"Każdy jest w pewnym sensie kłamcą: wobec świata, innych albo samego siebie. Ale tobie nie wystarczyło być nie do zniesienia w zaciszu domowym, musiałeś iść do telewizji i rozsiewać swoje kłamstwa po całym świecie. Jesteś uosobieniem kpiny, Sheppard."To moje drugie podejście do wyrażenia opinii na temat tej książki, nie ciężko się domyślić, że pierwsza próba niezbyt wypaliła, a w zasadzie to spaliła się na samym wstępie, a to tylko dlatego, że ta książka sprawiła, że nie miałam w sumie nic do powiedzenia, bynajmniej nie z wrażenia. Jeśli śledzicie mnie troszkę dłużej to zapewne wiecie, że ja i kryminały to niezbyt dobre połączenie, choć to w zasadzie mieszanka kryminału i thrillera ( to drugie lubię od czasu do czasu, dla urozmaicenia ). Zgadnij kto zrobiło na mnie w zasadzie dobre wrażenie, ale nie na tyle żebym była zachwycona. Początkowo myślałam, że już na samym wstępie wszystko rozgryzłam, ale bardzo się myliłam.
"Kłamstwa mogą zrujnować człowieka. (...) Mogą sprawić, że zgnije od środka."Morgan Sheppard jest głównym bohaterem, to dosyć skomplikowana postać, skrywa się za nią wiele ciekawych tajemnic, o którym myślałam, że je przewidziałam. Poznajemy go, gdy zostaje zamknięty w pokoju hotelowym wraz z piątką innych osób, które być może zostały wybrane losowo, a może zostały poddane selekcji. Morgan jest detektywem, w sumie bardzo znanym, z tego co pamiętam prowadził swoje reality show. Nie muszę chyba wspominać, że to głównie na nim skupia się fabuła, a także o tym, iż ta książka to coś w rodzaju escape room’u. Sheppard ma za zadanie odkryć kto, co, jak i przede wszystkim dlaczego. Natomiast bardzo przypadł mi do gustu sposób w jakim Morgan Sheppard został wykreowany, zupełnie jakby był złożony z bardzo wielu warstw, każda bardziej złożona od innej, to akurat bardzo dobre posunięcie Chrisa McGeorge'a, bo nie ma nic lepszego od interesującego bohatera.
Historia okazała się być w miarę interesująca, mogę śmiało powiedzieć, że mi się podobała, ale nie na tyle żeby się nią zachwycać. Podobał mi się motyw escape room’u, który w ostatnim czasie stał się popularny. Bohaterowie byli dosyć złożeni, niezbyt łatwo można było ich rozgryźć, co jest ogromnym plusem, kolejnym jest fakt, że fabuła była dosyć interesująca. Jednakże coś mi w niej nie pasowało, konkretnie nie powiem co, ale mimo iż była ciekawa to troszkę mnie nudziła, nie mam pojęcia dlaczego, niemniej jednak brakowało jej takiej… Iskry. Być może było to związane zz z tym, że ten gatunek nie do końca mi podchodzi i fakt, iż zawierał w sobie elementy kryminału troszkę mnie zniechęciły. Okładka jest prosta, ale dosyć interesująca, tytuł mocno się wybija na tle reszty, głównie ze względu na otaczającą intensywną czerwień szarość i czerń."Człowiek bez demonów przeszłości nie jest prawdziwym człowiekiem."
Reasumując, mimo wszystko coś tam na jej temat mogłam powiedzieć, może troszkę za bardzo plotłam tu od rzeczy, ale to całkiem w porządku książka, która dla mnie jest co najwyżej średnia, ale komuś może się naprawdę spodobać. Sprawiała mi momentami trudność podczas czytania, ale i tak potrafiła mnie zaskoczyć, nawet wówczas, gdy myślałam, że już ją mam.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)