompletnie zdecydowana na właśnie tą konkretną, jest to powieść nie tylko zaskakująca, ale również niezwykle ciekawa, mogę szczerze powiedzieć, że to najlepsza książka owej autorki. Przeczytajcie recenzję, aby dowiedzieć się co jeszcze o niej sądzę.



Recenzje



sobota, 28 grudnia 2019

#9 PIERWSZA ZIELEŃ




Przyznam szczerze, że nie byłam do końca pewna co do tego wyboru, ale po chwili zastanowienia jestem pewna, iż to był świetny wybór. Jest to bardziej książka dla dzieci, ale ja z całą pewnością sięgnę po kontynuację. Oczywiście zapraszam na recenzję.


Recenzja



piątek, 27 grudnia 2019

#8 MORZE ŁEZ




W tym roku nie przeczytałam w sumie nic jakoś szczególnie łzawego, ale ta książka poruszyła mnie w zasadzie najbardziej. To intensywna książka, która koniecznie musi zostać przeze mnie kontynuowana, chociaż szczerze się boję jak to się faktycznie skończy. Zapraszam na recenzję.



Recenzja


czwartek, 26 grudnia 2019

"Siracusa" Delia Ephron


Autor: Delia Ephron Tytuł: Siracusa Tłumaczenie: Agnieszka Walulik Wydawnictwo: W.A.B. Liczba stron:362 Moja ocena: 6/10


"Zrobiłeś mi coś niewybaczalnego - powiedziała.
-Nic nie jest niewybaczalne.- odparłem - Wszystko zależy od twojej zdolności wybaczania"

#7 HA!





W Dobry Omen mamy naprawdę fajne poczucie humoru, przyznam szczerze, że należy do nieco bardziej specyficznych, aczkolwiek takich na poziomie. Ogólnie historia okazała się naprawdę ciekawa, zatem ponownie zapraszam na recenzję.



Recenzja


środa, 25 grudnia 2019

#6 TO KIEDY FILM?



Tutaj byłam niemalże w 100 procentach pewna co do właściwości wyboru, ta książka okazała się być jedną z lepszych, które kiedykolwiek miałam okazję przeczytać, co więcej historia sama w sobie jest naprawdę świetna, po więcej informacji zapraszam was do recenzji.

Recenzja


wtorek, 24 grudnia 2019

"Chilling Adventures of Sabrina. Sezon Czarownic" Sarah Rees Brennan

Tytuł: Chilling Adventures of Sabrina. Sezon Czarownic  Autor: Sarah Rees Brennan  Tłumaczenie: Donata Olejnik  Wydawnictwo:  Dolnośląskie  Ilość stron: 296  Moja ocena: 9,5|10

"Nie mam ochoty rozmawiać o przeszłości, chciałbym się zakochać w przyszłości"

#5 PORAŻKA





No cóż, jest to książka, którą niezwykle chciałam przeczytać, zrobiło się o niej głośno przez film, w dodatku gdzieś tam przy okazji jego promocji pojawiło się nazwisko  del Toro, wtedy już wiedziałam, ze to będzie coś. No cóż, w książce oprócz fajnych ilustracji nie znajdziemy nic strasznego, ani tym bardziej dobrego :|

Recenzja

poniedziałek, 23 grudnia 2019

#4 CIOS Z ZASKOKU






Ta książka dosyć długo czekała na swoją kolej i przyznam, że przeczytałam ją dosyć szybko, co więcej faktycznie troszkę mnie w paru momentach zaskoczyła, zatem pasuje tutaj idealnie, zapraszam was jednak do zapoznania się z recenzją, tam wypowiedziałam się troszkę bardziej.


Recenzja

niedziela, 22 grudnia 2019

#3 MAGNEZ POEZJI





Czy jest to najpiękniejszy tytuł? No cóż do faktycznie pięknych nie należy, aczkolwiek do wybrania jej skłoniło mnie "Kim, do licha[...]". Nie wiem w sumie dlaczego, ale raczej niezbyt często spotykam tego typu tytuły. Zapraszam was jednak na recenzję.


Recenzja


sobota, 21 grudnia 2019

#2 NIEBIAŃSKIE WNĘTRZE





Tutaj miałam już mniejszy problem z wyborem, choć nie przeczę, że miałam w sumie w czym wybierać. Dlaczego więc zdecydowałam się na Morpheusa? To bardzo interesujący bohater, dosyć nietypowy, zapraszam was jednak do recenzji.


Recenzja



piątek, 20 grudnia 2019

#1 PIĘKNISIA






Przyznam szczerze, że miałam tu pewien problem z wyborem, bo w tym roku pojawiło się wiele pięknych okładek, dlatego zdecydowałam się na tą jedną, ale pod tym wyborem są ukryte jeszcze inne. Zostawiam wam też recenzję do tej książki, nie tylko dlatego, że była naprawdę fajna, ale dlatego, że może zachęcę was do sięgnięcia po nią :)

Recenzja 



czwartek, 19 grudnia 2019

"Kim, do licha, jest Carmen Sandiego?" Rebecca Tinker

Tytuł: Kim, do licha, jest Carmen Sandiego?  Autor: Rebecca Tinker  Tłumaczenie: Jakub Radzimiński  Wydawnictwo: Insignis  Ilość stron: 220  Moja ocena: 9|10



wtorek, 17 grudnia 2019

"Szepty stepowe" Ewa Cielesz

Autor: Ewa Cielesz Tytuł: Szepty stepowe Wydawnictwo: Axis Mundi Liczba stron:261 Ocena:6|10

niedziela, 15 grudnia 2019

Książka roku 2019!

Chyba nie muszę przypominać jak ta akcja wygląda, wszystko macie w poprzednich postach, zatem zostawiam poniżej tylko spis kategorii i zachęcam do zabawy. Zaczynamy od 20.l2. do 31.12.

1. Pięknisia – najpiękniejsza okładka
2. Niebiańskie wnętrze – najlepszy przystojniak
3. Magnez poezji – najpiękniejszy tytuł
4. Cios z zaskoku - Zaskoczenie
5. Porażka – Książka, która nas zawiodła
6. To kiedy film? – idealna na ekranizację
7. Ha! – Najśmieszniejsza
8. Morze łez – Najsmutniejsza
9. Pierwsza zieleń – na wiosnę
10. Promyk słońca – na lato
11. Złotawy liść – na jesień
12. Śnieżynka – na zimę
13. Książka Roku!

czwartek, 12 grudnia 2019

"Sen Henny" Artur Wells

Autor:Artur Wells (Artur Tołłoczko) Tytuł:Sen Henny Liczba stron:403 Ocena:9,5/10

Stara maksyma mówi: ,,Niech wrogowie przeceniają twoje wady, a przyjaciele nie doceniają twoich zalet''.

wtorek, 10 grudnia 2019

ANULOWANY [KONKURS] Wygrywają dwie osoby!


Ostatni konkurs na blogu był całe wieki temu, zatem zapraszam do udziału. Wymagań wielkich nie ma, a przypominam, że wygrywają dwie osoby!


"Kłamczucha" E.Lockhart

Tytuł: Kłamczucha  Autor: E. Lockhart  Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik  Wydawnictwo: Czwarta strona  Ilość stron: 320  Moja ocena: 7|10

"Istnieją siły tkwiące w twoim ciele, które nigdy cię nie opuszczą, bez względu na twój wygląd, bez względu na to, kto cię kochał albo nie kochał."

czwartek, 5 grudnia 2019

[PATRONAT] "Królowa Marionetek" Mateusz Stypułkowski

Tytuł: Królowa marionetek  Autor: Mateusz Stypułkowski  Wydawnictwo: Wieża Czarnoksiężnika  Ilość stron: 180  Moja ocena: 8|10

wtorek, 3 grudnia 2019

[PATRONAT]"Ucieczka z kraju kobiet" Dominik Wang

Autor: Dominik Wang Tytuł: Ucieczka z kraju kobiet Wydawnictwo: AlteerNatywne Liczba stron: 220 Ocena:6/10

"Walczymy także o to, aby już nikt nie opisywał tylko złej strony męskości, bo macie też dobrą stronę, o której się nie mówi, a my - kobiety - mamy złą stronę swojego postępowania, której oficjalnie się nie ujawnia. To przykre i niegodne ludzkiego zachowania."

czwartek, 28 listopada 2019

"Afterlife. Przeklęta Piątka" Joaquin Danilecki

Tytuł: Afterlife. Przeklęta Piątka  Autor: Joaquin Danilecki  Wydawnictwo: Ridero  Ilość stron: 261  Moja ocena: 9,5|10

"Jeśli naprawdę tak ci na nim zależy - ciągnął Siegel, wpatrując się w niego - będziesz z nim dzielić wszystko, łącznie z nieśmiertelnością i wiecznym bólem."

wtorek, 26 listopada 2019

"Pomiędzy nami góry" Charles Martin

Autor:Charles Martin  Tytuł: Pomiędzy nami góry  Tłumaczenie: Jacek BielasWydawnictwo: Edipresse Liczba stron: 333 Ocena: 5,5|10

"Przez tak długi czas nosiłem siebie w kawałkach. To tu, to tam upuszczałem jakiś niczym okruch chleba. Abym mógł odnaleźć swoją drogę do domu jak w Czarnoksiężniku z Krainy Oz. A potem pojawiła się Ashley i pozbierała te fragmenty na przestrzeni pomiędzy czterema tysiącami metrów a poziomem morza i obraz zaczął ponownie nabierać sensu."

czwartek, 21 listopada 2019

"Nigdy więcej" Anna Zamojska

Autor: Anna Zamojska Tytuł: Nigdy Więcej  Liczba stron:177 Wydawnictwo: Insignis  Moja ocena:5,5/10

"On dostaje ode mnie o wiele za dużo. Tyle dobra, ciepła, miłości i zaufania. W zamian otrzymuję zniewagi i krzywdę."

wtorek, 19 listopada 2019

"Dobry omen" Neil Gaiman & Terry Pratchett

Tytuł: Dobry omen  Autorzy: Neil Gaiman i Terry Pratchett  Tłumaczenie: Juliusz Wilczur-Garztecki, Jacek Gałązka Wydawnictwo: Prószyński i S-ka  Ilość stron: 416  Moja ocena: 9,5|10

"Wszystkie triumfy i katastrofy tego świata ludzie powodują nie dlatego, że są z gruntu źli albo z gruntu dobrzy, lecz dlatego, że są z gruntu ludźmi."

czwartek, 7 listopada 2019

"Rysunkowy chłopak" K.N. Haner

Tytuł: Rysunkowy chłopak  Autor: K.N. Haner  Wydawnictwo: EditioRed  Ilość stron: 352  Moja ocena:  10|10
"Świadomość tego, że nigdy nie odzyskasz tego co straciłeś. Nie zobaczysz uśmiechu tej osoby, nigdy więcej nie usłyszysz jej głosu, nie dotkniesz dłoni."

wtorek, 5 listopada 2019

"ZMIANA" Hugh Howey [Kontynuacja bestsellera SILOS]

Autor:Hugh Howey Tytuł:Zmiana   Tłumaczenie:  Marcin Moń  Liczba stron: 657 Ocena:6/10 (proszę nie zwracać uwagi tylko na ocenę liczbową i wziąć pod uwagę ogromną poprzeczkę postawioną przez część pierwszą) 

"U stóp drabiny stał przez chwilę w trzewiach silosu, coś pustego wewnątrz czegoś pustego. Silos nigdy nie nasyci nim swego głodu, gdyż Jimmy był pusty w środku. Obaj umrą z głodu, pomyślał."

wtorek, 29 października 2019

"Dwadzieścia minut do szczęścia" Katarzyna Mak

Autor: Katarzyna Mak Tytuł: Dwadzieścia minut do szczęścia Liczba stron: 192 Ocena:9/10

"-Chodźmy tam, w te zarośla-powiedział, a ja od razu spojrzałam na niego podejrzliwie. Dobrze, że tego nie zauważył, bo chyba mógłby znowu się na mnie wkurzyć. Pomyślałam sobie jeszcze, że w normalnych warunkach w życiu bym tam z nim nie poszła, ale że sytuacja się trochę pogmatwała... Cóż, przecież zapewniał, że nie jest zboczeńcem."

piątek, 25 października 2019

[FRAGMENT] "Łowcy płomienia" Hafsah Faizal






ROZDZIAŁ 1


     Ludzie przeżyli, ponieważ zabijała. I jeżeli to oznaczało, że musiała stale zapuszczać się w odmęty lasu znanego jako Arz, od którego nawet słońce trzymało się z daleka, to trudno.

     Zawsze, gdy dopisywało jej szczęście, Zafira Iskandar trzymała się optymistycznej myśli, że odwagą przewyższa samo słońce. Zwykle nie mogła się doczekać, aż mroczny Arz znajdzie się za jej plecami, a ona ponownie zakorzeni się w równinach swojego kalifatu, otoczona przez cały ten parszywy śnieg.

     To uczucie towarzyszyło jej również dzisiaj, mimo drapiących ją w dłonie poroży. Wydostała się z przeklętej ciemności lasu, czując na policzkach ciepłe światło poranka i udając, że jej westchnienie wywołane jest ukończeniem zadania, a nie ściskającym serce strachem.

     Marhaba, ty tchórzu.

     Światło słoneczne zawsze było blade w kalifacie Demenhuru, bo słońce nie miało pojęcia, co zrobić z całym tym śniegiem, na którego miejscu powinien być piasek.

     Choć czuła, jak odmarzają jej palce, a w nozdrza szczypie mroźne powietrze, rozciągające się przed nią śnieżnobiałe, gładkie morze napawało ją spokojem, maskując ukłucie samotności. Jako że w kalifacie wszystko, czego dopuszczała się kobieta, mogło zostać wykorzystane przeciwko niej, udawanie mężczyzny nie było łatwe. Nie, kiedy posiadało się kobiece krągłości, wysoki głos i lekki chód.

     Zafira ciągnęła za sobą martwego jelenia, pozostawiając unoszące się z tyłu obłoczki pary i wyżłabiając w śniegu ciemnoczerwoną ścieżkę, która wydawała się bardziej upiorna niż zwykle. W powietrzu wisiało napięcie, a od ziemi i spomiędzy szepczących pni drzew bił niemy bezruch.

     Jak zwykle paranoja dobijała się do jej drzwi w najgorszych chwilach. Winę za dręczące ją niespokojne myśli zrzucała na nadchodzący ślub.

     Jej ogier zarżał, stojąc przy butwiejącym pniaku, dokładnie tam, gdzie go zostawiła, a jego sierść zlewała się z białym otoczeniem. Pośpiesznie przywiązała truchło jelenia do siodła. Sukkar stał spokojnie, wyglądając jak perfekcyjne odzwierciedlenie uroczego imienia, jakie mu nadała.

     – Mieliśmy dzisiaj dobre łowy – powiedziała do konia, który w niczym jej nie pomógł, po czym wspięła mu się na grzbiet. Sukkar nie zareagował – stał i biernie wpatrywał się w Arz, jakby zaraz miał z niego wyskoczyć ifryt i go pożreć, jeśli tylko na moment odwróci wzrok.

     – Tchórz – rzuciła Zafira z uśmiechem na drętwiejących wargach. Tak naprawdę każdy był tchórzem, gdy w grę wchodził las – wielkie nieba, wszystkie pięć kalifatów, jakie tworzyły Arawiyę, bały się go, jako że nachodził również na ich teren. Był on klątwą rzuconą na nich za czasów, kiedy te ziemie zostały ograbione z magii.

     Ale baba nauczył ją, że pod wieloma względami Arz nie był niczym innym jak zwykłym lasem. Nauczył ją, w jaki sposób można go wykorzystać dla własnych celów. Celów, które napawały ją nadzieją, że pewnego dnia uda jej się go ujarzmić, choć tak naprawdę było to niemożliwe. Nikt nie mógł tego zrobić.

     Śmierć baby była tego dowodem.

     Zafira poprowadziła Sukkara z dala od wycinki i głębiej w teren Demenhuru, lecz Arz zawsze zdawał się prosić, by zaszczycić go ostatnim spojrzeniem. Zatrzymała się i odwróciła.

     Patrzył. Oddychał. Jego chude drzewa sięgały ku kłębiącym się w nim cieniom.

     Niektórzy mawiali, że żywił się ludźmi jak sępy padliną. Niemniej Zafira do niego wracała, dzień w dzień, polowanie za polowaniem, za każdym razem okrywając się coraz większą sławą. Zdawała sobie sprawę, że któraś z tych wypraw mogła być jej ostatnią, i mimo że niewiele rzeczy ją przerażało, perspektywa zgubienia się w tym lesie napawała ją największym strachem.

     Ale coś pulsującego w głębi jej duszy czerpało przyjemność z częstych wizyt w bezkresnej ciemności. Nienawidziła Arzu. Nienawidziła go tak bardzo, że aż go łaknęła.

     Dreszcz, jaki poczuła na ustach, nie miał nic wspólnego z zimnem.

     – Akch, będziesz miał jeszcze mnóstwo okazji do gapienia się na las – powiedziała trzęsącym się głosem. – Musimy zdążyć na ślub, bo inaczej Minn pourywa nam głowy.

     Nie żeby Sukkar jakoś specjalnie się tym przejmował. Zafira cmoknęła i nakazała koniowi ruszyć, czując, jak napięcie opuszcza jego mięśnie, w miarę jak coraz bardziej oddalali się od Arzu.

     Wtedy nagle w powietrzu zaczęło ciążyć coś jeszcze.

     Włoski na karku Zafiry się zjeżyły, gdy spojrzała ostrożnie przez ramię. Arz patrzył na nią, obnażając kły. Nie… ktokolwiek to był, znajdował się tutaj, w Demenhurze, scalając się z otaczającą ich ciszą prawie tak dobrze jak ona.

     Prawie.

     Bardziej od Arzu bała się jedynie tego, że pewnego dnia ktoś odkryje, iż nie jest ona żadnym Łowcą, ale Łowczynią – osiemnastoletnią kobietą, która na każde polowanie narzucała na siebie ciężki płaszcz z kapturem. Gdyby do tego doszło, mieszkańcy trzymaliby się od niej z daleka, a wszystko, co do tej pory osiągnęła, zostałoby wyśmiane. Sama ta myśl powodowała ucisk w jej sercu, które naraz zaczęło bić nieco szybciej.

     Odwróciła Sukkara łbem w kierunku Arzu, poganiając go wbrew przepełniającej ogiera niepewności, gdy nieoczekiwanie przez powietrze przebił się głęboki głos, choć nie była w stanie rozróżnić słów.

     – Jalla – rzuciła ze ściśniętym gardłem. Wierzchowiec zarzucił grzywą i bez wahania przyspieszył, bębniąc kopytami na śniegu. Powietrze ściemniało, kiedy zbliżyli się do lasu. Zabawne, że jej pierwszą reakcją na śmiertelne niebezpieczeństwo był bieg ku nieznanemu.

     Mróz szczypał ją w twarz. Po jej prawej stronie pojawiła się czarna smuga, a po lewej kolejna. Konie. Przygryzła wargę i szarpnęła lejce, uchylając się, gdy coś przecięło powietrze zaraz nad jej głową.

     – Qif! – zawołał ktoś, jednak kto byłby na tyle głupi, żeby się teraz zatrzymać?

     Sukkar. Ogier zamarł u stóp Arzu, a Zafira podskoczyła w siodle – ten gwałtowny ruch jej przypomniał, że Sukkar nigdy dotąd nie podszedł tak blisko lasu. Zimny zmysł dziewczyny wypełnił zapach drewna i rozkładu.

     – Nie teraz, tchórzu – syknęła. Sukkar odrzucił łeb, ale się nie ruszył. Zafira wpatrywała się w niemą ciemność i wzięła drżący oddech. Nikt nie odwracał się plecami do Arzu; nie było to miejsce, w którym opuszczało się gardę…

     Zaklęła pod nosem i odwróciła Sukkara wbrew jego protestom.

     Wokół słychać było gwizd mroźnego, silnego wiatru. Czuła na plecach ciężkie spojrzenie Arzu, lecz nagle jej uwagę odwrócił widok stojących dziesięć stóp od niej dwóch koni o sierści czarnej jak noc. Ich potężne sylwetki ochraniała kolczuga. Konie bitewne.

     Hodowano je tylko w jednej lokalizacji: w sąsiadującym z nimi bezdusznym kalifacie Sarasynu. Albo Krainie Sułtana. Ciężko było to stwierdzić, jako że ich władca jeszcze niedawno z zimną krwią zamordował kalifa, bezprawnie przejmując kontrolę nad całym terenem i armią, które do niego nie należały.

     Twarze mężczyzn miały ostre rysy, a pod nagą skórą ramion wyraźnie rysowały się mięśnie. Ich karnacja była w kolorze zarezerwowanym dla tych, co dobrze znali życie w słońcu oraz pośród piasków pustyni, czyli to, czego pragnęła Zafira.

     – Jalla, Łowco – rzucił ten wyższy, jakby była czymś w rodzaju bydła, które trzeba zagonić na swoje miejsce. Jeśli wcześniej miała jakieś wątpliwości co do pochodzenia mężczyzn, ich głos natychmiast je rozwiał. Poczuła ucisk w gardle. Plotki rozchodzące się po Demenhurze to jedno, ale bycie celem ataku Sarasynów to zupełnie inna sprawa.

     Opuściła głowę tak, by kaptur ukrył większą część jej twarzy. Wyższy z mężczyzn wyciągnął zakrzywiony bułat, a Zafira zaczerpnęła tchu. W swoim życiu stawiała czoła ciemności, polowała na króliki i jelenie, lecz jeszcze nigdy nie stanęła oko w oko z ostrzem.

     Musiała wykarmić swoich ludzi i pożegnać się z pewną śliczną panną młodą. Dlaczego ja?

     Jednak mimo wszystko mężczyźni się nie ruszyli. Oni też bali się Arzu. Zafira uniosła podbródek.

     – Po co? – warknęła ponad świstem wiatru.

     – Król pragnie się z tobą zobaczyć – powiedział ten niższy. Król, wielkie nieba. Ktoś, kto obciął więcej palców niż wyrwał sobie włosów z głowy. Wieść głosiła, że niegdyś był dobrym człowiekiem, ale Zafirze ciężko było w to uwierzyć. Urodził się Sarasynem, a każdy wiedział, że serca Sarasynów od urodzenia pozbawione były wszelkiego dobra.

     W jej piersi ponownie zapłonęła panika, lecz opanowała się i jeszcze bardziej obniżyła głos.

     – Gdyby mój król rzeczywiście chciał się ze mną zobaczyć, wysłałby list, a nie swoje kundle. Nie jestem przestępcą.

     Niższy z mężczyzn otworzył usta, oburzony porównaniem do psa, ale drugi uniósł nieznacznie ostrze i zbliżył się do Zafiry.

     – To nie jest prośba. – Nagle znieruchomiał, jakby sobie uświadomił, że jego strach nie pozwalał mu podejść bliżej lasu. Lecz w końcu rzucił: – Jalla. Chodź tu.

     Zafira wykrzywiła wargi. Niestety oprócz barbarzyństwa Sarasyni byli szczególnie znani ze swojej dumy.

     Szepnęła uspokajające słowa do Sukkara. Nie wiedziała, czy to z powodu mężczyzn, czy ich ogromnych, złowrogich koni, ale jej lojalny ogier zrobił krok w tył. Jeszcze nigdy nie podszedł tak blisko Arzu, a Zafira zamierzała torturować go znacznie bardziej. Uśmiechnęła się do Sarasynów, wykrzywiając popękane, blade wargi.

     – W takim razie sami mnie złapcie.

     – Nie masz dokąd uciec.

     – Zapominasz o czymś, Sarasynie. Arz to mój drugi dom.

     Pogładziła dłonią grzywę Sukkara, wzięła głęboki oddech i poprowadziła wierzchowca prosto w ciemność, a ta zawładnęła nią w całości. Dziewczyna z całych sił starała się nie zwracać uwagi na radosne szepty, jakimi ją przywitała. Próbowała stłumić poczucie euforii, która wypełniła jej serce, oraz głodu, który szalał w jej żyłach.

     Od czarnych pni drzew biła upiorna i niewzruszona aura, a ich ostre liście lśniły w mroku. Spod kopyt Sukkara dobiegał ją chrzęst pnączy, a jej wzrok niemal całkowicie pochłonęły cienie.

     Nie licząc przyśpieszonego oddechu, Sukkar zachowywał względny spokój, a Zafira nadstawiła uszu, z galopującym sercem próbując wyłapać wszelkie odgłosy, które świadczyłyby o tym, że jest ścigana. Mimo przepełniającego ich strachu Sarasyni powinni ruszyć za nią w pościg – duma to niebezpieczna cecha.

     Cisza – dokładnie taka, jak wtedy, gdy mężczyzna wyciągnął bułat. Bezruch poprzedzający pierwszy podmuch wiatru.

     Nie ścigali jej.

     Po raz pierwszy w życiu doceniła upiornego, nieobliczalnego ducha Arzu, który odstraszył obu mężczyzn. Mogły ich dzielić dziesiątki mil i ani ona, ani dwaj Sarasyni nie zdawaliby sobie z tego sprawy. Właśnie taki był Arz. Właśnie dlatego ci, którzy się w nim zaszywali, nigdy nie wracali – nie byli w stanie znaleźć drogi powrotnej.

     Zafira widziała zaledwie zarys białej sierści Sukkara, lecz po latach obcowania z tą ciemnością słuch dziewczyny był ostrzejszy niż jakikolwiek sztylet. W Arzie to uszy były jej oczami.

     Ze wschodu dobiegł ją delikatny szelest, na co ona i Sukkar raptem znieruchomieli. Rozbrzmiały odgłosy kroków, a temperatura powietrza gwałtownie spadła.

     – Pora wracać – mruknęła pod nosem Zafira, a Sukkar zadrżał i podążył za ruchem jej dłoni. Za szeptem w jej sercu, który umilkł dopiero w momencie, kiedy ruszyła się z miejsca.

     Ciemność sięgała ku błękitnemu niebu oraz malującemu się w oddali ciepłemu słońcu. W jednej chwili wypełniła ją pustka, a w nozdrza zakłuło mroźne powietrze, nasycone zapachem metalu i żywicy.

     Wyglądało na to, że Sarasyni nie mieli tyle szczęścia. Ile czasu minęło, odkąd cała ich trójka zaszyła się w lesie? Nie mogło upłynąć więcej niż dwadzieścia minut, ale położenie słońca na niebie świadczyło o tym, że minęła przynajmniej godzina.

     Zafira nie chciała wiedzieć, czy król rzeczywiście chciał się z nią zobaczyć. Albo dlaczego. W odpowiedzi na drugie pytanie Sukkar wydał z siebie głośne parsknięcie, jakby czytał w jej myślach i mówił: Jedno zmartwienie naraz.

     Tam, gdzie wcześniej stały konie, śnieg był teraz gładki i…

     Łowczyni gwałtownie pociągnęła za lejce.

     Na białym tle rysowała się sylwetka kobiety. Jej ramiona przykrywał ciężki płaszcz w szarym kolorze… nie, w kolorze mieniącego się srebra, a pod nim widniała czerwona chaledżi. Kaptur ledwie zakrywał proste, śnieżnobiałe włosy nieznajomej, a usta miały odcień intensywnej, krwistej czerwieni.

     Zafira mogłaby przysiąc, że jeszcze parę sekund temu jej tam nie było. Serce dziewczyny zaczęło bić jak szalone.

     Arz deprawuje nieskupione umysły.

     – Kto by się spodziewał, że zabijanie przychodzi ci z taką łatwością – odezwała się kobieta głosem jak jedwab. Czy Arz potrafił tworzyć też takie iluzje?

     – Nie jestem mordercą. Jedynie przed nimi uciekałam – odparła Zafira, szybko zdając sobie sprawę, że nie powinna odpowiadać wytworowi swojej wyobraźni. Nie zabiła tych ludzi… prawda?

     – Mądrze. – Po chwili na ustach kobiety zawitał uśmiech. – Naprawdę wyglądasz na kogoś z głową na karku.

     Podmuch wiatru zakołysał połami jej płaszcza. Ciemnymi oczami prześledziła linię drzew Arzu, a od spojrzenia nieznajomej biła dziwna mieszanina zachwytu i… wielkie nieba. Uwielbienia.

     – Przypomina Sharr, nieprawdaż? – Nagle pokręciła głową, sprawiając wrażenie, jakby każdy jej ruch był dokładnie przemyślany. Zafira poczuła kłębiący się pod skórą strach na wspomnienie o Sharr. Kobieta zawahała się na moment i znieruchomiała. Wyglądała, jak gdyby tkwiła gdzieś pomiędzy prawdą a ułudą. – Och, jak mogłam poruszyć tak drażniącą kwestię? Jeszcze nie byłaś na wyspie.

     Jesteś prawdziwa?, chciała zapytać Zafira, lecz zamiast tego rzuciła:

     – Kim jesteś?

     Kobieta obdarzyła ją wszechwiedzącym spojrzeniem i złączyła nagie dłonie. Nie było jej zimno? Zafira mocniej ścisnęła lejce Sukkara.

     – Powiedz, dlaczego polujesz?

     – Poluję dla moich ludzi. Po to, by ich wyżywić – odparła Zafira. Bolały ją plecy, a z truchła jelenia zaczął unosić się nieprzyjemny zapach. Chciała już ruszyć w dalszą drogę.

     Kobieta mlasnęła, a Sukkar zadrżał.

     – Nikt nie jest aż tak nieskalany.

     I właśnie w tamtej chwili Zafira musiała mrugnąć, ponieważ naraz kobieta stała o krok bliżej. Próbowała nie zamykać oczu, ale po kolejnym mrugnięciu nieznajoma znajdowała się tam, gdzie wcześniej, i przekrzywiała głowę.

     – Czy słyszysz lwi ryk? Czy czekasz na jego wezwanie?

     Co to za dziwoląg?

     – Tawerna jest na rynku, w razie gdyby brakowało ci araku. – Jednakże naturalną dla Zafiry otwartość przyćmił ucisk w gardle.

     Kobieta wybuchnęła śmiechem, który wydawał się zagęścić powietrze i przyćmić myśli Zafiry. Na moment jej wzrok stracił ostrość, a po chwili na śnieg padł cień. Czerń zmieszała się z bielą, a ciemne pnącza wspinały się po kostkach dziewczyny. Sukkar drgnął.

     – Droga Łowczyni, ktoś taki jak ja nie potrzebuje trunku.

     Łowczyni. Zafira wypuściła wodze z dłoni. Wie.

     – Skąd… – Lecz słowa natychmiast zamarły na języku Zafiry. Usta kobiety wykrzywiły się w uśmiechu, a na ten widok dziewczyna poczuła, jak ściska jej się serce. Był to ten rodzaj uśmiechu, który świadczył o tym, że dana osoba znała wszystkie jej tajemnice. Uśmiechu, który zwiastował kłopoty.

     – Zawsze odnajdziesz właściwą drogę, Zafiro bint Iskandar – powiedziała kobieta. W jej głosie niemal pobrzmiewał smutek, chociaż błysk w oczach wcale tego nie odzwierciedlał. – Choć takie przeklęte dziewczę jak ty nie powinno było wychodzić z ciemności.

     Jej srebrny płaszcz zamigotał, gdy nagle się obróciła, a Łowczyni prawdopodobnie zamrugała po raz kolejny, bo kobieta zniknęła bez śladu.

     Wyparowała. Zafira poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. To imię. Ten uśmiech. Rozejrzała się, ale wokół nie było śladu po czarnym cieniu i srebrnym płaszczu. Śnieg był nieskazitelnie czysty, a ucisk w głowie stracił na sile.

     Naraz Sukkar pognał przed siebie, zanim zdążyła chwycić za lejce.


     Krzyknęła i na moment straciła równowagę, lecz ją odzyskała, nim prawie runęła na śnieg. Ogier kontynuował wariacki galop, dopóki nie wbiegli na zbocze, gdzie wreszcie się zatrzymał.

     Zafira szarpnęła za lejce i zaklęła, aż w końcu koń spuścił łeb z dostojnym parsknięciem. Oddychaj. Obserwuj otoczenie. Obejrzała się przez ramię, by ponownie spojrzeć na czarny las, ale nigdzie nie zauważyła kobiety. Jakby całe spotkanie było wytworem jej wyobraźni.

     I może tak było. Zafira znała Arz lepiej niż ktokolwiek inny, więc wiedziała, że tak naprawdę nikt nie był w stanie w pełni poznać jego sekretów. Wiara w jego sztuczki gwarantowała okrutną śmierć.

     Czy słyszysz lwi ryk?

     Zafira nie usłyszała ryku, ale coś innego. To coś ją kusiło, czyhając pośród cieni. Z każdą wizytą dziewczyny ten głos stawał się coraz silniejszy. Jakby las posiadł kawałek jej serca i próbował zdobyć resztę.

     Zaczerpnęła tchu i oderwała wzrok od Arzu. Była wyczerpana i miała halucynacje, nic więcej.

     Zresztą to wszystko i tak musiało poczekać. Na razie musiała włożyć chaledżi i zdążyć na ślub.



PREMIERA 6 LISTOPADA.

czwartek, 24 października 2019

"Diabeł wcielony" Donald Ray Pollock

Tytuł: Diabeł wcielony  Autor: Donald Ray Pollock  Tłumaczenie: Kinga Markiewicz  Ilość stron: 330  Wydawnictwo: Papierowy księżyc  Moja ocena: 4,5|10

wtorek, 22 października 2019

"Lore. Niegodziwi śmiertelnicy" Aaron Mahnke

Tytuł: Lore. Niegodziwi Śmiertelnicy  Autor: Aaron Mahnke  Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki  Ilość stron: 392  Moja ocena: 8,5|10
"Jako introwertyk pragnący ciszy bardziej niż czegokolwiek innego, mogę zaświadczyć, jak irytująca pod tych względem bywa społeczność. Aczkolwiek bliskość ludzi wspierających i troszczących się o ciebie... wynagradzają to z nawiązką."

czwartek, 17 października 2019

"ŻYJ LAGOM" Anna Brones

Tytuł: Żyj Lagom  Autor: Anna Bronesy Tłumaczenie: Jacek Żuławnik  Wydawnictwo: Edipresse Liczba stron: 220 Ocena:3/10

wtorek, 15 października 2019

"Wyspa" Bryony Pearce

Tytuł: Wyspa  Autor: Bryony Pearce  Tłumaczenie: Mateusz Rulski-Bożek  Wydawnictwo: Zielona Sowa  Ilość stron: 416  Moja ocena: 8,5|10
"Jesteś myśliwym czy zwierzyną?"

czwartek, 10 października 2019

"Labirynt Fauna" Cornelia Funke, Guillermo del Toro

Tytuł: Labirynt Fauna  Autor: Guillermo del Toro, Cornelia Funke  Tłumaczenie: Ewa Wojtczak  Wydawnictwo: Zysk i s-ka  Ilość stron: 280  Moja ocena: 8,5|10
"To prawda, zwykle niewielu jest takich, którzy wiedzą, gdzie szukać i jak słuchać.
Lecz w przypadku najlepszych opowieści ci nieliczni wystarczą."

wtorek, 8 października 2019

"Magia cierni" Margaret Rogerson

Tytuł: Magia cierni Autor: Margaret Rogerson Tłumaczenie: Marta Słońska  Wydawnictwo: NieZwykłe  Ilość stron: 561  Moja ocena: 8,5|10
"Nigdy nie zapominaj, że wiedza jest twoją największą bronią. Im więcej wiedzy, tym lepiej, bo można nią przywalić czarownikowi w łeb, żeby dostał wstrząśnienia mózgu.
Dlatego właśnie wybrałam taką wielką księgę."

czwartek, 3 października 2019

"Afterlife. Potencjał trwogi" Joaquin Danilecki

Tytuł: Afterlife. Potencjał trwogi  Autor: Joaquin Danilecki  Wydawnictwo: Ridero  Ilość stron: 201  Moja ocena: 7,5|10
"Nasze światy się przeplatają. Niektórzy mówią o przypadku, inni o synchroniczności. Czasem, by rozwiązać zagadkę Zaświatów, potrzeba żywych ludzi."

wtorek, 1 października 2019

"SILOS" Hugh Howey

Tytuł:SILOS Autor: Hugh Howey Tłumaczenie: Marcin Kiszela  Wydawnictwo: Papierowy Księżyc Liczba stron:657 Ocena:9/10
"Te budynki... to są silosy. Trzyma się w nich zboże na czarną godzinę. Aby jakoś przetrwać zły czas.
To my jesteśmy zbożem. A to jest silos. Trzymają nas tu, aż miną złe czasy. Ale nic z tego nie wyjdzie. Nie można zostawiać zboża na tak długo. Nie w takich ciemnościach. Nic z tego."

czwartek, 26 września 2019

"Akademia Dobra i Zła" Soman Chainani

Tytuł: Akademia Dobra i Zła  Autor: Soman Chainani  Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska  Wydawnictwo: Jaguar  Ilość stron: 496  Moja ocena: 8|10
"Tylko najlepsze zło potrafi udawać dobro."

wtorek, 24 września 2019

"Bitwa o nonsens. Wędrówka" Agata Wilk

Tytuł: Bitwa o nonsens. Wędrówka  Autor: Agata Wilk  Wydawnictwo: AlterNatywne  Ilość stron: 624  Moja ocena: 5,5|10

"Tylko jak ja mam się tam niby dostać? Skoczyć? Czy ja mu wyglądam na Indianę
Jonesa? Jasne... Już przywołuję mój magiczny pas i zarzucam nim niczym kowboj swoim lasso, aby upolować ten durny pojazd!"

czwartek, 12 września 2019

"Anielska etiuda' Robert Gong

Tytuł:Anielska etiuda Autor:Robert Gong Liczba stron:300 Ocena:6/10

"Ja się tatusiu nie urodziłam, a moja mamusia Basia umarła. Ale to, że się nie narodziłam, to wcale nie znaczy, że w ogóle mnie nie było."

poniedziałek, 9 września 2019

[FRAGMENT] "Tylko żywi mogą umrzeć" rozdział 1


ROZDZIAŁ 1



Nigdy nie podejrzewałam, że znajdę się akurat tutaj. Gdyby jeszcze kilka dni temu ktoś mi powiedział, iż zawitam właśnie w tym miejscu, uderzyłabym go pięścią w twarz. Minęły lata, odkąd obiecałam sobie trzymać się z daleka od wszystkiego, co przypominało mi o dawnym życiu, a jednak – los potrafił nieźle z nas zadrwić…

I oto stałam tam, smutna i wściekła zarazem. Wahałam się, rozpatrując wszystkie za i przeciw przekroczenia progu podmiejskiego klasztoru.

Robota sama się nie zrobi, pomyślałam. Wzięłam głęboki wdech, po czym nacisnęłam mosiężną klamkę ogromnych, antycznych drzwi.

W środku było chłodno, przynajmniej o dziesięć stopni zimniej niż na zewnątrz, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach ziołowych kadzidełek, który sprawił, że przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wyprostowałam plecy. Lekki półmrok, porozwieszane na każdej ze ścian podobizny świętych oraz panująca wokół cisza wcale nie działały kojąco. Wręcz przeciwnie. Zaklęłam w myślach, zduszając w sobie chęć ucieczki, gdy rozejrzałam się po wąskim, ale za to wysokim na co najmniej czterdzieści stóp pomieszczeniu, by odnaleźć kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Nie musiałam długo czekać. Po zaledwie paru sekundach zza zakrętu korytarza wyłoniła się drobna postać.

– Teresa Brown – przedstawiłam się od razu. Echo moich słów zawisło w powietrzu niczym groźba.

Kobieta przystanęła zaskoczona, lecz szybko się zreflektowała i powitała mnie delikatnym uśmiechem. Wyglądała dość przyjaźnie. W ogóle nie przypominała antypatycznych mniszek, które pamiętałam z dzieciństwa. Ciemny welon okrywał jej czoło, lekko zasłaniając twarz, mimo to dostrzegłam życzliwość bijącą od ciepłego spojrzenia.

– Niech cię Bóg błogosławi, drogie dziecko. – Przyłożyła dłonie w okolicy serca i ukłoniła się nieznacznie w ten charakterystyczny dla zakonnic sposób.

– Prowadź, siostro – odezwałam się, tym razem łagodniej, jednakże wciąż bez zbędnej czułości. Pragnęłam jak najszybciej mieć to już za sobą. Przebywanie w tym miejscu przywoływało niechciane wspomnienia.

Odwróciła się do mnie plecami. Prosty, gładki habit powiewał na boki, kiedy mijała kolejne pary drzwi. Podążyłam za nią, przyspieszając, by dotrzymać jej kroku. Szłyśmy przez chwilę w milczeniu, skupiłam się więc na dźwięku swoich ciężkich butów uderzających o granitową posadzkę, aby odpędzić wszelkie niepożądane myśli.

– To tutaj – przemówiła ponownie, gdy znalazłyśmy się na miejscu.

Podeszłam bliżej, żeby przyjrzeć się dokładniej oraz sprawdzić wszystko, co tylko przyciągnie moją uwagę. Na jednej ze ścian, pomiędzy dwoma obrazami z wizerunkami zastępu aniołów, faktycznie dojrzałam jaśniejsze ślady. Sugerowały, że istotnie jeszcze nie tak dawno temu coś musiało na niej wisieć. Nic więcej. Wnętrze wręcz lśniło czystością. Żadnych widocznych odcisków, tropów, choćby strzępku dowodu świadczącego o tym, że przebywał tu ktoś nieproszony.

– Kiedy zauważono kradzież? – Przeszłam od razu do sedna sprawy.

– Dziś rano. Siostra Gertrude przybyła jako pierwsza na poranną modlitwę, wówczas już go nie było. Zaalarmowała mnie niezwłocznie, obejrzałyśmy każdy kąt, ale prócz krzyża nic nie zginęło. Drzwi i okna były zamknięte, nie znalazłyśmy również żadnych oznak włamania. – Gestykulowała wzburzona. – Kto mógł się dopuścić tak haniebnego czynu?

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Czy było w nim coś niezwykłego? Coś, co mogło szczególnie zainteresować rabusia?

– Nie sądzę… – oznajmiła niepewnie. – To jedynie zwykły stary krucyfiks. Krążyły kiedyś pogłoski, że rzekomo wykonał go jeden z apostołów, jednak nie wiadomo, ile w tym prawdy. Mimo to wątpię, by miał dużą wartość materialną. Ewentualnie dla jakiegoś fanatyka czy kolekcjonera, ale cóż to za chrześcijanin, który dopuszcza się kradzieży w Domu Bożym?

– Tego także nie wiem – bąknęłam przez ramię i wstałam, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Wszystkie okna były szczelnie pozamykane, posadzki schludne, meble na swoich miejscach. Nie dostrzegłam niczego podejrzanego.

– Jest siostra stuprocentowo pewna, że go skradziono?

– Co pani sugeruje? – oburzyła się, lustrując mnie protekcjonalnym spojrzeniem.

– Może został zdjęty albo przewieszony?

Przecież sam stąd nie uciekł, dodałam w myślach. Skoro nie znalazłam żadnych oznak włamania, sprawa była co najmniej… osobliwa.

– Nie – zapewniła błyskawicznie.

– Cóż… Niewiele mogę zdziałać w tym momencie – oznajmiłam zaintrygowana – ale obiecuję, że się dowiem, o co w tym chodzi.

– Dziękuję. – Kiwnęła głową. – Czy fotografia byłaby pomocna?

– Robicie zdjęcia krzyżom? – zapytałam zaskoczona. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić gromadki zakonnic pstrykających selfie podczas wieczornego pacierza.

– Prowadzimy dokumentację oraz coroczny spis inwentarza – wyjaśniła. – Przechowujemy fotografie wszystkiego, co znajduje się w klasztorze.

– Jasne – przytaknęłam. – To na pewno nie zaszkodzi.

Po kilku minutach oraz szybkiej wymianie uprzejmości wyszłam na zewnątrz i z ulgą zaczerpnęłam czystego powietrza. Ruszyłam w pobliże samochodu, lecz po chwili nagle się zatrzymałam, czując wrzącą w żyłach krew. Zacisnęłam pięści. Rozejrzałam się dookoła, a z gardła wyrwał się cichy skowyt, zwiastujący upragnione polowanie.

Demon? Tutaj? Za dnia?

Przyspieszyłam. Obiegłam klasztor z każdej strony, jednak mój przedziwny radar nie wyłapał niczego niepokojącego. Nie istniało tu zbyt wiele miejsc, w których mógłby się zaczaić, ale byłam wręcz pewna, że ktoś mnie obserwował. Ktoś, kogo z pewnością nie określiłabym mianem człowieka.

Wróciłam do swojego mustanga. Usiadłam za kierownicą, oparłam szyję o rozgrzany w słońcu skórzany zagłówek i zerknęłam we wsteczne lusterko, by wypatrzeć intruza. Sterczałam tam dobry kwadrans, po czym odjechałam z przekonaniem, że nieproszony gość postanowił udać się w innym kierunku.

***

– Poproszę arbuzowe mojito. – Chuderlawy mężczyzna nieśmiało oparł łokieć o kontuar.

W pubie, w którym pracowałam, na próżno szukać eleganckiej klienteli. Nie żebym się dziwiła. Gdybym miała wolny wieczór oraz całe Los Angeles do dyspozycji, siłą by mnie tu nie zaciągnęli. U Andy'ego zalatywało chrzczonym piwem; śmierdziało wilgocią, powoli zżerającą drewniane stoliki, a także rozklekotane krzesła, notabene każde w innym kształcie i kolorze, o skrzeczącej szafie grającej w ogóle nie wspominając. Nic nadzwyczajnego, iż dziewięćdziesiąt procent stałych bywalców to zaniedbani kierowcy ciężarówek, harleyowcy bądź pracownicy drogowi. Dzięki Bogu za kiepskie oświetlenie, bo to chyba wyłącznie jego zasługa, że od czasu do czasu zabłądził tu jakiś niedowiarek i nie uciekał już od progu.

– Nie sprzedajemy drinków dla ciot – odpowiedziałam stanowczo. – Tylko whisky.

– To może przynajmniej margaritę? – spytał z nadzieją.

– Wróć, jak wyrosną ci jaja, albo bierz whisky – burknęłam znudzona.

– No dobrze… – Westchnął zrezygnowany. – A dostanę do tego chociaż lodu?

– Pewnie. Za pięć dolców.

– Pięć dolarów?! – jęknął. – U konkurencji jest za darmo!

– Aaa, to przepraszam. – Zachichotałam z ironią. – W takim razie osiem.

– Ile?! – wzburzył się urażony. Popatrzył dookoła, jakby rozważał zmianę lokalu, ale ostatecznie wręczył mi pięćdziesiątkę.

Zabrałam banknot. Nalałam mu trunku do niewysokiej szklanki, zaledwie nieznacznie pokrywając nim zaszronione kostki, następnie postawiłam zamówienie na blacie i wróciłam do wycierania czystych kufli, by dalej udawać, że byłam cholernie zajęta.

– Ej! – zawołał. – Gdzie moja reszta?

– Jak to gdzie? W słoiku na napiwki.

– Słucham?! – Zerknął z niedowierzaniem w stronę stojącego na półce pojemnika, który mu wskazałam. – W życiu bym tyle nie dał!

– Dokładnie – przytaknęłam. – Dziękuję!

Może to go nauczy, żeby zachowywać się jak mężczyzna.

– Musisz przestać okradać moich klientów – warknął Andy. Podszedł do baru, by postawić na ladzie skrzynkę jakiegoś taniego sikacza. Bezbłędnie pojawiał się znikąd, kiedy nikt go nie potrzebował, tymczasem gdy rzeczywiście jego obecność była wymagana, przebiegał niczym cień.

– A ty musisz płacić mi więcej – syknęłam tylko. Wiedziałam, że ten komentarz skutecznie utnie dalszą dyskusję. Przewieszając ścierkę przez ramię, podążyłam w kierunku stolików.







Szef przyglądał mi się przez chwilę, ale, tak jak podejrzewałam, dał za wygraną i wrócił na zaplecze, mrucząc coś pod nosem z niezadowoleniem. Pracowałam u niego już przeszło trzy lata, podczas których przymykałam oko na to, że po paru drinkach stawał się trochę „zbyt przyjacielski”. Nie przeszkadzało mi to, nie z takimi jak on dawałam sobie radę. Andy natomiast doskonale wiedział, iż nieprędko znalazłby przyzwoite zastępstwo. Klienci za mną przepadali, a ładna buzia oraz zgrabna figura także nie szkodziły jego interesom. Nie płacił za wiele, lecz i ja nie byłam zbyt wymagająca, poza tym mogłam pracować wtedy, gdy miałam taką ochotę. Nikt nie narzucał mi z góry ustalonego grafiku. To główny powód, dla którego trzymałam się tego miejsca. Dzięki temu mogłam swobodnie zajmować się swoim „drugim etatem”.

Było już sporo po północy, kiedy do baru zawitał nowy klient, a krew w moich żyłach zawrzała po raz kolejny.

Mają jakiś zlot w tych okolicach czy coś?

Stanęłam tak, by mieć go w zasięgu wzroku. Nie podszedł do baru. Zajął jeden ze stolików i rozsiadł się wygodnie na krześle, uważnie obserwując pomieszczenie. Zupełnie jakby czekał na to, aż ktoś go tam obsłuży.

Złapałam za tacę, zaczęłam zbierać puste kieliszki, potem powoli się do niego przysunęłam. Zazwyczaj tego nie robiłam. Wyjątki stanowili jedynie albo bardzo przystojni mężczyźni – którzy, na nieszczęście dla mnie, nie zaglądali tu zbyt często – albo sytuacje takie jak ta, kiedy jeden z moich klientów opętany był przez demona.

– Co podać? – zapytałam uprzejmie i czekałam, czy się zorientuje, z kim ma do czynienia. Młode oraz niedoświadczone jednostki jego gatunku często nie potrafiły tego rozpoznać, ale ci, którzy kroczyli po tym świecie od wieków, wyczuwali mnie nawet z odległości dwóch, trzech jardów.

– Tylko piwo, skarbie.

Nic. Zero reakcji. Albo był debiutantem, albo trafił mi się wyjątkowo nierozgarnięty egzemplarz.

Podałam mu jego zamówienie. Nie spieszył się. Sączył powoli, zbierając palcami krople wody z powierzchni szklanki, a w drugiej ręce obracał kauczukową podkładkę. Ciekawskim spojrzeniem wodził po sali, niewątpliwie wyszukując dla siebie okazji. Ostatecznie z marnym skutkiem, bo niecałe pół godziny później wypił ostatni łyk i zaczął szykować się do wyjścia.

Odczekałam kilka sekund, po czym podążyłam za nim. Nie polowałam od przeszło dwóch tygodni. Odczuwałam ogromny brak adrenaliny oraz przyjemnego bólu mięśni, który przychodził zawsze po dobrej walce. Ta noc należała jednak do mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam głęboki wdech. Krew zawrzała już po raz trzeci, a cichy ryk wydobył się z gardła, pobudzając każdą komórkę w moim ciele.



Nadszedł czas na polowanie!

ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA SOCIAL MEDIA AUTORKI:

FACEBOOK:

czwartek, 5 września 2019

"Baśnie Braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury" Philip Pullman [MINI RECENZJA]

Tytuł: Baśnie Braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury  Autor: Philip Pullman  Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński  Wydawnictwo: Albatros  Ilość stron: 464 Moja ocena: 7,5|10

"Im większy miał mętlik w głowie, tym bardziej się bał, a im bardziej się bał, tym większy miał mętlik w głowie."

wtorek, 3 września 2019

[PRZEDPREMIEROWO] "Nieczyste więzy" K.N. Haner

Tytuł: Nieczyste więzy  Autor: K.N. Haner  Wydawnictwo: Między słowami  Ilość stron: 352  Moja ocena: 9,5|10

"Dla jednych przyjemność to namiętność,delikatność, ale w naszym przypadku jest inaczej. Wiem, że będzie bolało, że będzie zbyt intensywnie, lecz zostanie mi to wynagrodzone. On tego potrzebuje."

czwartek, 29 sierpnia 2019

"Zgadnij kto" Chris McGeorge

Tytuł: Zgadnij kto  Autor: Chris McGeorge  Tłumaczenie: Michał Jóźwiak  Wydawnictwo: Insignis  Ilość stron: 416  Moja ocena: 6,5|10

"Każdy jest w pewnym sensie kłamcą: wobec świata, innych albo samego siebie. Ale tobie nie wystarczyło być nie do zniesienia w zaciszu domowym, musiałeś iść do telewizji i rozsiewać swoje kłamstwa po całym świecie. Jesteś uosobieniem kpiny, Sheppard."
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka