czwartek, 6 sierpnia 2020

[MINI RECENZJA] Mity greckie. Opowieści z zaczarowanego lasu - Nasiona granatu


Tytuł: Mity greckie. Opowieści z zaczarowanego lasu - Nasiona granatu  Autor: Nathaniel Hawthorne Tłumaczenie: Krystyna Tarnowska i Andrzej Konarek Wydawnictwo: BUKA Liczba stron: 50 Ocena:7/10


-Oto rzeka Leta - powiedział król Pluton - Nie  uważasz, że jest bardzo sympatyczna?
-Uważam, że jest ponura - odparła Prozerpina.
-Mnie osobiście się podoba


Moja przygoda z audiobookami zaczęła się jak i skończyła na bajce o brzydkim kaczątku dołączonej do jednej z gazetek. Płyta nadal leży gdzieś pomiędzy wszystkimi innymi rzeczami z okresu wczesnego dzieciństwa. Nigdy nie próbowałam zapałać miłością do osłuchiwania się z książkami (słowo pisane bardziej przypadło mi do gustu) aż w końcu nadszedł ten dzień, gdy w moje ręce trafił grecki mit o nasionach granatu. Mity jak mity - każdy o jakimś słyszał, choć przyznam, że w tym poza samą Ceres, ze wszystkim stykałam się po raz pierwszy.
Dwóch płyt dołączonych do kompletu mogłam równie dobrze nie ruszać - w końcu dostajemy również wersję papierową. A jednak postanowiłam sprawdzić jak zmienił się mój stosunek do opowiadanych przez innych bajek przez tyle lat.

Historia Prozerpiny zaczyna się, gdy dziewczynka bez opieki matki postanawia odwiedzić nimfy morskie. Podczas zabaw w ramach wdzięczności dla tych cudownych istot, chce upleść im wianki z kwiatów znajdujących się na łące. Mimo zakazów matki o nieoddalaniu się od nigdzie samej, Prozerpina wyrusza na poszukiwanie kwiatów. Im dalej idzie, tym piękniejsze okazy widzi. Przygoda nie doprowadza jednak do zrobienia wianków, a do porwania dziewczynki przez Plutona.
Gdy Ceres dowiaduje się, że córka zaginęła, rusza na jej poszukiwania.

To tyle jeśli chodzi o samą fabułę. Większość z nas przerabiała w szkołach różne mity, więc mogę powiedzieć, że nie różnią się one od tego. Poza tym, że tutaj mamy rysunki, które wprowadzają nas w cały klimat.
Jak zobaczyłam to wydanie po raz pierwszy, to zastanawiałam się czy nie jest to po prostu jakaś grubsza broszura, ale ma to jakiś klimat.

Nie mogę oczywiście pominąć pracy lektorów, którzy włożyli masę pracy we wszystkie czytane historie. Sama włączyłam pierwszą płytę i słuchałam. Głos pana Krzysztofa Tyńca idealnie pasuje do opowiadania. Przyznam szczerze, że zamiast wsłuchiwać się w Nasiona granatu, skupiłam się na spokojnym głosie, który wprowadził mnie w stan relaksu. Odczuwałam dreszcze na plecach i myślę, że włączyłabym tę płytę ponownie, gdybym potrzebowała czegoś w stylu muzyki relaksacyjnej! Polecam wszystkim zestresowanym miłośnikom mitów! ^_^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka