czwartek, 26 listopada 2020

"Republika smoka" Rebecca F. Kuang


Tytuł: Republika smoka  Autor: Rebecca F. Kuang Tłumaczenie:Grzegorz Komerski Ilustracje: Przemysław Truściński Wydawnictwo: Fabryka Słów Liczba stron:789 Ocena:9,5/10

-Chyba chcą nas komuś przekazać - odezwał się Baji. - Powiem tyle, miło było was poznać. Z twoim wyjątkiem, Chaghan. Dziwak jesteś.
-Spierdalaj! - fuknął wieszczek.
Dzień w którym przyszła przesyłka z tajemniczą zawartością nie był jednym z tych, które nazwałabym dobrymi - brzydka pogoda odbierająca chęci na robienie czegokolwiek i kilka godzin w pracy. A to raptem dzień przed urodzinami. Gdy wróciłam zmęczona do domu, to jedyne o czym marzyłam, to łóżko, jednak wiedziona ciekawością rozpakowałam dość sporą paczkę. Kilka dobrych sekund zajęło mi zrozumienie co mam przed oczami. Momentalnie zeszło ze mnie zmęczenie, a nawet pojawił się pisk radości, a to wszystko dzięki temu, że to kontynuacja Wojen makowych. Dziękuję bardzo Fabryce Słów, która taką niespodziankę mi sprawiła (choć pewnie dla nich to też niespodzianka ;D ) 

-Nie twierdzę, że chcę go utopić w Murui - rzucił Ramsa - ale chcę go utopić w Murui.
Historię o Rin starałam się ominąć szerokim łukiem, a przynajmniej pierwszą część dopóki nie przeczytałam pierwszych kilku stron po których zostałam wciągnięta do niesamowitego świata Rebecci F. Kuang. Tym razem było tak samo - położyłam książkę na sam spód stosiku. Przyznaję, że był to masochistyczny pomysł, jednak pokierowałam się zasadą, że najlepsze zostawia się na koniec.

Republika smoka zaczyna się niespodziewanym powrotem do przeszłości sprzed dostania się dziewczyny do akademii i to z perspektywy osoby, która najprawdopodobniej w pierwszym tomie zginęła. 
Później przechodzimy jednak do samej Rin, która została wodzem cike i wykonuje z całą bandą różne misje, aby z pomocą ustawionych osobistości w świecie przestępczym, pozbyć się samej cesarzowej.
Niektóre rzeczy nie idą po jej myśli i tak właściwie to nie uważa się za dobrego przywódce. Nie do końca wie jak działać, jednak wtedy pojawia się ktoś, kto pokazuje jej kierunek. 
Hesperianie z kolei woleli zawierzyć pojedynczej boskiej istocie, zwyczajowo ukazywanej pod postacią człowieka.
-Jak sądzisz, dlaczego tak jest? - spytała kiedyś Jianga.
-Pycha - odparł. - Hesperianie od dawna uznają się za panów świata. I przyjemnie jest im myśleć, że ktoś podobny do nich stworzył cały wszechświat.
Podejście do kontynuacji przyjęłam z wielkim podekscytowaniem, który musiałam opanować po początkowym szoku, którego nie przewidziałam. Po raz kolejny musiałam dopasować twarze i role do imion, co nie zawsze było łatwe. Samo ponowne spotkanie się z Runnin też takie nie było.
Dziewczyna od wyjazdu z Tikany przeżyła wiele i to niekoniecznie dobrych rzeczy. Po kolejnych rozczarowaniach i utracie ważnych dla niej ludzi - zmieniła się.
W pierwszym tomie była nieukształtowana, uczyła się nowych rzeczy, poznawała ludzi i swoje moce. Było to przyjemne i na pewno lżejsze niż drugi tom, gdzie wszystko przewróciło się do góry nogami.

Pierwsze rozdziały to przywitanie się z Rin, która stała się zwyczajną ćpunką próbującą zagłuszyć krzyki feniksa. Charakter stał się ostrzejszy i niejednokrotnie miałam ochotę pacnąć dziewczynę w głowę. 
Opisów było tak dużo jak w pierwszej części i były równie ciekawie prowadzone przez co miałam wrażenie, że znajduję się z postaciami w książce, choć niestety tylko jako niemy obserwator.

Pojawiło się też wejście smoka i to takie konkretne, które sprawiło, że miód wylał się na moje serduszko. Smocze dziecię całe i zdrowe z niesamowitym rozmachem pojawiło się na kartach powieści i zdominowało pozycję Kitaja, który swoją osobą wiódł prym w Wojnach makowych. 
Spotkanie z dawno niewidzianymi postaciami było nostalgiczne, choć kompletnie inne niż w czasach szkolnych.

Z jednej (tej mniej przyjemnej) strony skończyły się szczeniackie czasy. Było mniej dialogów i przemyśleń, które miałam ochotę zaznaczyć i zapamiętać. 789 stron było wypełnione rozlewem krwi, zdradami i gruzami wszystkiego, co zostawiło się za plecami. Z drugiej strony na każdym rogu czekała niespodzianka, a fabuła była niesamowicie wciągająca.
Bez wątpienia polecam kontynuację tak mocno, jak poprzedniczkę i czekam tylko na wisienkę na torcie zwaną Bóg w płomieniach. 

Pozdrawiam gorąco, Klaudia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka