UWAGA! JEŚLI NIE CZYTAŁAŚ/EŚ POPRZEDNICH TOMÓW, TO RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY.
Tytuł: Na szczycie. Właściwy rytm.
Autor: K.N. Haner
Ilość stron: 464
Wydawnictwo: Novae Res
Moja ocena: 9,5|10
"W pewnym momencie zgubiliśmy siebie, ale najważniejsze, że udało nam się odnaleźć na nowo."
Czekałam "cierpliwie" na tę książkę i gdy tylko wpadła mi w rękę wzięłam się za czytanie. Emocje, które trwały od zakończenia poprzedniego tomu powróciły ze zdwojoną siłą i pytaniami typu: "Co się stanie? Jak się stanie? Czy to może być już koniec?" przewijały się non stop w mojej głowie. Nie mogłam spokojnie spać wiedząc, że leży obok mnie coś czego kontynuacji pragnę. Właściwy rytm to mój cudowny patronat, o którym aż chce się mówić z dumą, a także część czwarta mojej ulubionej serii Kasi Haner. W tym tomie autorka postawiła na nieco bardziej przyziemne emocje, żadnych aż tak skrajnych, tempo zwalnia, wszystko prawdopodobnie zmierza w dobrym kierunku. Małżeństwo Reb i Seda przeszło już do historii, nad czym ubolewam niemiłosiernie, ale w dalszym ciągu mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Nie wiem z jakiego powodu ciężko napisać mi tę recenzję, choć od przeczytania książki minęło trochę czasu... Czuję się tak jakby czegoś tam ewidentnie brakowało, ale do końca nie jestem pewna czego. Przyznam też, że niektóre zachowania w książce były dla mnie totalnie niezrozumiałe, ale nie mówię, że mi się nie podobały (czasem wręcz przeciwnie).
"Nie, tato. Gabrielowi pękło serce przez tę sukę!"Sporą uwagę poświęciłam okładce (w sumie to żadna nowość), która choć niepodobna , tak jak trzeci tom do pierwszego i drugiego, to i tak przyznaję, że do mnie przemawia. Każda z nich ma unikatową kolorystykę, która coraz bardziej mnie zadziwia, dla mnie to jest dobry chwyt na sroki okładkowe takie jak ja... Odbiegłam nieco od tematu fabuły, ale już wracam, w każdym aspekcie życia pojawiają się problemy, a Reb i Sed przyciągają te problemy niczym magnes, ale z całego serca życzę im szczęścia, bo to moja ulubiona para w Na szczycie (choć Eric to też fajna alternatywa). Akcja z dynamicznej przechodzi bardziej w statyczną, co nie znaczy, że nic się nie dzieje, otóż nie, teraz zamiast otwartych spisków, górują intrygi, które wychodzą na jaw później. Nie zabrakło oczywiście miłości i pikantnych scen. Kasia daje pozorne złudzenie spokoju, który potem drastycznie niszczy.
Oczywiście uwielbiam jej pióro, które z niezwykłą lekkością lawiruje między emocjami uwiecznionymi w linijkach tej cudownej książki. Jak zwykle wspomnę o tym, że przyjemnie i szybko się czytało, a fabuła wciąga niczym huragan. Zastanawia mnie fakt czy uda im się znaleźć właściwy rytm, bo choć wiele się wyjaśnia to wolę jednak podchodzić do tego z lekkim dystansem, bo Kasia ma tendencję do wprowadzania skrajnie niebezpiecznych emocji, które dla czytelnika mogą okazać się śmiertelne ( 😁 w sumie to żartuję, ale nie odbiega to od prawdy aż tak). Niewiele wspominam o bohaterach innych niż Sed czy Rebeka, ale jest to zamierzone, bo własnie o tych, o których nie wspominałam dzieje się (no prawie) trochę więcej niż u tej dwójki.
"Jesteś taka gorąca, że gdy wsadzę w ciebie swojego ku*@sa, to stworzymy hot doga."Powolutku przechodząc do podsumowania, moja opinia może wydawać nieco sucha, więc już to prostuję. Została napisana w ten sposób z premedytacją, aby zbyt wiele nie zdradzać, zwłaszcza mojego zachwytu książką (kurde, wydało się). Nie będę się jednak rozwodzić nad tym, więc przejdę dalej. Na szczycie. Właściwy rytm to powieść, która ze strony na stronę wciąga coraz bardziej, a gdy docieramy do końca aż włosy z głowy chce się rwać po tak tajemniczych zakończeniach. KASIU MIEJ LITOŚĆ! Kocham twoje książki, ale takie tortury? Dobra, i tak wiesz że żartuję i choć nie lubię czekać to na Na szczycie będę czekać choćby wieczność. Nie przeciągając dodam, że w moim sercu zawsze będzie Eric (zaklepuję, będę się bić i w ogóle xd),a także powtórzę po raz kolejny, że Na szczycie to moja pierwsza i ulubiona seria K.N. Haner, ale nie w tym rzecz. Polecam każdemu, kto szuka przygody, miłości i intryg, które napsują krwi, ale dodają smaku. Nie mogę się doczekać kontynuacji :D
Pozdrawiam, Sara ❤