wtorek, 17 listopada 2020

"Berło ziemi" A. C. Gaughen

 


Tytuł: Berło ziemi  Autor: A. C. Gaughen Tłumaczenie:Emilia Skowrońska  Wydawnictwo: Uroboros Liczba stron:462 Ocena:8/10

-Zrozumiałam, że to było tylko wyobrażenie młodej dziewczyny o miłości i że miłość jest czymś, co rośnie między dwojgiem ludzi. I są chwile, w których jest dla mnie miły, troskliwy i czuję coś w rodzaju nadziei, ale nienawidzę tych chwil bardziej niż innych, bo one oznaczają, że zaczynam traktować brak przemocy jak miłość.

Coś w książkach na pograniczu fantastyki z domieszką romansu sprawia, że nie do końca wiem czy w całej historii bardziej chodzi o wątek miłosny, czy może o początkową główną myśl prowadzącą całą akcję do przodu.  Często zdarza się główny nurt zostaje po drodze zjedzony na rzecz nakarmienia uczuciowych perypetii bohaterów 

Shalia to główna bohaterka, która w imię pokoju postanawia wyjść za mąż za władcę Krain Kości- Calixa. Jest córką pustyni, jest dzika, silna i nieposkromiona. Do tego żyje nadzieją na bezpieczną przyszłość dla rodziny. Poza waleczną stroną nadal jednak jest kobietą, która pragnie doświadczyć prawdziwej miłości - tak jak jej rodzice. 
Gdy wyrusza na spotkanie swojego męża, targają nią różne emocje. Od pierwszych chwil jednak nie wszystko idzie tak, jak powinno. Rytualne ściągnięcie welonu przypada w udziale bratu władcy, a noc poślubna jest wbrew oczekiwaniom dziewczyny nieprzyjemna i bolesna.
W zupełnie obcym miejscu, mając przy sobie tylko brata, Shalia stara się przetrwać i być silna. Pragnie lepszego jutra dla ludu. Zadanie jednak nie jest łatwe zwłaszcza gdy w grę wchodzi okrucieństwo i bezwzględność Calixa, którego szalone plany z dnia na dzień są coraz straszniejsze. Dziewczyna pragnie go zmienić, jednak zaczyna przekonywać się, że jest to niemożliwe. Niespodziewanie odkrywa drzemiące w sobie moce żywiołu i znajduje oparcie w kimś, na kim nie powinna polegać.

Prawdziwa władza nie zmusza innych, by się przed nią korzyli.

 Protagonistka nie jest słaba, aczkolwiek jej siła przychodzi z czasem. Rozwój jest powolny, jednak widoczny. Przez kolejne rozdziały wielokrotnie potrafi zirytować swoją naiwnością, ustępowaniem mężowi i początkową biernością. Nie znaczy to jednak, że jest złą postacią, a wręcz przeciwnie. Ma zupełnie ludzkie odruchy i robi to, co pewnie większość zrobiłoby w takiej sytuacji.
Następny na naszej liście jest Calix. Mam nadzieję, że nie tworzy się jakiś jego fanklub, ponieważ jest on toksyczny, zadufany w sobie i egoistyczny (a to i tak dość lekkie określenia). Swoją kobietę traktuje jak rzecz - nawet powiedziałabym, że życiowy ozdobnik, którym trzeba się chwalić. Ma manię kontroli i nikomu nie ufa. W jednej chwili potrafi mówić słodkie słówka, żeby chwilę później robić coś kompletnie rujnującego wizerunek opiekuńczego władcy
Gdy ta dwójka się spotyka, wygląda to jak sprowadzanie Shy do parteru, jakaś próba udowodnienia własnej potęgi no i bierność ze strony dziewczyny, która chyba w tym wszystkim jest najbardziej irytująca.

Do tego dochodzi wątek mocy żywiołów, których Calix za wszelką cenę chce się pozbyć. Informacje nie są obszerne w tym temacie i mimo że wiele sytuacji dzieje się z ich pomocą, a postaci z takimi mocami jest dużo, to jednak nie za wiele możemy o nich powiedzieć. Historię widzimy z perspektywy Shy, która sama nie do końca rozumie jak wszystko działa, więc najprawdopodobniej dalsze tomy odkryją przed nami coś jeszcze.

Teraz mogłabym przejść do tej równowagi między fantastyką,a wątkiem miłosnym, ale ciężko tu odróżnić co jest czym. Małżeństwa z Calixem nie mogę uznać za miłość, a raczej smutny obowiązek, który wymaga wielu poświęceń. Nawet jego chwilowe ludzkie odruchy nie są w stanie wynagrodzić bohaterce (oraz mi jako czytelniczce) jego osoby. 
Oczywiście jest ktoś jeszcze i muszę przyznać, że relacja ta jest subtelna, choć wyraźnie dostrzegalna. Wszystko rozwija się powolutku doprowadzając czytelnika na skraj zniecierpliwienia.
Samej fantastyki jest sporo, jednak niekoniecznie ze strony naszej bohaterki. To bardziej chaos, którego jeszcze do końca nie rozumie.

Co mi się podoba, to to, że autorka faktycznie pozbywa się bohaterów z historii. Wiem, że nie jest to coś, na co czytelnicy czekają, ale z drugiej strony powieść jest dzięki temu nieprzewidywalna i trzyma w napięciu. Jeśli wiedziałabym, że wszystko może i gładko nie pójdzie, jednak nikomu nic się nie stanie, to nie wzbudziłoby to takich samych emocji jak nerwowe czytanie dalszego ciągu w oczekiwaniu na to czy wszyscy dotrwają do zakończenia.

-Każdy chce wiedzieć, że może być kochany, nawet jeśli ujawni swoje najbardziej potworne oblicze - odparł.

Pomimo wielu trudnych wydarzeń, to pozycja nadal wydaje mi się być słodszą wersją ciężkich tematycznie powieści w tej kategorii, jednak myślę, że jest warta uwagi. Dla miłośników romansu, toksycznej miłości, magii, bitew, a jednak bez ostrego języka i typowej dla niektórych fantastycznej brutalności! 

Pozdrawiam i polecam, Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka