czwartek, 28 maja 2020

"Miłość i inne obsesje" Liane Moriarty

 Tytuł: Miłość i inne obsesje Autor: Liane Moriarty   Wydawnictwo: ZNAK  Liczba stron:544 Ocena: 9,5|10

"Saskia nie zważała, czy jest kochana tak samo jak Colleen, a Ellen - tak. Jeśli oddawała kawałek swojego serca, chciała dostać w zamian identyczny. Choć nie, w rzeczywistości wolałaby dostać większy. Tak."
     Miłość i inne obsesje to pozycja dość gruba, która pozornie wydaje się thrillerem trzymającym w napięciu, a prawda jest taka, że... No, właśnie. Że co?

     Ellen jest kobietą, która ma za sobą kilka nieudanych związków. Zegar biologiczny tyka, każdy kolejny facet równa się niewypał, a samotność nie brzmi zbyt perspektywicznie. Nasza bohaterka jest hipnoterapeutką, więc często nie jest brana zbyt poważnie nawet przez niektórych klientów.
W końcu poznaje Patricka, który wydaje się być tym, na kogo czekała. Nie jest ważne, że ma kilkuletniego syna i jest wdowcem-Ellen nie pozwoli, aby tym razem szczęście w miłości przeszło jej koło nosa. Wszystko wydaje się idealne, ale (zawsze musi być jakieś "ale") mężczyzna już na jednej z pierwszych randek mówi kobiecie, że jest śledzony przez swoją byłą, która nie potrafi o nim zapomnieć.

     I tutaj dochodzimy do naszego 'że'. Pozycja mimo poważnego brzmienia przyniosła mi  wielokrotne napady śmiechu, ponieważ nasza bohaterka jest wprost niesamowitą mistrzynią w przyciąganiu złośliwości rzeczy martwych. Jestem pewna, że są tu osoby, które spotykają się z  podobną złośliwostką i wiedzą, że nie ma tutaj powodów do śmiechu.

     No, ale oczywiście nie obeszło się bez momentów, gdzie dominowało poczucie zażenowania tak silne, że aż byłam skłonna uwierzyć, że niektóre postacie są prawdziwe. Zwykle dotyczyło to postaci drugoplanowych zwanych rodziną, które przewijały się przez kolejne rozdziały. Ich osobowości były niesamowitą paletą barw. Nie dało się kogoś nie polubić, ponieważ każdy wprowadzał elementy komiczne, niczym żywcem wyjęte z tych wszystkich rozmów podczas zjazdów rodzinnych.

     Tak jak drugoplanowe postacie były przesympatyczne, tak pierwszoplanowe... hm... no, ciężko. Mamy w sumie trzech bohaterów. Ellen jest naprawdę cudowną kobietą i śledzenie jej historii nie jest nużące, a wręcz przeciwnie. Kto by się spodziewał, że opowieść o dorosłej singielce może być tak ciekawa?

     Jest też Patrick i Saskia. Z punktu widzenia nas czytelników, powinniśmy postrzegać stalkerkę jako kobietę niezrównoważoną i nie darzyć jej sympatią. Tutaj natomiast widzimy część historii z jej perspektywy przez co staje się nam ona bardziej ludzka, a mniej chora. W pewnym momencie możemy postrzegać ją jako smutną, zranioną i potraktowaną niesprawiedliwie.

     Sprawa Patricka nie jest do końca jasna. Mimo że powinnam dopingować jego związek z Ellen, to bardziej liczyłam, że pojawi się inny facet. Nie chodzi tutaj o złą opowieść o miłości, a bardziej o to, że facet wydawał mi się podejrzany. Nie polubiłam go z początku, później nie było lepiej, a w końcu... Sami się dowiecie jak przeczytacie!

     Poza problemem byłej dziewczyny Patricka, pojawia się problem znacznie większy, którego nie da się obejść. Gdy na horyzoncie pojawia się wizja wspólnego życia, razem za tą wizją drepcze martwa żona mężczyzny i jednocześnie jego pierwsza wielka miłość. Ellen zaczyna obawiać się o to, że jest tylko plasterkiem na ranę po byłej partnerce. No, bo przecież nie byłaby z Patrickiem, gdyby jego żona nie umarła.

     Każdy z nas ma w swojej głowie definicję słowa "miłość". Ciężko jednak nawet nam samym dopasować się do własnych standardów. Są jednak osoby, które idą w bój i walczą. Walczą ze słabościami, z własnymi emocjami. Jak jednak wygrać, gdy sprawa z góry jest skazana na porażkę? A może to nowe spojrzenie na naturę kochania otworzy nam oczy? Może z prostolinijnego uczucia w jaki próbujemy zmienić miłość, dostrzeżemy jak w wielu wariantach się ona objawia?
Z Ellen zżyłam się i to bardzo. Jej uczucia, przemyślenia, to wszystko sprawiło, że dopingowałam jej niesamowicie.

     Nawet Saskia, która początkowo mnie irytowała, zyskiwała coraz więcej mojej sympatii z każdym kolejnym rozdziałem.
     Najlepszą lekcją, która pojawiła się na kartach tej historii, to na pewno zrozumienie drugiego człowieka zwłaszcza wtedy, gdy nie jest to osoba, którą chcielibyśmy zrozumieć. Zachęcam bardzo gorąco do sięgnięcia po tę pozycję. Dajcie też znać czy przypadły Wam do gustu inne pozycje tej pisarki. Trzymajcie się ciepło!

Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka