wtorek, 10 grudnia 2019

"Kłamczucha" E.Lockhart

Tytuł: Kłamczucha  Autor: E. Lockhart  Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik  Wydawnictwo: Czwarta strona  Ilość stron: 320  Moja ocena: 7|10

"Istnieją siły tkwiące w twoim ciele, które nigdy cię nie opuszczą, bez względu na twój wygląd, bez względu na to, kto cię kochał albo nie kochał."
      Przyznam szczerze, że ta książka odleżała swoje na półce i gdy stwierdziłam, że już najwyższy czas się za nią wziąć, początek był ciężki, ale to akurat przeze mnie, miałam malutki zastój czytelniczy, z którego dosyć szybko się pozbierałam wraz z wzrostem akcji w książce. Nie jest to do końca książka czy raczej historia, której się spodziewałam.

     Jule West Williams to nastolatka, z tego co mi się wydaje ma 18 lat i nie do końca możemy ją poznać, to specyficzna postać, która bardzo lubi bawić się w przebieranki, zatem wszystkie wnioski są jak najbardziej prawdopodobne, ale nigdy pewne. Jedyne czego jestem niemalże pewna w jej przypadku to fakt, iż to przebiegła manipulantka, która w dodatku jest piekielnie inteligentna, irytowała mnie momentami, ale i tak jestem pełna podziwu w jaki sposób autorka ją wykreowała, okazała się być naprawdę barwną i ciekawą postacią, której pikanterii dodają tajemnice. Przyznam też, że mimo wielu sekretom dało się bez problemu przewidzieć niektóre sytuacje.

"Nie wiedziała, czy jest w stanie pokochać swoje własne sponiewierane i dziwne serce. Chciała, by ktoś zrobił to za nią, by spojrzał, jak bije za żebrami i powiedział: "Widzę twoje prawdziwe oblicze. Jest wyjątkowe i cenne. Kocham cię"."

     Bardzo istotną postacią w tej powieści jest Imogen Sokoloff, przeraźliwie bogata, ale też dosyć zagubiona dziewczyna, która mimo stabilności finansowej nie wiedziała czego oczekiwać od życia. To sierota, która została adoptowana przez Sokoloff’ów, zatem miała z Jule dosyć sporo wspólnego. Była osobą bardzo władczą, co przychodziło jej niezwykle naturalnie. Dosłownie, jak można nie kochać Imogen Sokoloff, wszyscy do niej ciągną, niczym ćmy do światła. To bardzo charyzmatyczna i charakterystyczna postać, która faktycznie skupia na sobie sporą uwagę, również czytelnika. Bardzo ją polubiłam, chętnie zobaczyłabym historię również z jej strony.

     Między tymi dziewczynami jest bardzo dziwna zależność, która sprawia, że chcemy więcej i więcej, ale potem okazuje się, że przecież książka już się skończyła. Czuję po niej spory niedosyt, który doskwiera mi do teraz, ale podoba mi się, że ta książka tak właśnie się zakończyła. To niezwykle specyficzna książka, przy której żeby się nie zgubić, trzeba się dosyć skupić. Kryminały to nie mój gatunek, bardzo się wręcz nie lubimy, a ta powieść to mieszanka kryminału, sensacji i thrillera, ta hybryda gatunkowa zrobiła na mnie przyjemne wrażenie. Nie jest to szczególnie wybitna książka, która (jak mi się wydaje) miała o wiele większy potencjał, który troszkę autorka porzuciła, ale trudno, dalej nie jest tak źle.

"Czy nasze najgorsze czyny definiują nas, kiedy żyjemy? A może ludzie są lepsi niż najgorsze, co kiedykolwiek zrobili?"

     Akcja jest dosyć zagmatwana, dzieje się szybko i w sumie „leci wstecz”, nie wiem czy ujęłam to zrozumiale, ale chodzi mi o kolejność poznawania historii, wszystko (wiadomo) wyjaśnia się na końcu, choć książka w zasadzie zaczyna się jakby od zakończenia, myślę, że wiecie o co mi chodzi. Troszkę to chaotyczne, w zasadzie jak cała powieść, ale i tak dosyć szybko i łatwo można połączyć fakty w całość. Autorka podczas kreowania bohaterów musiała być pod lekkim wpływem, ale nie mogę się zdecydować czy chodziło o kofeinę czy raczej procenty. To ciekawe postacie, ale niezwykle skrajne i momentami irytujące, nawet troszkę depresyjne – nadrabia to w całokształcie. Język jest prosty, nawet bardzo, czyta się szybko i przyjemnie, zatem nadaje się na taką troszkę zapchajdziurę w zamian za coś bardziej ambitnego. Podobała mi się pod względem fabularnym, nie była zaskakująca jakoś mocno, ale jednak przyciągała mnie relacja między Immie a Jule.

     Okładka jest w sumie dosyć ładna, na pewno odnosi się do treści co oczywiście jest plusem, wprawia w lekką konsternację i delikatny ból serca, bo szkoda obcinać takie ładne blond pukle, ale takie życie dziewczyny kameleona.

     Reasumując, nie jest to wybitna powieść, która na wieki pozostanie w naszej pamięci, ale była w porządku. Bohaterowie nie byli zbyt płascy, ale wierzę, że można było to lepiej rozegrać, to samo jeśli chodzi o wykonanie. Akcja mogłaby być mniej chaotyczna, choć to w sumie miało swój urok i na swój sposób oryginalne. Język jak już wspominałam był prosty, ale nad historią i tak trzeba się skupić, bo mimo wszystko można się pogubić – co? Kto? Gdzie? I Jak? Faktycznie nie jest jakaś bardzo wyjątkowa, ale na pewno można się za nią wziąć jeśli nic bardziej ambitnego nie ma w pobliżu.
Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka