"Ponieważ jeśli jestem bezduszny, kocham cię, odkąd pojąłem, że istnieję. Jesteś mą duszą, której pragnę najbardziej na świecie."
Przede wszystkim muszę się pochwalić, że moje logo znajduje się w zacnym gronie patronów, ale to akurat taka pomniejsza informacja.
Po przeczytaniu Nimfy niecierpliwie czekałam na kontynuację i całe szczęście Pridyna przyszła do mnie krótko po tym jak opublikowałam recenzję. Oczywiście zawsze mam długi ogon, gdy bardzo chcę poznać ciąg dalszy, tak to przeogromna hipokryzja, bo jednocześnie chcę ją przeczytać żeby wiedzieć co się wydarzyło, ale z drugiej strony nie chcę jej jeszcze kończyć.
Bernard Oaken wraca do łask, ten inteligentny i błyskotliwy chłopak został postawiony przed niezbyt przyjemnym faktem - zniknięcia całkowicie z dotychczasowego życia. Dobrze by było gdyby osoby, które nie znają treści poprzednich tomów nie czytały dalej, bo być może będzie spoiler.
Więc taj jak mówiłam Bernie całkowicie został wymazany z życia swoich rodziców - dosłownie. Przyznaję, że momentami było mi go naprawdę żal, bo zastanawiał się co jego rodzina robi, a także jakiej płci będzie jego rodzeństwo. Został przeniesiony do Autten Hall - to specjalna szkoła dla Nefilim, Fidelis oraz innych nadprzyrodzonych, w której Bernard musi podjąć naukę. Wiadomo, że nie bez powodu musi nabyć niektóre umiejętności i pomyśleć, że robi to wszystko z miłości. Zapomniałam wspomnieć, iż czeka go naprawdę długa i kręta droga zanim spokojnie będzie mógł usiąść i napisać resztę książki o przygodach Auburna i Mistral. Uwaga! Bernard Oaken oficjalnie staje się w tym tomie mężczyzną ( i nie mam tu na myśli fizyczności, bo to już dawno ma za sobą ), wreszcie dorósł do związku i poświęceń, widać ogromny progres w jego zachowaniu, przestał być tak gwałtowny, zaczął rozważać zanim coś zrobi (no ale tylko czasem, bo impulsywności się do końca jednak nie pozbył).
"Kobiety nie są słabe, Agatha. Są silne i to o wiele bardziej, niż myślisz. Przeżywają upokorzenia,na które nie zasługują, i nadal pozostają... dobre, w przeciwieństwie do niektórych mężczyzn... którzy uważają, że wszystko im się należy."Autumn natomiast postąpiła nieco egoistycznie, bo pokochała Bernarda, z wzajemnością zresztą, a potem dobrowolnie zostawiła go i oddała się w ręce Boreasza, a jej czyny pociągnęły za sobą też i Ofelię. Po części rozumiem jej postępowanie, bo niby w ten sposób obroniłaby Bernarda i resztę świata (choć wiadomo, że nie ważne gdzie ona jest ten uparciuch się za nią wlecze), ale też mogłaby wymyślić nieco inny, bardziej dopracowany plan. Wiele się też u niej wyjaśnia, gdy sobie siedzi w tym więzieniu z orichalcum (zawsze gdzieś umknie mi ta nazwa, więc jeśli źle to napisałam to przepraszam), ale o tym musicie się przekonać sami.
Bardzo lubię pióro Agaty - ma w sobie wiele świeżości i dynamiki, sama autorka stroni od zbędnych opisów, tworzy ciekawe postacie o dosyć obszernym profilu psychologicznym. Tak na dobrą sprawę nie potrafię teraz wymienić żadnych konkretnych wad owej książki - schematów nie zauważyłam, wszystko trzyma się dobrze i spójnie, a bohaterowie przez swoje mankamenty stają się dla nas tylko bardziej realistyczni. Co do samej okładki - jest ładna, utrzymana w raczej ciepłej kolorystyce, tradycyjnie znajduje się wizerunek zamku, a kręta droga z całą pewnością może symbolizować życie Bernarda, natomiast kobieta z tyłu pokazuje, że zostało naprawdę niewiele czasu na przywrócenie jako takiej równowagi we wszechświecie.
Reasumując, w tym tomie dzieje się jeszcze więcej niż w poprzednim, warsztat autorki nie uległ zbytniej zmianie, zwiększyło się za to tempo akcji - nieco przyspieszyło, co w sumie jest dosyć korzystne dla rozwoju fabuły w przyszłych tomach. Przyznaję, że autorka ma talent do zaciekawienia czytelnika, a potem zostawia go na pastwę losu ze słowami "Koniec tomu trzeciego". Także pozostało mi (nie)cierpliwie czekać na kolejny tom tylko po to żeby zaspokoić swoją ciekawość. Szczerze polecam, bo takie książki jak cykl Duchy Żywiołu pokazują, że w Polsce też spotkamy się z naprawdę dobrą fantastyką."- Pięknie, gadaj mi tu po portugalsku, to się dogadamy. Mój głos zagłuszony był przez poduszkę.- To był hiszpański, ty niewykształcony jełopie - warknął Ethan."
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)