sobota, 23 września 2017

"Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień, maj, czerwiec" Audrey Carlan



Tytuł: Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień, maj, czerwiec.

Autor: Audrey Carlan

Ilość stron: 420

Wydawnictwo: Edipresse książki

Moja ocena: 5,5|10

za możliwość przeczytania dziękuję: Booksenso oraz Edipresse książki




"Prawdziwi mężczyźni mają sekrety, o których ich kobiety nie wiedzą."

      Przyznam, że piszę tę recenzję po dość sporym odstępie czasu od przeczytania. Dlaczego? Przykro mi to stwierdzić, ale ta część spadła o stopień albo nawet dwa jeśli chodzi o jakość. Tak jak zachwycałam się nad pierwszym tomem to tu się zawiodłam. Gdzie ta żywiołowość i pasja?! Autorka zmieniła Mię z drapieżnej, nienasyconej kobiety w Matkę Teresę, która w dodatku wpycha nos w nieswoje sprawy i łączy wszystkich w pary mówiąc "Jesteście dla siebie stworzeni" (nie pamiętam czy dokładnie takie słowa). 

"Przyjaciele to rodzina, którą sobie wybrałeś."

     Nawet nie wiem, w którym momencie przerodziło się to w powieść obyczajową. Najistotniejsze pytanie: Czy podobał mi się ten tom? Hmm... Odpowiem na nie na samym końcu. Jak wspominałam Mia zmieniła się diametralnie, stała się bardziej odpowiedzialna, empatyczna, a czasem nawet zbyt emocjonalna. Tęsknię za Wesem (ona też, ale głupia się nie przyzna), którego niewiele było w tej części, a w zamian dostaliśmy Masona, Angelo i Warrena, którzy suma sumarum i tak niewiele wnieśli do życia bohaterki. Dramy były na porządku dziennym. Domyślam się, że wiecie na jakiej zasadzie tworzone są kolejne tomy? Przyznam, iż akcja spada co jest nieco przykre zważając na dynamikę w poprzednim tomie. Tu jednak, jak przypuszczam, autorka próbowała na siłę pisać sceny zapychające fabułę. 
"Jeśli dostajesz od losu gówniane karty, zawsze możesz wstać od stołu."
      Oczywiście w dalszym ciągu doceniam stanowcze pióro autorki. Niezależnie od tego, jak irytujących bohaterów stworzyła w tej części i w dodatku uciekła się do wykorzystania pewnego bardzo nieczystego zagrania w postaci kontrowersyjnej sceny. Myślę, że to właśnie zirytowało mnie bardziej od bohaterów. Nie przekreślam tej książki, bo w dalszym ciągu mam nadzieję na poprawę w przyszłym tomie. Wymieniłam praktycznie same wady, ale nie będę udawać, że mi się podobało, niemniej jednak ciekawość nie pozwoli mi zbyć tej serii od tak.  Mam ogromne zasoby nadziei na poprawę. Teraz czas na plus, okładka jest dość minimalistyczna, każdy tom ma swój odpowiednik w postaci koloru, drugiemu odpowiada niebieski, jest to bardzo fajny pomysł na wyróżnienie książki na rynku.

      Powolutku zbliżając się do podsumowania, wspomnę raz jeszcze (tym razem ostatni) o Mii, która zmienił się we wścibską babę i nie potrafi zaufać swojemu sercu. Żywię ogromną nadzieję na zmianę, bo chciałabym poznać zakończenie. Jak to się wszystko rozwinie? Nie wiem, nie mam bladego pojęcia. Oby wróciło do starej dobrej dynamiki. Dobra, teraz tak serio podsumowując. Brakowało mi tu naprawdę wiele, nie spisuję tego jednak na straty. Przykro mi, aczkolwiek nie mogę wam jej polecić, choć sądzę, że sami powinniście się przekonać czy warto, bo ja nie mogę powiedzieć ani że polecam, ani że nie polecam, zostanę neutralna. Poczekam na wrażenia po trzecim tomie i wtedy ustosunkuję się co do opinii. Pozostaję neutralna.

Pozdrawiam, Sara ❤
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka