wtorek, 6 października 2020

[PATRONAT] "Tajemnica starego kurhanu" Jacek Mariusz Wicher


Tytuł: Tajemnica starego kurhanu  Autor:Jacek Mariusz Wicher   Wydawnictwo:AlterNatywne Liczba stron: 394 Ocena:7/10 

-Kto tak dobrze zna ludzi jak ja, kocha psy - odpowiedział, wzbudzając tym pewną konsternację wśród zebranych gości.

Tytuł w moje ręce trafił w kompletnej ciemności, więc nie miałam pojęcia co tam trzymam. Okazało się, że to kolejne dzieło spod skrzydeł AlterNatywne, a w dodatku także pod naszym patronatem.
Do miasteczka wprowadza się nowa rodzina. Joanna i Jack wraz z synami - Lucasem i Maxem. Tuż zaraz za nimi drepcze Sally Mandry, która niczym dobry anioł stróż przychodzi zawsze wtedy, kiedy dzieci potrzebują pomocy. Ciekawscy chłopcy mieszkający w pobliżu lasu dość często przyciągają kłopoty. 
Im dłużej Strongwindowie przebywają w nowym miejscu, tym jego mieszkańcy zaczynają być coraz mniej przyjaźni. W dodatku coraz więcej sytuacji sprawia, że Joanna ma ochotę wynieść się z powrotem do miasta. 
Tutaj pojawia się legenda o złej władczyni Olli, która żądna krwi przed laty sprowadziła coś w rodzaju klątwy na kurhan w którym została pochowana. 

Początkowo sądziłam, że całość będzie obyczajówką o rodzinie, która zaczyna nowe życie. Chociaż byłam niemal pewna, że na tym się nie skończy, bo w końcu AlterNatywne zawsze mnie w pewien sposób zaskakuje brakiem przewidywalności fabularnej.
Same postacie są zwyczajne i to tak zwyczajne, że nie wiem co mogłabym o nich napisać. To trochę tak, jakbym chciała opisywać własnych sąsiadów. Czy ktokolwiek uważa swoich sąsiadów za wystarczająco interesujących, żeby poświęcić im jakieś kwieciste opisy?
Mój sceptycyzm skierowany był głownie w stronę samej Sally. Kobieta, która pojawia się wszędzie, do tego zdaje się jakby wiedziała wszystko, sporo pomaga, a w dodatku ingeruje w życie rodziny co sprawiło, że miałam mieszane uczucia czy w przyszłości nie obróci się to na ich niekorzyść.

Całość mogłabym podzielić na trzy części. Pierwsza z nich opowiada o początkach Strongwindów, końcówka również. Natomiast środek jest cofnięciem się do zamierzchłych czasów, gdzie cały ambaras z kurhanem się zaczął. Szczerze mówiąc, to początkowo nie uśmiechała mi się historia o żołnierzach i wojnach, ale z biegiem stron tak się wciągnęłam, że byłam bardziej ciekawa perypetii bohaterów z legendy, aniżeli tych, których w głównej mierze dotyczyła akcja.
Do tego wszystkiego jest szczypta miłości, lekki dreszczyk emocji i pies. 
Historia jest ciepła i przyjemna. Dość szybko mi się ją czytało, choć punkt kulminacyjny do którego dążyła akcja był niewyraźny i słaby. W tym znaczeniu, że prawie niezauważalny, bo spodziewałam się czegoś więcej, ale w porządku. Jeśli tak miało być, to okej. 

Poza tym jednym małym szokiem,albo jego brakiem było dobrze. Mniej przyjemne w odbiorze są dla mnie książki, gdzie akcja skupia się na dzieciach, bo mają jako bohaterowie ograniczenia w postaci starszych ludzi dookoła, jednak tutaj nie było to tak rażące i nie wprawiło mnie w stan niechęci.

Pozdrawiam, Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka