niedziela, 27 czerwca 2021

[MINI RECENZJA] "Arséne Lupin. Dżentelmen włamywacz" Maurice Leblanc

 Tytuł: Arséne Lupin. Dżentelmen włamywacz  Autor: Maurice Leblanc  Tłumaczenie: Elżbieta Derelkowska  Wydawnictwo: Zysk i s-ka  Ilość stron: 280  Moja ocena: 6|10

"Jaka szkoda, mimo wszystko, że nie jestem uczciwym człowiekiem..."
     Nie ukrywam, że sporą uwagę przyciągnęła okładka, ale i serial Netflixa mnie zaciekawił – choć jeszcze go nie widziałam. Wcześniej kompletnie nie znałam Arséne’a Lupina, ale przyznam, że nie do końca obracam się w tych gatunkach. Mam jednak trochę mieszane uczucia po przeczytaniu „Arséne Lupin. Dżentelmen włamywacz”, głównie dlatego, że kompletnie nie spodziewałam się, iż jest to nic innego, jak zbiór opowiadań o tym jegomościu – zatem jeśli śledzicie mnie trochę dłużej, to z pewnością wiecie, że nie bardzo lubię tę formę tekstu i jakoś ciężko mi zmienić zdanie. Główną postacią jest oczywiście Arséne Lupin, wybitny włamywacz no i wiadomo dżentelmen – to dosyć niepozorny mężczyzna, który imponuje inteligencją – która dorównuje Holmesowi, a może nawet wyprzedza go o krok, w dodatku to świetny manipulant i mistrz kamuflażu. Lubiłam jego postać, imponowała mi – autor pozostawił parę niedomówień i pozostał niedosyt.

     Jeśli chodzi o całokształt – językowo nie była ciężka, natomiast pióro Maurice’a Leblanca było lekkie i przyjemne w odbiorze, czytało mi się dosyć dobrze. Okładka robi na mnie największe wrażenie – estetyczna, twarda i naprawdę bardzo ładna – no i nalepkę Netflixa można zdjąć.

"Jego wygląd? Jakże go opiszę? Widziałem Arsena Lupina dwadzieścia razy, i dwadzieścia razy był zupełnie inną istotą... a raczej taką samą, tylko jakby zmienioną przez odbicie w dwudziestu lustrach. A każde z tych odbić miało jego charakterystyczne oczy i postać, jemu tylko właściwe ruchy, jego sylwetkę i usposobienie.
„Sam nie wiem - powiedział mi - sam już nie wiem, jaki jestem. Nie poznaję się w lustrze”.


     Działo się tu dosyć sporo, momentami jednak akcja zwalniała, nie było to jednak zbyt irytujące. Nie można jej odmówić klimatu, który mocno się wybijał. Przykro mi niestety stwierdzić, że naprawdę ciężko było mi się wkręcić w te opowiadania, ponadto nie imponowały długością – ale przynajmniej były dosyć lekkie i przyjemne w odbiorze. Nie ukrywam, że nie wiem co mam myśleć o tej książce – mam mieszane uczucia, było okej, jednak szału nie zrobiła, najbardziej mi przypadła do gustu (jak już co najmniej raz wspomniałam) ta piękna, tłoczona okładka. Zatem polecam samemu zapoznać się z tym zbiorem, ja mogę od siebie polecić głównie ze względu na oprawę.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka