czwartek, 12 listopada 2020

"Wstrząsy wtórne" Marko Kloos

 


Tytuł: Wstrząsy wtórne  Autor: Marko Kloos Tłumaczenie:Piotr Kucharski  Wydawnictwo: Fabryka Słów Liczba stron:363 Ocena:5/10

Bomby były bronią tchórz, anonimową i niewymagających zbliżenia się do wroga, stanowiącą całkowite przeciwieństwo kurki. Zabijanie w taki sposób było niehonorowe, świadczyło o braku odwagi.

Science-fiction raczej nie należy do kategorii po którą sięgam często, a tak właściwie, to staram się po taką nie sięgać wcale. Jednak skrzydła Fabryki słów skłoniły mnie do tego, żeby dać szansę czemuś, za czym nie przypadam. W końcu w przypadku kryminałów się sprawdziło.

Okładka, mimo że wygląda imponująco, to jednak nadal przedstawia klimaty życia w kosmicznej przyszłości, które nigdy nie kojarzyły mi się z ciepłymi opowieściami.

Głównym bohaterem jest Aden, a przynajmniej tak myślałam, dopóki nie okazało się, że historia przedstawiona jest w różnych miejscach o połączonych ze sobą ludziach. Mężczyzny jest jednak najwięcej, a historia zaczyna się w miejscu, gdzie zostaje on wypuszczony na wolność po pięciu latach ekskluzywnej niewoli w kraju nieprzyjaciela. Gdy wychodzi na wolność zaskakują go zmiany jakie dokonały się w tym czasie. Ludzie żyją wspólnie, mimo że on jako Gretyjski jeniec, nie czuje się między ludźmi tak swobodnie. 
Minęło pięć lat od straszliwej wojny i wszystko wydaje się wracać do normy, a ludzie zaczynają znowu sobie ufać i wspólnie żyć. Pojawiają się jednak nieuchwytni wrogowie, którzy próbują zburzyć z trudem odbudowywane zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Kto włada tak niesamowitą technologią? A przede wszystkim - komu zależy na konflikcie?

Sceptycyzm vs. Fabryka Słów stoczyły tym razem cięższą batalię niż kiedykolwiek wcześniej. 
Coś, co jest plusem i jednocześnie minusem, to budowanie przez autora  rzeczywistości (albo jej holograficzny odpowiednik) na nowych regułach. Z jednej strony mamy inne miejsca, zasady, zwyczaje, sposób życia i historię, a z drugiej (tej mniej przyjemnej), gdzie pojawiają się nowe słowa, które oznaczają coś, ale niekoniecznie dla osób spoza tego świata. Przez słowa, które trzeba jakoś podczas czytania zobrazować, świat wydaje się być bardziej zniekształcony, co uniemożliwia płynne czytanie.

Poza tym są bohaterowie, którzy są początkowo jak roboty. Okute w niesamowite pancerze, z nowymi umiejętnościami i cholernie czujni na wszystko dookoła. Mam wrażenie, że zwykle literatura sci-fi wieje takim chłodem w relacjach, jakby wraz z nową erą w życiu ludzi trzeba było się pozbyć pewnych uczuć i przywiązania do innych. Chyba przez to się tak ciężko to czyta. Gdyby można było doświadczać relacji międzyludzkich, całość na pewno byłaby lżejsza w odbiorze. 
Tutaj jest jednak wszystko dokładnie wykalkulowane. Co nie znaczy, że nie przejawiają się jakieś drobne odruchy głębszych uczuć.

Zakończyłam tom pierwszy i po drugi sięgnęłabym tylko po to, żeby zobaczyć cały rozwój przyszłych, a nawet bardzo przyszłych wypadków, choć nie wiem czy nawet to skłoniłoby mnie do kontynuowania przygód w żyrokopterze.

Pozdrawiam, Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka