poniedziałek, 15 października 2018

"Scarlet" Marissa Meyer

Tytuł: Scarlet  Autor: Marissa Meyer  Tłumacznie: Magdalena Grajcar  Wydawnictwo: Papierowy Księżyc  Ilość stron: 500  Moja ocena: 10|10

"Nie dlatego jestem głupkiem, że próbuję cię chronić[...]. Jestem głupkiem, bo prawie uwierzyłem w to, że może to cokolwiek zmienić."

     Po Cinder czułam ogromny niedosyt, więc na Scarlet czekałam jak na szpilkach, gdy tylko ogłoszono datę premiery tego tomu, moje oczekiwanie przerodziło się w pragnienie i jak dostałam ją w swoje ręce to niemalże od razu zaczęłam czytać (tak to było dosyć dawno). Zapewne w recenzji Cinder wspominałam o tym, że ta seria ma wprost obłędne okładki (w dodatku w twardej oprawie). Pewnie wszyscy już to wiedzą, ale i tak wspomnę, że każdy tom opowiada o innej postaci, ale bez obaw Cinder w dalszym ciągu się tam przewija tyle, że nie już jako główna bohaterka, w tym tomie góruje Scarlet, czyli nikt inny jak Czerwony Kapturek w dosyć agresywnej wersji (bierzcie to z przymrużeniem oka), jej losy i Cinder przecinają się w dosyć niespodziewanych momentach.
     Scarlet mieszkała z babcią na farmie (dopóki tej starszej nie "porwano", bo tak sądzi Scarlet, gdy policja upiera się przy ucieczce staruszki). Jej rodzina czyli wyżej wymieniona babcia, bo ojciec to niedojda życiowa, która pojawia się tylko wtedy, kiedy czegoś braknie, dostarcza do Rieux od lat towary z farmy, teraz ten obowiązek spadł na nią, ale nie może być oczywiście tak kolorowo i traci pracę przez swój temperament, ale za to zyskuje czas na poszukiwania babci, dołącza do niej Wilk, który raczej nie jest tym za kogo się podaje. Więc czy Scarlet nie wdepnęła w jeszcze większe bagno niż wcześniej? O tym musicie dowiedzieć się sami. To bardzo temperamentna i uparta postać, która nie daje dmuchać sobie w kaszę i dąży do tego aby postawić na swoim. Zauważyłam podczas czytania, że podchodzi do sprawy swojej babci bardzo, bardzo poważnie, choć policja zapewniała ją, iż po prostu uciekła. Bardzo lubię bohaterów, którzy są twardzi w swoich postanowieniach i dążą do celu nie ważne co im staje na drodze.
"Wiem, wiem, wydaje się trochę... - zrobił zeza i zakręcił palcem koło ucha - ale po jakimś czasie człowiek uznaje, że to nawet urocze."
    Natomiast u Cinder wcale nie jest lepiej, dziewczyna ma przed sobą ogromnie długą drogę do przebyci, a do tego zyskuje balast, który jest dosyć irytujący, ale momentami też przydatny. W dalszym ciągu jest poszukiwana, a królowa z Księżyca dalej mocno ją "uwiera". Cinder niewiele zmieniła się od poprzedniego tomu, choć dochodzi jej parę cech, które dotychczas pozwoliły jej utrzymać się przy życiu, a mianowicie nieufność, którą darzy wszystko i wszystkich oraz zapobiegliwość - jak widać dalej żyje i ma się dobrze więc wiadomo do czego się przydała. Książę, czy teraz już raczej Cesarz Kaito przewija się o wiele rzadziej niż bym chciała.
     Scarlet to bardzo dynamiczna powieść, od której nie sposób się oderwać, nie jest to na tyle lekka powieść żeby zrelaksować się i przestać się na niej skupiać, wręcz przeciwnie, bo potem ciężko było zrozumieć co tam się wyrabiało. Marissa Meyer ma naprawdę świetne pióro, do którego wraca się z czystej przyjemności, a w dodatku tworzy świetnych bohaterów, natomiast fabuła każdej kolejnej książki, która od niej wyszła jest zaskakująca no i dosyć fenomenalna jak na nasze czasu, bo nie oszukujmy się każda kolejna książka powiela schematy tych już wydanych, więc książek bliźniaczych fabularnie jest od groma.
"Nie dziękuj mi za mówienie ci prawdy, kiedy kłamstwo byłoby dla ciebie zbawieniem."
     Na początku oczywiście wspomniałam o przecudownych okładkach, w które oprawiona jest każda z powieści - w Cinder był but kopciuszka (z nogą cyborga rzecz jasna), natomiast Scarlet ma motyw rozwianych rudych włosów i czerwonego kapturka, każda ma oczywiście czarne tło w przejściu z błękitem i bielą (no niemal każda), no mistrzem w opisywaniu kolorystyki nie będę (ale przecież nie od tego jestem XD), niemniej jednak okładka była świetna.
     Marissa Meyer to całkiem ciekawa autorka, każda książka, którą dotychczas czytałam była naprawdę dobra, mało schematyczna, wręcz anty-schematyczna, bohaterowie byli starannie i dosyć charakterystycznie wykreowani. Przypuszczam też, że z każdą kolejną książką kocham ją coraz bardziej i nie dość, że ma świetnych bohaterów to w dodatku to konkretna babka - nie ma pieprzenia żadnych pierdół w fabule, tylko same konkrety i to mi się podoba.
     Reasumując, niecierpliwie czekam na Cress, bo po Scarlet mi o wiele za mało! Pragnę więcej jej bohaterów i historii, które wychodzą spod jej pióra, jestem więcej jak zachwycona. Szczerze i gorąco polecam.


Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka