czwartek, 6 maja 2021

"Zapomnij o mnie" K.N. Haner

Tytuł: Zapomnij o mnie  Autor: K.N. Haner  Wydawnictwo: Kobiece  Ilość stron: 408  Moja ocena: 3,5|10
"Każdy z nas musi znaleźć swoją drogę, swój kompas, by iść ścieżką, która prowadzi we właściwym kierunku."

     Może to trochę sceptyczne podejście, ale spodziewałam się, że przyjdzie moment, w którym książka K.N. Haner mnie zawiedzie. Lubię książki tej autorki – niektóre bardziej, a inne trochę mniej, jednak ta niezbyt mi przypadła do gustu, na tę chwilę jest najsłabszym ogniwem w twórczości K.N. Haner.


     Marshall ma 28 lat i w sumie nie ma swojego miejsca na ziemi, więc trafia do Nowego Jorku z prawie czystą kartą, bo wiadomo, że każdy ma swój bagaż doświadczeń – tyle że Shall ma trochę gorzej niż przeciętna osoba. To dosyć chaotyczna postać, bardzo niezdecydowana, pakująca się w kłopoty… Nawet jakoś wybitnie się do tego nie przykładając. Marshall cierpi na głupią przypadłość pchania nosa w nie swoje sprawy i ratowania/opiekowania się kimś, kto tego niby nie chce. Mam wobec niego mocno mieszane uczucia, choć skłaniam się raczej ku niechęci, niezbyt podobały mi się jego występki, choć momentami był świetnym facetem i przyjacielem.

"Historia każdego człowieka to zbiór kolorów, od tych najjaśniejszych do tych najciemniejszych. I złudne jest, że to my jesteśmy malarzami."

     Oczywiście oprócz Marshalla mamy tu parę innych bohaterów – zacznę od Matta, bo on akurat znaczy najmniej, to brat Sary, którego w sumie niewiele interesuje, głównie on sam, jest ślepy na wiele rzeczy. Z kolei Sara to najbardziej zagmatwana postać w książce – toksyczna, niezdecydowana i bardzo pokrzywdzona. Mówi jedno, robi drugie, a trzecie myśli, można w sumie porównać ją do kamienia przywiązanego do nogi topielca… Niezbyt ją lubiłam, ciągnęła Shalla na dno, choć nie powinnam i tak jej współczułam. Kolejną postacią, która nie zaskarbiła sobie mojej sympatii, jest Jace – jego kompletnie nie trawiłam – o tyle, o ile lubię niektóre toksyczne postacie… To on jest tak arogancki, drażniący, skrajnie obrzydliwy i po prostu… Dobrze wykreowany, bo przypuszczam, że taki właśnie był na niego zamysł. Jako ostatnią zostawiam Emily – naiwna i dziewczyna bez pazura, która szybko ulega i jest po prostu mdła. Mam wrażenie, że była wypełniaczem.

     Jest mi ciężko pisać niezbyt pochlebną opinię na temat książki mojej ulubionej autorki, jednak spodziewałam się, że prędzej czy, któraś książka po prostu nie przypadnie mi do gustu. Przyznam, że to niezwykle chaotyczna powieść, trochę jakby przedobrzona, ta historia się praktycznie nie kleiła, podczas czytania zastanawiałam się, czy to aby na pewno cały czas ta sama książka, pomieszane z poplątanym – męczyłam się podczas lektury, byłam zagubiona i momentami mocno poirytowana. Nie ukrywam, że jestem zawiedziona, bo spodziewałam się czegoś po prostu innego, lepszego… A oczekiwania były dosyć spore ze względu na przywiązanie do twórczości K.N. Haner. Oczywiście jakichś wielkich zastrzeżeń co do pióra nie mam – było lekkie i dosyć przyjemne w odbiorze, tyle że kurde… No historia ogólnie niezbyt dla mnie zadowalająca. Językowo jest to banalna książka i to w sumie jeden z niewielu plusów.

"Sara była jak dziki ptak, który został uwięziony w klatce. Można było go podziwiać, ale tylko nielicznym dawała się do siebie zbliżyć."

     Okładka ma naprawdę ładną kolorystykę, efekt graficzny również przypadł mi do gustu, jednak postać – półnagi mężczyzna już nie bardzo mnie kupuje, choć można to wybaczyć, bo ta książka ma już trzy lata i swego czasu tego typu książki były oprawione w podobne motywy.

     Reasumując, mieszane uczucia pozostają, niechęć i smutek w sumie też. To zdecydowanie najgorsza książka K.N. Haner, bardzo żałuję, że tak wyszło – to jednak wielki chaos, i o tyle dynamika jest bardzo pożądana, to tu właściwie królował chaos, bohaterowie również nie zrobili na mnie jakiegoś super wrażenia, można w sumie powiedzieć, że mocno mnie drażnili, nie zdobyli mojej sympatii. Przyznam jednak, iż początek nie był zły, był wręcz okej, aczkolwiek im dalej, tym gorzej. Ogromnym plusem okazała się playlista, taki mały smaczek, który zyskał dla „Zapomnij o mnie” plusa wśród wielu minusów. Jednakże nie zniechęcam was do sięgnięcia, jeśli chcecie, to przekonajcie się, czy wam czasem bardziej nie przypadnie do gustu.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka