Tytuł: Cinder Autor: Marissa Meyer Ilość stron: 440 Wydawnictwo: Papierowy Księżyc Moja ocena: 8,5|10
"Łatwiej jest przekonać innych o swojej urodzie, jeśli samemu nie ma się co do niej wątpliwości. Lustra mają jednak nieprzyjemny zwyczaj przekazywania prawdy."
Wydaje mi się, że mignęła mi się ta seria w starym wydaniu. To było rok, a może dwa temu i jakoś nie przyciągnęła mojej uwagi. Natomiast wydanie oryginalne jest cudowne, piękne i w dodatku magnetycznie przyciąga wzrok. Cinder bardzo mnie ciekawiła, ale dopóki nie przeczytałam byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Połączenie Kopciuszka i cyborga było dość ryzykowne, aczkolwiek cholernie opłacalne i oryginalne. Już na samym wstępie mogę powiedzieć, że jestem niesamowicie zaskoczona efektem, który autorka uzyskała.
Cinder, nie jest zwykłym człowiekiem, ba! Ona w ogóle nie jest człowiekiem... Cyborg to jej prawdziwe wcielenie. Zajmuje się mechaniką, co w sumie mnie nie dziwi zważywszy na to, że sama składa się z metalu, kabli i różnych dziwnych urządzeń. Ma bardzo fajny charakter - mam przez to na myśli, że nie przypomina mi żadnych znanych dotychczas bohaterek, choć jest też duże prawdopodobieństwo, że po prostu nie pamiętam.
Kai, książę i przyszły cesarz, on akurat jest nieco schematyczny - miły, akceptujący wszystko arystokrata, który zakrada się do "pospólstwa" i nie spogląda na nie krytycznym okiem? (I tak dobrze wiecie, że go lubię). Myślę, że to idealny kandydat na głowę państwa, troskliwy i otwarty, dba o swoich nawet jeśli jest słaba szansa na ratunek.
"Może spotkasz odpowiednią dziewczynę na uroczystościach. Ekspresowy romans, żyli długo i szczęśliwie i przez resztę swych dni nie doświadczyli trosk."
To moje pierwsze spotkanie z Marissą Meyer i jestem bardzo ciekawa czy kolejne książki jej autorstwa spodobają mi równie mocno jak Cinder. Akcja trwa w przyszłości, bodajże po czterech wojnach, które doprowadziły do nowego podziału państw, no i generalnie wprowadzono nowy porządek. Nastąpiła era mocno zelektryzowana. Nowy Pekin stoi na rozdrożu, czy uda się wzmocnić to imperium?
Akcja jest dość dynamiczna, ciężko jest się nudzić, choć przyznaję były takie momenty. Bohaterowie w większości nie trzymają się schematów (są jednak wyjątki), raczej zręcznie je omijają. Autorka ma lekkie pióro, niezbyt wymagające, ale nie banalne. Wykreowany świat był na tyle oryginalny, że z trudem odrywałam się od lektury. Recenzja będzie krótka, ale mam nadzieję, że treściwa.
Pozdrawiam, Sara ❤
PS. Wybaczcie okropną jakość zdjęcia, mam zepsuty aparat :/
Akcja jest dość dynamiczna, ciężko jest się nudzić, choć przyznaję były takie momenty. Bohaterowie w większości nie trzymają się schematów (są jednak wyjątki), raczej zręcznie je omijają. Autorka ma lekkie pióro, niezbyt wymagające, ale nie banalne. Wykreowany świat był na tyle oryginalny, że z trudem odrywałam się od lektury. Recenzja będzie krótka, ale mam nadzieję, że treściwa.
"- Skoro już jesteśmy przy operacji oczu, czy wiesz, że brakuje ci kanalików łzowych?Dlatego już przechodzę do podsumowania. Marissa Meyer stworzyła bardzo ciekawą reinterpretację (wydaje mi się, że tak możemy to nazwać) znanego nam wszystkim Kopciuszka i dodała swoje smaczki. Bohaterowie są stworzeni tak realistycznie, że podczas czytania czytelnik wręcz czuje ich obecność. Natomiast jeśli chodzi o uniwersum to z całą pewnością zasługuje na uwagę i to taką szczególną. Polecam tę książkę poszukiwaczom przygód i miłośnikom dobrej fantastyki i sci-fi, a także osobom, które lubią nietypowe ukazanie powieści, którą znali z dzieciństwa.
- Czego? Naprawdę? A myślałam, że jestem po prostu emocjonalnie upośledzona."
Pozdrawiam, Sara ❤
PS. Wybaczcie okropną jakość zdjęcia, mam zepsuty aparat :/