"Uspokój się"- warknąłem. "Jesteśmy z milicji i załatwimy to jak trzeba.""Gówno załatwicie - wrzasnął. - Spierdalajcie. Zabiję go i wtedy możecie go sobie zatrzymać."
Jak na kogoś, kto starał się omijać kryminały szerokim łukiem, to wychodzi na to, że coraz częściej po takowe pozycje sięgam. Gorsze jest jednak to, że zaprzepaszczam kilkadziesiąt minut cennego snu, na przeczytanie kilku kolejnych rozdziałów akcji. Muszę przyznać, że Chirurg wzbudził we mnie ciekawość. Była ona na tyle duża, że zabrałam się za tę książkę wcześniej, mimo że mogłam wybrać pozycje, których byłam absolutnie pewna, że sprawią mi radość dziecka.
Martynka ginie w dniu swoich dwunastych urodzin. Jej okaleczone ciało zostaje znalezione niedaleko cmentarza, gdzie ktoś ewidentnie lubuje się w trupach. Nikt nie wie, kto to zrobił, ani nawet czy te dwie sprawy są powiązane. W końcu jak wielu popierdoleńców może znajdować się w Poznaniu? To pytanie często będzie zadawać sobie "zabójcza trójka", która będzie pracowała nad rozwiązaniem zagadki i znalezieniem sprawcy, a może nawet sprawców. Oczywiście nie znajdujemy odpowiedzi, jednak z każdym kolejnym dniem poszukiwań i spotkaniami z ludźmi, przekonają się oni, jak wielu degeneratów czyha dookoła.
Przejdźmy jednak do naszej ekipy od zadań specjalnych.
Dagmara, zwana Zbójem jest bohaterką niby główną, którą da się najmocniej odczuć podczas całej fabuły, mimo że o niej samej niewiele można powiedzieć. Nie jest to postać, która wybija się z grupy.
Jej partnerzy to Harry i Freddy. Ten pierwszy z nich zdecydowanie nie jest człowiekiem, z którym warto zadzierać. Nie przebiera on w środkach tak dobrze jak w kobietach. Potrafi zamącić w głowie niejednej, a nawet niejednemu. Jego znajomości i determinacja są często kluczowe. Freddy jest całkowitym przeciwieństwem chorążego. Bijące od mężczyzny profesjonalizm i spokój w połączeniu z gromadzeniem danych, i wiązaniem faktów jest tak duże, że śmiało mogłabym powiedzieć, że jest on mózgiem grupy.
Próbując bawić się w detektywa - poległam. Niestety tak rozbudowana i wypełniona różnymi postaciami książka, nie była w stanie naprowadzić mnie na dobry ślad. A może sama przeoczyłam niektóre wskazówki i uznałam je za coś nieistotnego? Muszę przyznać, że odkrywanie tajemnic sprawia frajdę, jednak nie pozwala się wykazać jak Horatiowi Caine'owi w Kryminalnych zagadkach Miami.
To, co zaplusowało, to właśnie to przeskakiwanie z postaci i ich ogromna ilość. Niczym labirynt twarzy, w którym musimy się odnaleźć, a dodatkowo szukać przestępcy, skojarzyło mi się z poplątaną fabułą niektórych dzieł fantastycznych.
Ale, ale... Żeby nie było, że wszystko było cacy i nie ma się do czego przyczepić.
Bardzo często pomiędzy jedną czynnością a drugą pojawiały się łączniki - albo papieros, albo sięgnięcie po alkohol. Chociaż może tak właśnie żyło się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Zabrakło mi też głębszego wejścia w umysł mordercy. Jego początków, które doprowadziły do późniejszych zaburzeń.
Pozycję polecam, choć z kryminałami rzadko mam styczność. Moja pewność bierze się jednak z faktu, że pochłaniałam ją późną nocą, choć powinnam przygotowywać się do egzaminów maturalnych! Na odwrocie książki jest jednak informacja, że autor jest wykładowcą na uniwersytecie, więc mogłabym powiedzieć, że to próba siły woli. Co się jednak okaże silniejsze: podręczniki czy ludzka ciekawość? ;) Pozdrawiam
Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)