Tytuł: Annabelle. Narodziny zła
Oryginalny tytuł: Annabelle. Creation
Premiera:
~W Polsce: 11.08.2017 r.
~Na świecie: 19.06.2017 r.
Odkąd dowiedziałam się o Polskiej premierze przygotowywałam się na seans. Udało się, oglądałam Annabelle. Narodziny zła premierowo, żeby nie było poszłam na 4D (ciekawość nie zna granic), spodziewałam się fajnych wrażeń i w sumie nawet mi się podobało.
Opis filmu:
Annabelle powraca! Kilka lat po tragicznej śmierci córeczki lalkarz i jego żona przyjmują pod swój dach zakonnicę i dziewczynki z sierocińca, które niedługo potem staną się celem opętanego dzieła rąk lalkarza - Annabelle.
Jak sama nazwa mówi, w tej części poznajemy przyczyny nawiedzenia lalki, które są naprawdę ciekawe. No tak, brawa dla mnie za zapomnienie o wprowadzeniu do fabuły. Więc oczywistym faktem jest to, że Annabelle musiała zostać najpierw stworzona i tak właśnie się stało, została wykonana przez Samuela Mullinsa (w jego roli Anthony LaPaglia), znanego w okolicach lalkarza. Miał on w zamiarze stworzyć limitowaną wersję lalek (100 egzemplarzy) aczkolwiek wykonał tylko jedną. Niestety krótko po tym jak podarował ją swojej córce Bee (Samara Lee), która niefortunnie zginęła w wypadku samochodowym, zaprzestał tworzeniu lalek. Natomiast parę lat później przyjął pod dach siostrę i sieroty. Nie trudno się domyślić, że to w tym momencie zaczyna się rozwijać akcja. Żeby jednak nie psuć wam zabawy skończę o fabule a opowiem o efektach, gdyby nie one to nie wiem czy wrażenia po filmie byłyby tak dobre. Przyznam szczerze, że już chyba nigdy nie pójdę na 2D czy 3D, bo poznając smak 4D zakochałam się w tym. Do kina chodzę tylko na horrory, więc obowiązkowo trzeba zaliczyć tę opcję oglądania. Bilety premierowe i w 4D są nieco droższe od normalnych, ale warte są swojej ceny. Wracając z kina mieliśmy dodatkowe efekty specjalne w postaci nawałnicy, o której zapewne słyszeliście. Nie będę jednak zanudzać i przejdę do gry aktorskiej, która nie była wyśmienita, ale trzymała całkiem przyzwoity poziom. Przechodząc do podsumowania mogę powiedzieć, że poszłabym jeszcze raz choćby ze względu na efekty oferowane przez 4D, bo gdyby nie one myślę, iż moje zdanie drastycznie by się różniło, a o filmie krążyły całkiem fajne opinie. Dobrze, więc na koniec dodam tylko, że polecam (w sumie nawet bez tych efektów), bo jeśliby się dobrze skupiło to można się przestraszyć.
Ocena: 8,5|10
Pozdrawiam, Sara ❤
Ja mam za bogatą wyobraźnię, więc odpuszczę, ale powiem dla mojego... zabrakło mi słowa :-p NieMęża, bo uwielbia horrory i na bank się skusi :-)
OdpowiedzUsuńHahah :D to chyba dobrze :)
UsuńPoproszę o wrażenia w takim razie 😊
Niestety, mnie ta część mocno rozczarowała. Zbyt wielu scen można się było domyślić, by straszyły (sugestywna muzyka lub jeszcze bardziej wymowna cisza...).
OdpowiedzUsuńByć może, gdybym podobnie do Ciebie wybrała się na seans w 4D, moja opinia byłaby inna.
Pozdrawiam!
Zapraszam na konkurs, w którym do wygrania egzemplarz książki pt. “Angielka”!
Ostatnio horrory są coraz bardziej przewidywalne, to już nie to samo co kiedyś :/
UsuńJest duże prawdopodobieństwo, że tak faktycznie by było
Również pozdrawiam :)
Właśnie niedługo wybieram się na ten film i jestem ciekawa, bo kurde, niewiele horrorów jest w stanie mnie wystraszyć xD Najbardziej irytuje mnie, że teraz często stosuje się parszywe triki typu głośna muzyka i jakaś morda, która Ci nagle wyskakuje :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! :)
Kasia z niekulturalnie.pl :)
Już nie ma dobrych horrorów, teraz niestety jest tak jak mówisz, używają naszej podświadomości, która choć wie, że coś wyskoczy to i tak suma sumarum się wzdrygasz.
UsuńRównież cieplutko pozdrawiam :)