niedziela, 31 marca 2019

"Atak Zombie"

Nazwa: Atak Zombie  Wydawnictwo: FoxGames  Czas gry: około 60 minut  Moja ocena: 3,5|6




      Uwielbiam gry planszowe, ostatnimi czasy wolę te mniej zaawansowane czy rozbudowane, głównie ze względu na czas, którego ewidentnie mi brakuje. Gra kojarzy mi się z The Walking Dead i w sumie jest do tego bardzo, bardzo podobna.
     Rozgrywka jest dosyć długa, uzależniona od naszych wyborów no i ekwipunku, warto włączyć logiczne myślenie i koncentrację, bo każdy nasz błąd daje nam ostro w kość. Przyznam się szczerze, że spodziewałam się czegoś bardziej wzbudzającego emocje, czegoś co wzniesie nas na wyższy poziom i zmusi niemalże do ostateczności ( nie mówię tu oczywiście o zerwaniu przyjaźni jak po rozgrywce monopoly, ale coś troszkę zbliżonego. Podobał mi się fakt gromadzenia surowców - leki, amunicja itp., oczywiście dużą rolę odgrywały też karty tzw. wydarzeń i ustanawiały po części nasze ruchy, są także znaleziska. Ja grałam tylko z jedną osobą, ale przypuszczam, że jeśli są przynajmniej trzy osoby, to rozgrywka jest nieco ciekawsza. Na pudełku napisano, że ta gra trwa około 60 minut, nam zajęło to raz troszkę mniej, a raz troszkę więcej, więc w sumie wszystko zależy od tego, jakie wybory podejmiemy, no i oczywiście czy hordy zombie nas nie zabiją.

     Teraz przejdziemy do faktu, który nieco mnie zniechęcił, a mianowicie instrukcja obsługi, jest to dosyć obszerna gra, więc wiadomo, że żeby wszystko było jasne to musi instrukcja również być dosyć rozbudowana, ma 19 stron i raczej nie zachęca nas ilością tekstu, bo samo przeczytanie to pikuś, ale zrozumienie i objaśnienie tego innym graczom jest już nieco trudniejsze i bardziej zagmatwane. Oczywiście nie uważam tego za coś złego, ale nowych uczestników z całą pewnością troszkę zniechęca ilość informacji i zasad do zapamiętania, bo ja wychodzę z założenia, że najważniejsze jest to żeby się dobrze bawić.

     Ogromnym pluszem jest oprawa graficzna, która aż cieszy oko swoim dopracowaniem, nie jestem specem jeśli chodzi o grafiki, bo sama ledwo obsługuję Photoshopa czy Corela, ale moim laickim okiem stwierdzam estetyczne wykonanie no i ogromną dbałość o szczegóły. Myślę, że oprawa graficzna jest dosyć ważna w grach planszowych, bo nie ukrywajmy, że cały czas musimy na to patrzeć i chyba lepiej jest patrzeć na coś ładnego i estetycznego. Wiadomo nie od dziś, że ludzie są głównie wzrokowcami i przykładamy dosyć sporo uwagi do walorów graficznych.

     Gra nie składa się tylko z jednej planszy - w pudełku zastaniemy główną planszę, która pozwala monitorować przebieg gry, a także widać na niej pasek z atakami hord. Co więcej pokazuje kiedy powinniśmy wziąć kartę wydarzeń. Ponadto każdy gracz ma do wyboru 4 lokalizacje (4 osobne plansze), na których zaczną rozgrywkę. Są dwa rodzaje kart, które pojawiają się w grze - karty wydarzeń (36) i znaleziska (40), oczywiście wiadomo do czego służą. Jest także mnóstwo żetonów, bo aż 100, które odpowiadają za paliwo, amunicję, leki no i oczywiście żywność, żeby nie było, to nie jest koniec żetonów, bo są jeszcze zombie (80) no i beczki (32). Nie obejdziemy się także bez znaczników gracza rozpoczynającego tury i aktywności zombie, no i kart graczy (pomocy). Najlepsze zostawiłam sobie na koniec, zauroczyły mnie pionku i świetna nietypowa kostka do gry.

     Reasumując, spodziewałam się raczej większego szału, rozgrywka była w zasadzie troszkę monotonna lub ja nie ogarniam zbytnio je fenomenu. Naszym głównym celem jest przeżycie 15 tur, które zapewniają nam troszkę wydarzeń i z całą pewnością będziemy się dobrze bawić, jeśli się wkręcimy. Polecam w sumie, mimo nie do końca spełnionych oczekiwań to jestem pod wrażeniem dopracowania gry pod względem fizycznym, technicznym i graficznym. Niemniej jednak ta instrukcja obsługi jest niezwykle odstraszająca :|

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka