środa, 22 sierpnia 2018

[FILM] Slender Man


     Dawno nie recenzowałam żadnego filmu, a mój pobyt w kinie troszkę mi o tym przypomniał. Odkąd pamiętam po internecie krąży creepypasta o Slendermanie, w razie gdyby ktoś nie był wtajemniczony - jest to wysoka postać (ok. 2 metrów, inni mówią, że 4) z nienaturalnie długimi kończynami (posiada także macki) i co najbardziej charakterystyczne, bez twarzy. Porywa i pożera dzieci i nastolatki, no i w sumie jak każdy, no prawie każdy byt z legend miejskich jej wywoływany przez tych, których porywa.
           Opis:
     Małe miasteczko w Massachusetts, cztery uczennice przystępują do rytuału, mającego zdemaskować Slender Mana, postać żyjącą w tradycyjnych przekazach ludowych. Kiedy jedna z nich znika w tajemniczych okolicznościach, zaczynają podejrzewać, że może jednak Slender Man istnieje naprawdę, a ich koleżanka właśnie stała się jego ofiarą…
     Dobrze, skoro już co nieco wiecie, przejdę do filmu. Głównymi bohaterami są cztery przyjaciółki (troszkę schematyczne, prawda?), które tak na oko wyglądały na 16 może 17 lat, a każda z nich była w innej sytuacji materialnej czy też duchowej. Wren, Hallie, Katie i Chloe postanowiły wezwać Slendermana, dowiedziawszy się o nim od chłopaków, którzy suma summarum stchórzyli i to one go wezwały, wystarczył jeden filmik. No nie powiem, od zawsze niemal byłam pewna, że doczeka się ekranizacji, twórcy mieli spore pole do popisu, ale... Szały niestety nie było. Oglądając zwiastun, (który zostawiam poniżej) i kupując bilet po kilkukrotnie przeczytanym opisie spodziewałam się z goła czegoś innego, a tu po seansie okazało się, że wiele, a nawet zbyt wiele zostało pokazane w zwiastunie.





Dobry horror, to to, raczej nie był - jumpscare'ów zbyt wartościowych nie zrobiono, efekty specjalne również nie powalały, ale warto poczekać do końca, choćby po to, aby zobaczyć w całej krasie Slendermana. Plusem również było to, że nawet trzymał w napięciu i to przez większość filmu. Gra aktorska nie była najgorsza - przypuszczam, że ratowały ją głównie Joey King (znamy ją m.in. z Obecności czy Wish Upon) oraz Annalise Basso (Oculus czy Ouija: Origin of evil). Raczej będzie się zaliczać do horrorów niskich lotów, który posłuży za jednorazową rozrywkę. Przyznam, że film był dobrym dodatkiem do miło spędzonego czasu z bliską mi osobą. Nie powiedziałabym, że polecam, ale jeśli się lubi przekąski, to nachosy z salsą i duża pepsi są świetnym towarzyszem ( opanowałam to na reklamach, ale przypuszczam, że nie byłam jedyną taką osobą)



Pozytywy:
  1. Slenderman był całkiem ładnie "oprawiony graficznie", choć raczej nic trudnego w tym nie było i Javier jest dosyć znaną postacią w horrorach.
  1. Nawet trzymał w napięciu, choć nic strasznego tam nie było.
  1. Zakończenie (nieco psychodeliczne) było dosyć mroczne.
Negatywy:
  1. Jumpscare'y były niestety słabe i przewidywalne.
  1. Twórcy niezbyt postarali się o trzymającą się kupy fabułę.
  1. Niektóre fragmenty były albo idiotyczne, albo po prostu śmieszne.




Oceny:
IMDb: 3|10   Filmweb: 3.9|10   Rotten Tomatoes: 10%   Moja ocena: 4|10 (+za grę Javiera Botet, +za trzymanie w napięciu, +intrygujące zakończenie, +za dobry, ale nie oddający rzeczywistości zwiastun)


Główni bohaterowie:
Slenderman - Javier Botet
Wren - Joey King                                          Reż. Sylvain White 
Katie - Annalise Basso                                 Premiera: 17 sierpnia 2018 r. (Polska)
Hallie - Julia Goldani Telles
Chloe - Jaz Sinclair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka