sobota, 25 stycznia 2020

"Elita" Kiera Cass

Tytuł: Elita  Autor: Kiera Cass  Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska  Wydawnictwo: Jaguar  Ilość stron: 328   Moja ocena: 7,5|10

"Miłość była rodzajem cudownego strachu."
     Ta recenzja miała się pojawić rok temu, tak ROK, dlaczego więc jest dopiero teraz? Ano… Okazuje się, że kiedyś faktycznie zapomnę głowy albo stracę rękę jeśli jeszcze raz będę czegoś bardzo mocno pewna. Po przeczytaniu Rywalek nie mogłam długo, długo zapomnieć o Americe i Maxonie, którzy dosyć zawrócili mi w głowie. A seria co jakiś czas na nowo wpada w łaski czytelników i choć nie jest zbyt nowa seria, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest nawet stara, bo na rynku figuruje od około 6 lat i od tamtego czasu pojawiło się wiele nowszych, to z całą pewnością dalej znajduje dla siebie miejsce w sercach książkowych moli.

     Myślę, że warto troszkę przypomnieć wydarzenia z tomu pierwszego, otóż co jakiś czas, to znaczy wtedy, kiedy przyjdzie odpowiednia pora dziedzic tronu wybiera spośród 35 kandydatek jedną, oczywiście nie od razu, bo co to za zabawa, zatem w drugim tomie zostaje ich aż 6, wśród nich jest wybranka serca Maxona, która potem zostanie królową. W królestwie nie dzieje się najlepiej, co odbija się na wszystkich, nastroje są często sztuczne. Kandydatki również nie mają najciekawszej sytuacji – między nimi dochodzi co coraz częstszych kłótni, co w sumie jest troszkę zrozumiałe, bo każda boi się porażki i wiadomo jak to zwykle jest, gdy kobiety są przeważnie w otoczeniu tylko siebie samych no i JEGO. 
"Być może kluczem do sukcesu jest zachowanie chłodnej głowy, kiedy inni wpadają w panikę."
     Jeśli chodzi o Americę, bo właśnie na niej powinniśmy się głównie skupić, to irytowała mnie, niemiłosiernie – totalnie nie potrafiłam zrozumieć jej niezdecydowania, sama nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ona, ale nie rozumiem co trudnego jest w podjęciu decyzji czy się kogoś kocha czy nie, a ona miała troszkę utrudnione, bo musiała wybrać między dwojgiem ludzi. Najwidoczniej niezbyt zdecydowane bohaterki są dosyć popularne, bo w tamtym okresie „spotkałam” ich troszkę za dużo. Nie była też zbyt ogarnięta w tym tomie, nie dość, że była irytująca to w dodatku potrafiła nieźle namieszać – czasem słusznie, ale częściej jednak miałam ochotę strzelić ją w łeb.

"Byłabyś zaskoczona, jak rzadko udaje mi się dostać to, na czym mi naprawdę zależy."

     Maxon w sumie wcale lepszy nie był, ale to on dźwigał na swoich barkach dosyć spory ciężar. Dobro jego kraju wisi na włosku, ojciec to typowy tyran, a eliminacje i kandydatki też nieźle dały mu w kość. Wiadomo już oczywiście kto przysporzył mu najwięcej problemów – niezdecydowanie Americi było dla niego bardzo frustrujące i źle na niego wpływało, sam zaczynał wątpić i psuć troszkę ich relację, przyznam szczerze, że momentami było mi go najnormalniej w świecie żal. Ma przed sobą świetlaną przyszłość, ale zanim ona się dopełni, czeka go sporo przeciwności losu, a każdy wie, że presja jest jedną z gorszych rzeczy, które mogą zniszczyć coś naprawdę dobrego.

     Ta seria zawróciła mi w głowie, ciekawość nie dawała mi spać, więc gdy tylko skończyłam Elitę nie zwlekałam i kontynuowałam swoje przygody z ich historią. U autorki zaobserwowałam znaczny progres w warsztacie pisarskim, wypracowała też umiejętność tworzenia mniej drażniących bohaterów – chociaż America, skłaniała mnie do zmiany tego zdania. Natomiast jeśli chodzi o okładkę to jestem zachwycona, podoba mi się każda z tej serii, są bardzo klimatyczne i adekwatne do treści, a w tej kolorystyka jest naprawdę przyjemna – miedziany w połączeniu z bielą to coś, co okazało się strzałem w dziesiątkę, przemawia przez to w sumie minimalizm, a graficznie nie są też jakoś wybitnie nowoczesne, ale mają w sobie to coś.
"Czasem mam wrażenie, ze jesteśmy zasupłani tak, że nie da się tego rozplątać."
     Reasumując, Elita to kolejny tom, który utwierdza mnie w uzależnieniu od dobrych książek, a to już drugi tom z tej serii, który mnie zachwycił, więc szczerze i uczciwie mogę polecić te dwa pierwsze tomy i liczę, że następne będą trzymać poziom. Myślę, że spodoba się nie tylko młodszym, ale także starszym. To świetne połączenie młodzieżówki, romansu i troszkę fantastyki (dosłownie odrobinę), która zaszywa się w naszych sercach i z całą pewnością nie wydostanie się stamtąd dobrowolnie. Szczerze polecam, no i czuję się zobligowana do przeproszenia za moje zapominalstwo, bo ta i następne 2 recenzje powinny pojawić się już dawno.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka