Tytuł: Manwhore +1
Autor: Katy Evans
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Moja ocena: 7,5|10
Jesteś jedynym niebem, które dla mnie istnieje Rachel. A nawet gdybyś była piekłem, grzeszyłbym całe moje życie, żeby tylko być z Tobą.
Katy Evans to autorka m.in.
serii Manwhore oraz Real, mieszka w Południowym Teksasie wraz z mężem, dwójką
dzieci i trzema psami. Katy to wszechstronna kobieta, w wolnych chwilach
piecze, wychodzi na wycieczki, ale przede wszystkim jest prorodzinna.
Miłość jest równie zmienna, jak niebo czy ocean: nie znika, ale nie zawsze jest słoneczna, czysta czy spokojna.
Manwhore +1 to kontynuacja powieści
o Rachel i Malcolmie, ale czy była równie wciągająca co pierwsza? Cóż, ciężko
to stwierdzić, ponieważ wkradła się lekka monotonia i podobieństwo do setki
innych powieści erotycznych, choć ta zaczęła podchodzić pod obyczajówkę. Rachel
stała się osobą zbyt uległą i zależną od Malcolma, nie jest już tak
pewna siebie, a to psuje tylko fabułę,
którą autorka wykreowała na początku ich historii. Bohaterowie, choć tacy sami
to zmienili się w moich oczach, gdy po lekkich innowacjach w ich zachowaniach
zmienił się także charakter. Przede wszystkim Rachel zrobiła się irytująca i
nie potrafiła ogarnąć swoich uczuć, rozumiem miłość miłością, ale taka
desperacja jest aż nienaturalna. Malcolm… Tak jego dalej uwielbiam, a nawet to,
że doprowadzał Rachel do takiego stanu po zaledwie paru tygodniach znajomości.
Uczucie, które ich łączy z całą pewnością nie jest zwykłą miłością. Bardzo
podoba mi się to, jak Saint traktuje Rachel, wszystko robi z szacunkiem i uwielbieniem,
kto nie chciałby takiego mężczyzny… Zwróciłam też uwagę na to, że mimo swojej
przeszłości był jej wierny i za wszelką cenę pragnął tylko jej. Chicago jakie
wykreowała autorka jest z pewnością bardzo przychylne Saintowi i M4, ale do
Rachel podchodzą różnie, mężczyźni oczywiście się oglądają, ale kobiety plują
jadem i nie aprobują ich związku, tylko dlatego, że jej najzwyczajniej
zazdroszczą. Moją ulubienicą w tej części Manwhore była Gina, choć pojawiała
się tam rzadko, to skradła moje serce swoją miłością do przyjaciółek i
opanowaniem jeśli chodzi o zbędne emocje. Ekscytacja książką nadeszła pod
koniec, gdy akcja przybrała bardzo korzystny obrót. Z całą pewnością Katy Evans
postarała się i zafundowała nam sporą dawkę emocji, które no cóż mogły odurzyć
i wciągnąć w świat pełnego miłości i sławy. Autorka pisze lekkim i zrozumiałym
językiem, a to ogromny plus, czyta się przez to niesamowicie szybko i
przyjemnie, teksty urozmaicane energią i sercem jaki wkładała w to Katy oraz
opisy, które dały wyobrażenie nie tylko o miejscach, ale bohaterach godnych
uwagi.
Powiedziałaś mi kiedyś, że pragniesz, aby świat znieruchomiał. Że potrzebujesz do tego bezpiecznego miejsca. Chcę być dla ciebie tym miejscem.
Podsumowując,
Manwhore +1 to opowieść pełna emocji, które silnie wpływają na czytelnika. Osobiście uważam, że Katy Evans przekazuje nam w historii Rachel i Malcolma, iż wszystko jest możliwe, a wybaczenie to najsilniejsza broń jaką możemy się posługiwać. Największą przyjemność sprawiły mi spekulacje odnośnie ich związku, a spełniły się w większości. Żarliwa miłość czy może raczej desperackie pożądanie mężczyzny o silnej pozycji społecznej? Och tego musicie dowiedzieć się sami, a ja tylko powiem, że autorka was nie zawiedzie.
Manwhore +1 to opowieść pełna emocji, które silnie wpływają na czytelnika. Osobiście uważam, że Katy Evans przekazuje nam w historii Rachel i Malcolma, iż wszystko jest możliwe, a wybaczenie to najsilniejsza broń jaką możemy się posługiwać. Największą przyjemność sprawiły mi spekulacje odnośnie ich związku, a spełniły się w większości. Żarliwa miłość czy może raczej desperackie pożądanie mężczyzny o silnej pozycji społecznej? Och tego musicie dowiedzieć się sami, a ja tylko powiem, że autorka was nie zawiedzie.
Pozdrawiam, Sara ❤
Moim zdaniem, pierwszy tom był zdecydowanie lepszy i pełen emocji. Z kolei "Manwhore+1" był monotonny i przewidywalny. Co nie zmienia faktu, że nadal darzę ogromną sympatią Malcolma :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Zgadzam się z tobą, faktycznie mało inicjatywy było trzeba włożyć w rozkminienie dalszych działań. Tak Malcolm to ideał *-*
UsuńPozdrawiam ciepło,
Sara
Nie czytałam tego i chyba nie zamierzam bo z tego co tu przeczytałam to erotyk, a ja takich książek nie czytam. Pozostanę przy świecie fantasy 😄 ale recenzja jak zawsze 😍😍😍😍 wiesz, że kocham czytać twoje recenzję 😘😘😘
OdpowiedzUsuńA może spróbuj? Czasem historie w nocy opisane wcale nie są takie erotyczne ^^ dziękuję, to bardzo mile z twojej strony ❤❤❤
UsuńJakoś mnie to nie interesuje 😉 może jeszcze nie jestem gotowa na takie książki 😉 może kiedyś się przekonam 😃😄
UsuńBardzo dobra seria, jestem naprawdę miło zaskoczona :)
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba, mam nadzieję, że na kolejnej części się nie zawiedziemy :)
Usuń