"Kiedy podłączono mi internet, byłam szczęśliwsza, niż gdyby przystojny facet spojrzał na mój tyłek i poprosił o numer telefonu."
Blogerka z pazurem (zazwyczaj)
Główna bohaterka, Katy Swartz, to siedemnastolatka, która zaczyna od nowa w Wirginii Zachodniej. Na początku wydaje się trochę zagubiona i pechowa (magnes na kłopoty), co bywało irytujące. Miała momenty, gdzie zachowywała się dziecinnie, ale z czasem pokazuje pazur. To dziewczyna, która ma głowę na karku i potrafi się postawić, co ratuje jej wizerunek. Jej zadziorność i lojalność sprawiają, że mimo wad, łatwo jej kibicować.
"On i ten jego cholerny długopis!"
Najprzystojniejszy dupek w okolicy
Z Daemonem Blackiem mam większy problem. To typowy „zły chłopiec” – nieziemsko przystojny, ale jego charakter to twardy orzech do zgryzienia. Był arogancki, opryskliwy i momentami zachowywał się jak skończony dupek. Jego próby manipulacji i ciągłe odpychanie Katy były dla mnie męczące. Dopiero z czasem, gdy odkrywamy jego nieziemską naturę i potęgę, postać nabiera sensu, ale polubienie go zajęło mi sporo czasu.
Za to jego siostra, Dee, to absolutny promyk słońca. Jest otwarta, energiczna i autentyczna. To zdecydowanie najjaśniejszy punkt tej historii i postać, którą pokochałam od pierwszej sceny za jej normalność i ciepło.
Kosmici zamiast wampirów
Muszę przyznać, że motyw kosmitów w romansie młodzieżowym to strzał w dziesiątkę. Jennifer L. Armentrout kupiła mnie samą pomysłowością – to powiew świeżości w gatunku. Fabuła jest momentami przewidywalna, ale sam pomysł na rasę Luxenów intryguje. Początek był dla mnie zbyt powolny, akcja długo się rozkręcała, ale kiedy już ruszyła – stała się bardzo dynamiczna. Styl autorki jest niezwykle lekki i płynny, więc przez tekst się mknie.
"Założę się, że piszesz moje imię na zeszytach, w kółko i w kółko, z małymi serduszkami nad nim."
Chemia czy toksyczność?
Czuję jednak lekki niedosyt w kwestii romansu. Wątek opiera się na schemacie hate-to-love (od nienawiści do miłości), ale tym razem chemia nie do końca mnie przekonała. Może już z tego wyrosłam, a może zachowanie Daemona było zbyt odpychające. Humor sytuacyjny i potyczki słowne były świetne, ale wielkich fajerwerków w sercu nie poczułam.
Werdykt: Przyjemna odskocznia
Reasumując, żałuję trochę, że nie przeczytałam „Obsydianu” kilka lat temu – wtedy pewnie bym przepadła. Dziś doceniam ciekawy pomysł i lekkość, ale widzę też schematy. To dobra, niezobowiązująca rozrywka, która zapewnia kilka godzin relaksu w towarzystwie nieziemskich istot. Jeśli lubicie motywy paranormalne w lżejszym wydaniu – warto sięgnąć.

Sara Kałecka
Popkultura pod lupą. Łączę światy: od romantasy po literaturę faktu, od RPG po The Sims. Szczere opinie, które oszczędzą Twój czas i portfel.💰
Więcej o autorze

!["PYŁ" [Ostatni tom trylogii "SILOS] Hugh Howey](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnioki9EQ7mjpbDgGRjl8oQWSfTc48RgQmrIhkV4HrRCxY8PkjmueEP4G_rxCzs7UYlZT1uUAQ_XCfbTK8esKskb9Wfa7o41zaPVJnKzvC5yZgQgUkBaOmbctATu9j8S0yTfxR_Yiyn53B/s640/80509085_2470876029897331_4180066453996699648_n.jpg)


Komentarze: