"Możesz zamknąć oczy i nie patrzeć na rzeczy, których nie chcesz widzieć, ale nie możesz zamknąć swojego serca na rzeczy, których nie chcesz czuć."O tej książce było dosyć głośno zanim w ogóle była premiera więc oczywiście i ja się nią zainteresowałam, tym bardziej, że porusza ona dosyć kontrowersyjny temat, który mnie dosyć zainteresował, ale też sprawił, że poczułam się troszkę niekomfortowo.
Zacznijmy najpierw od bohaterów, mamy tu Mayę i Lochana oraz Kita, Tiffina i Willę, rodzeństwo, które na dobrą sprawę ma tylko siebie, bo ojciec ich zostawił, a matka ma pewien problem. Maya ma zaledwie szesnaście lat i spadły na nią obowiązki, które raczej nie powinny występować, zmusiło ją to do wydoroślenia. To inteligentna dziewczyna, otwarta na nowe znajomości, bardzo opiekuńcza i sympatyczna. Przyznam szczerze, że niemalże od samego początku zrobiła naprawdę dobre wrażenie. Lochan z kolei jest nieco bardziej ciekawym bohaterem, nie ubliżając oczywiście Mai, ma siedemnaście lat, egzaminy końcowe na głowie i dobro rodzeństwa. Cierpi na coś w rodzaju fobii społecznej, ledwo rozmawia z nauczycielami, a co dopiero z innymi uczniami, za to w domu to zupełnie inny chłopak, nie miewa tam problemów z komunikacją. Przejął obowiązki po ojcu i wraz z siostrą muszą sprawować opiekę nad młodszym rodzeństwem, ogaryna dom, rachunki i jeszcze szkołę. nie zazdroszczę im, mają naprawdę wiele rzeczy na głowie i tylko siebie nawzajem. Sytuacja, w której się znajdują jest gorzej niż beznadziejna, ale poniekąd dowodzą, że rodzina jest najważniejsza, ale czasami coś bardzo idzie nie po naszej myśli i nasze decyzje zaczynają przynosić nam więcej problemów aniżeli korzyści.
"Nie posłucham tej tykającej bomby w mojej głowie, nie będę myśleć o przyszłości, o tej wielkiej ciemnej dziurze, w której żadne z nas nie umie egzystować, ani razem, ani osobno..."Miałam naprawdę wiele obaw przed rozpoczęciem czytania, obawiałam się przede wszystkim, że oczekiwania mnie przerosną albo, że okaże się słaba tym bardziej, że dobrze wiedziałam jakie kwestie porusza i wzbudziło to we mnie nie tylko ciekawość, ale także zmieszanie. Podczas czytania moje uczucia ulegały stopniowej zmianie i może to wygląda dziwnie, ale w pewnym momencie zaczęłam im kibicować, szczerze przeżywałam z nimi każdą chwilę. Nie spodziewałam się tak na dobrą sprawę, że się na tyle mocno wkręcę w ich historię.
Tabitha Suzuma zadebiutowała w Polsce naprawdę mocną książką, która porusza BARDZO kontrowersyjne tematy, które w prawdziwym życiu wydają się niemalże abstrakcją, czymś zupełnie niemożliwym czy oburzającym, ale gdy to czytałam to wydawało mi się, że to nic złego, że miłość to miłość, że nikt im tego zabronić nie powinien, wręcz im kibicowałam, wiem jak to wygląda, ale naprawdę tak mocno mną poruszyła, że niemalże zapomniałam co tak naprawdę porusza ta książka. Autorka ma dosyć ciekawe pióro, czyta się to przyjemnie, ale powolne prowadzenie akcji nieco mnie zniechęcało, wręcz sprawiało, że nudziły mnie niektóre momenty, wytrwałam jednak do końca. Okładka jest minimalistyczna, wiele o niej powiedzieć nie można, niemniej jednak przyciąga wzrok.
Reasumując, z całą pewnością nie jest to książka dla każdego, nie tylko ze względu na tematykę, ale także dla osób, które wolą raczej wartką akcję, będzie po prostu męcząca. Mnie przypadła do gustu, ale właśnie ta powolność była raczej nie ciekawa, mam jednak nadzieję, że kolejne jej książki będą lepsze i że powolność zostanie wyeliminowana.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)