wtorek, 26 września 2017

"Szamanka od umarlaków" Martyna Raduchowska


Tytuł: Szamanka od umarlaków

Autor: Martyna Raduchowska

Ilość stron: 416

Wydawnictwo: Uroboros

Moja ocena: 7,5|10







"Ida zwyczajnie miała Pecha. Chociaż nie, to nawet nie było tak: to Pech miał Idę."

    Przyznam od razu, że miałam pewne obawy przy sięganiu po tę książkę, głównie błahe powodu. Spokojnie, zniknęły jak bardziej zagłębiłam się  w lekturze. Co mnie dziwi najbardziej, to to, że dopóki nie dostałam książki do ręki, nie wiedziałam bardzo istotnej informacji, a mianowicie, że jest to powieść polskiej autorki. Nie pytajcie jak, przecież patrząc na okładkę widzi się nazwisko, a jednak nie utkwiło mi na tyle w pamięci żeby zapobiec mojemu zdziwieniu (nie czytałam opisu, brałam w sumie w ciemno).
"Fotografia potrafi uchwycić chwilę, utrwalić moment z idealną dokładnością. Każdy stanowi perfekcyjne odzwierciedlenie rzeczywistości. (...) Indianie wierzyli, że utrwalona na kliszy podobizna człowieka jest cząstką jego samego. Według nich fotografia odrywa, zatrzymuje w czasie i zamyka w sobie fragment duszy"
    Dobra przechodząc jednak do samej recenzji. Ida Brzezińska to niemagiczna (a przynajmniej tak myśli) czarna owca rodziny, która jest wielkim rodem czarodziejów, wróżów i telepatów, dziewczyna odrzuca wszystko co magiczne i za wszelką cenę pragnie Normalności, która raczej nie jest jej pisana. Pierwsze wrażenia na temat Idy? Dość porywcza młoda kobieta, nie zdająca sobie sprawy z potęgi, którą w sobie nosi, a jednocześnie praktycznie odrzuca. Przyjdzie na nią czas szybciej niż mogłoby się to wydawać. O dziwo nie była postacią irytującą, przyznam że nawet wręcz przeciwnie.

 Co najbardziej mnie denerwowało to narracja, która psuła nieco estetykę książki, dość nachalna i surowa, tak jakby autorka nie mogła się zdecydować na jeden sposób. Dobra przyznaję, że w sumie denerwowała mnie pewna postać, o której nie bardzo mogę powiedzieć, bo no cóż szkoda byłoby wam psuć lekturę. Jak sam tytuł mówi Ida jest, a przynajmniej będzie Szamanką od umarlaków, jeszcze nie miałam okazji czytać książki o podobnym motywie, więc nie mam zbytnio do czego porównać, niemniej jednak fajnie, że ktoś spojrzał świeżym okiem na sprawy medium czy ogólnie umarlaków. O innych bohaterach nie powiem nic, bo mogę przez przypadek powiedzieć za dużo, ale wiadomo, że jest jakiś ciemny charakter, krótko mówiąc jet co eksplorować.
"Wcześniej cię o to nie pytałam, bo jakoś nie było okazji, ale... - Ida rozejrzała się wokół - ale kto tak okropnie dusi kota?"
  Autorka ma bardzo oryginalny sposób pisania, nieokreślony w jednym kierunku i lekko nieoszlifowany, ale za to nadrabia kreatywnością i solidnym researchem. Jak tak dłużej się zastanowiłam to jest to książka bardzo podobna do Żniwiarza. Fabuła jest odrobinkę oklepana jeśli chodzi o pierwsze około sto pięćdziesiąt, dwieście stron, niemniej jednak wszystko zostało nadrobione w reszcie książki. Okładka, to to, na co zwróciłam uwagę od samego początku i zawróciła mi w głowie na tyle, że nie zwróciłam uwagi na nic innego. W sumie to jest dość straszna i nie powiedziałabym, że jest to fantastyka, tylko bardziej horror, być może spowodowane jest to motywem lustra, które zwykle wprowadza aurę niepokoju i w książce odgrywa bardzo ważną rolę.
 
Czuję pewien niedosyt po tej powieści, tak jakby zabrakło... No nie wiem z dwadzieścia stron. Nie powiem, że nie było romansu, bo był ale ukazany subtelnie i jednak fantastyka brała górę, ale BYŁ. Przechodząc do podsumowania, zaznaczę raz jeszcze plusy i minusy, a zacznę od tego drugiego. Narracja w niektórych momentach sprawiała, że miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy, była czytelna i owszem, ale niestety była bardzo irytująca i psuła jakość czytania. Nie zabrakło też denerwujących bohaterów drugoplanowych. Teraz czas na plusy, przede wszystkim ciekawa fabuła, już nawet jestem w stanie wybaczyć oklepany wstęp, a także przyciągająca wzrok, nieco niepokojąca okładka. Ostatni plus to bohaterka, która ma na tyle rozumu żeby nie ufać każdemu napotkanemu człowiekowi (czy wręcz przeciwnie).
"To pieśni umarłych. Nie wszystkich, ma się rozumieć, ja na ten przykład nie zamierzam tak wyć"
Podsumowując podsumowanie, jest to książka godna polecenia pod względem fabularnym, a okładka to idealna zdobycz dla srok. Polecam każdemu, kto gdy nadchodzi jesień potrzebuje bodźców, które pobudzą do działania. Ja niestety łapię lenia :/ Co polecacie na zwalczenie bestii? :D

Pozdrawiam ciepło,
Sara ❤
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka