Tytuł: Pi razy oko Autor: Matt Parker Tłumaczenie: Jakub Radzimiński Wydawnictwo: Insignis Liczba stron: 368 Ocena:7,5/10
Ale na brytyjskich znakach informujących o stadionie piłkarskim w pobliżu znajdziemy tylko sześciokąty. Ani jednego pięciokąta! Czarne pola też mają sześć boków. Osoba za to odpowiedzialna chyba nigdy nie przyjrzała się prawdziwej piłce. Zatem napisałem do rządu.
Matematyka może budzić poważne wątpliwości jeśli idzie o wybór pozycji do czytania. Każdy chce w końcu doznać przyjemności, a nie za wielu zwolenników, a tym bardziej pasjonatów matematyki spotkałam. Sama jednak tę część dziedziny nauk ścisłych lubiłam, więc i Pi razy oko nie budziło we mnie lęku, a raczej ciekawość - jak w sumie większość książek popularnonaukowych.
Matt Parker jest aktywnym popularyzatorem matematyki. Do tego prowadzi stand-upy, które połączył ze swoim zamiłowaniem do liczb. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z matematycznymi występami komików, toteż musiała sprawdzić jak to wygląda i to chyba nawet zbyt dużo jak na jeden raz.
Podchodząc jednak do Pi razy oko możemy dawkować sobie liczby w odpowiedniej dla nas ilości.
Całość podzielona jest na kilka rozdziałów, a każdy z nich dotyczy czegoś innego. Wszystko ma oczywiście elementy spajające. Ukazane są historie ludzi, konkretnych wydarzeń, czy też budowli. Pojawiają się dane, rozpisanie skutków, a także szczegółowe wyjaśnienia dlaczego tak się stało.
Nierzadko dla lepszego zobrazowania na stronach zostały umieszczone zdjęcia oraz rysunki pomocnicze.
Po przeczytaniu czułam radość w związku z tym, że skończyłam profil informatyczny, ponieważ myślę, że bez niego niektóre rozdziały byłyby dla mnie nie do przebrnięcia. Tym samym jednak muszę poddać w wątpliwość czy osoba, która nie za bardzo zna się na działaniu komputera od jego podstaw, będzie miała frajdę z czytania, jeśli nie będzie rozumiała kodu binarnego, czy ograniczeń 32-bitowego systemu... Autor bardzo stara się wyjaśnić w przystępny sposób trudne zagadnienia, a jednak uważam, że to zbyt mało, żeby czytelnik mógł ogarnąć choćby część.
Nie wszystkie są oczywiście w podobnym brzmieniu, co nie znaczy, że później nie pojawiają się kolejne nie zawsze łatwe do ogarnięcia informacje z innych dziedzin takich jak chemia, fizyka, czy też architektura. Uważam, że trzeba mieć troszkę wiedzy podstawowej, żeby móc w pełni cieszyć się lekturą, bo w przeciwnym razie ona nas zmęczy, lub (co jest bardziej optymistyczne) skłoni nas do zagłębienia się dotychczas nieznane nam obszary nauki.
Sposób pisania autora był bardzo zachęcający. Przez to, że nie brzmiało jak czysto naukowy bełkot, poczułam się jakby jakiś znajomy opisywał mi matematyczne historie.
Warto po pozycję sięgnąć - głównie po to, żeby dowiedzieć się, że nauka o liczbach to nie tylko bezsensowne zadania tekstowe, a coś, co naprawdę w wielu dziedzinach jest po prostu kluczowe.
Największe zastrzeżenie budzi trudność niektórych zagadnień, które trzeba rozumieć. Nikt jednak nie powiedział, że wszystko powinno być proste i podane na tacy, dlatego jeśli ktoś chcę wysilić szare komórki i dowiedzieć się nowych rzeczy - Pi razy oko będzie dobrym wyborem.
Pozdrawiam ciepło, Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)