"Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie dzieje."
Tak w sumie to najbardziej zaciekawił mnie motyw kelpii, które w książce zostały jako each uisce, czyli najzwyczajniej w świecie wodne konie. Już od samego początku mogę powiedzieć, a wręcz zapewnić, że fabuła jest jedyna w swoim rodzaju, albo ja po prostu nie widziałam niczego podobnego, chociaż ten temat jest niezwykle interesujący.
Sean Kendrick to główny bohater (nie jedyny tak w razie czego), który należy do dosyć gburowatych typów, ale przyznaję, że nie był aż taki zły. Przy bliższym poznaniu ujawniają się jego nieco lepsze cechy. To bohater pełen pasji i miłości do each uisce, a zwłaszcza Corra - czerwonego niczym krew ogiera, równie wielkiego co niebezpiecznego. Usposobienie ma niemalże identyczne jak ten koń. Przechodząc jednak do meritum - ten chłopak zajmuje się właśnie tymi zwierzętami niemalże od dziecka, tyle że niestety nie pracuje dla siebie, tylko dla najbardziej wpływowego dupka na wyspie. W każdym bądź razie to zacięty wojownik, który swoją pasją i szczerą miłością do czerwonego ogiera zwróci waszą uwagę.
"Problem polega na tym, że ta dziewczyna jednocześnie mnie fascynuje i odpycha: jest lustrem, w którym widzę siebie, i drzwiami do tej części wyspy, do której nie należę."Oczywiście wspomniałam także o tym, że nie był jedynym głównym bohaterem, bo owa książka podzielona została na dwie perspektywy Seana i właśnie Puck Connolly. To dosyć krucha nastolatka, która mimo niezbyt imponującego wyglądu ma dosyć zawzięte usposobienie - nie dość, że jest uparta to w dodatku ma niezłe zadatki na feministkę - gdzie nie ma miejsca dla kobiet, tam wiadomo, że prędzej czy później pojawi się Puck. Oczywistym faktem jest to, że Wyścig Śmierci to tradycja, która jest równie niebezpieczna co przeznaczona dla mężczyzn, a właściwie to tylko. ale bez obaw Puck już się tym zajęła. No nie powiem, cechowała ją też odwaga, ale nie jestem do końca przekonana czy dobra czy raczej idiotyczna, bo czasem było to tak irracjonalne, że szkoda gadać.
Owa książka miała dosyć ciekawą i na pewno oryginalną fabułę, nawiązywała ona do wierzeń szkockich, które określiły each uisce jako krwiożercze konie wyłaniające się z fal, które pożerają naiwnych ludzi. Przyznaję, że to właśnie zaintrygowało mnie najbardziej, bo kiedyś byłam dosyć mocno zafascynowana kelpiami, czyli naszym słowiańskim odpowiednikiem each uisce.
Bardzo lubię Maggie Stiefvater, miałam już z nią styczność, nie raz, podobało mi się jej pióro, którym niezwykle dobrze operuje, wie doskonale jak stworzyć ciekawych i dosyć fajnych bohaterów, ale także świetne fabuły, ale... No właśnie, tu pojawia się jedno, niemniej jednak ogromne ALE. Otóż ta książka oprócz fajnego pomysłu i dosyć miernego wykonania, nie miała nic konkretnego do zaoferowania, bohaterowie tylko po części ratowały tę powieść, wszystko było obrzydliwie przewidywalne, dosłownie już na początku książki było jasne co się wydarzy, teraz czy na końcu. Smutnym faktem jest też to, że ona sama w sobie niczego nie wnosi, ot zwykła pierwsza lepsza książka dla młodzieży, którą przelecisz w moment bez większego skupienia.
Chociaż okładka nie powala szczegółami to i tak niezwykle zwróciła moją uwagę, ciekawa i utrzymana w rozmaitych odcieniach, głównie czerwieni, pozwoliłam sobie przypuścić, iż znajduje się na niej Corr. Przyznaję, że bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale mimo naprawdę świetnego pomysłu na fabułę i mogących się nieźle rozwinąć bohaterów, niestety się tego nie spodziewałam, nie była to totalna klapa, aczkolwiek zawsze mogło to wyglądać zupełnie inaczej i o niebo lepiej."Można znieść wszystko, na co się człowiek zdecyduje."
Reasumując, autorka pomimo naprawdę ciekawego pomysłu na tę książkę zawaliła i niezwykle mnie zawiodła, znam jej potencjał i wiem doskonale na co ją stać, bo potrafi stworzyć coś niesamowitego, wierzę, że to tylko takie delikatne potknięcie w jej karierze, bo czekają na mnie inne jej książki i w sumie spodziewam się czegoś dobrego, bo nie ukrywam, podoba mi się jej pióro i liczę na dobrą i dopracowaną lekturę następnym razem.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)