wtorek, 23 lipca 2019

"Nieludzie" Kat Falls

Tytuł: Nieludzie  Autor: Kat Falls  Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska Ilość stron: 364  Wydawnictwo: Uroboros  Moja ocena: 5,5|10
"Bezpieczeństwo i szczęście nie zawsze idą w parze."

     Zobaczyłam tę książkę dawno na jakimś blogu, teraz już nawet nie pamiętam jakim, ale wiem, że ta osoba była niemalże zachwycona, więc utknęła mi w pamięci, jednak, gdy pojawiła się na mojej półce... Odleżała swoje i dopiero niedawno się za nią wzięłam, czy żałuję, że zwlekałam? Hmm, nie jestem do końca przekonana, nieco odbiegała od mojej pierwotnej wizji.
     Lane to nastolatka, która urodziła się już po wojnie, zatem dorasta już za murem chroniącym miasto. Wychowała się w strachu przed ferae, w erze nowych technologii i zasad dosyć restrykcyjnych, które ograniczają mieszkańców każdego dnia. Nie ma tu takiej normalnej szkoły, dosłownie wszystko odbywa się tu drogą elektroniczną. Plotę troszkę nie od rzeczy, powinnam przejść do rzeczy, zatem to właśnie zrobię. Lane - główna protagonistka w tejże książce, mieszka z ojcem w Davenport, wiedzie dosyć spokojne życie, spotyka się ze znajomymi, troszkę imprezuje czy się uczy, przede wszystkim czuje ogromną ciekawość, oczywiście jeśli chodzi o Dziką Strefę, to całkiem zdrowa ciekawość, bo kto z nas nie chciałby wiedzieć co tam się dokładnie dzieje, coś w rodzaju naszej Strefy 51. Nie było między nami więzi, lubiłam ją, ale o wiele bardziej wolałam w tej książce towarzystwo płci męskiej, głównie dlatego, że ich charaktery o wiele bardziej mi się podobały, wolałabym żeby oni byli na głównym planie.
"Jak się znalazłam w miejscu, gdzie ludziom wyrywano serca ?"
     Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś nieco innego, no dobra, czegoś baaardzo innego, ale w sumie to nie zawiodłam się na całej linii, niemniej jednak zachwycona nie byłam. Fabularnie książka jest dosyć oryginalna, autorka stworzyła interesującą chorobę, która ma naprawdę przykre skutki, ale jest też dosyć widowiskowa (oprócz nieuchronnej śmierci, o ile nie natychmiastowej), a twierdzę tak, bo wówczas ludzie, to znaczy ich DNA i DNA innych zwierząt się krzyżują i powstają różnorodne hybrydy. Własnie to najbardziej mnie interesowało - wątek związany z ferae, ale także później pojawia się motyw romansu, no nie powiem był przyjemny, ale niestety zbyt wiele się nie spodziewajmy.
     Autorka postawiła w tym wypadku na doprowadzenie i rozwinięcie bardziej akcji aniżeli relacji między bohaterami, ale udało się jej subtelnie wpleść to w fabułę. Ma dość przyjemny styl, który przypadł mi do gustu, stworzeni przez nią bohaterowie nie wydawali się płytcy czy płascy, okazali się dosyć prawdziwi. Okładka mi się podoba, ale gdyby ujęli na niej subtelnie ferae to chyba bardziej by przyciągała wzrok, ale mimo niezbyt ciekawej grafiki, kolorystyka dosyć to nadrabia.
"- Nie, nie możesz iść ze mną.
- Nie będę ci przeszkadzać.
- Już mi przeszkadzasz, bo cię widzę."
     Reasumując, wyszedł mi tu teraz taki mały misz masz, ale no cóż, zbyt wiele o tej książce powiedzieć nie mogę, bo mimo, że końcówka mnie zachęciła do sięgnięcia po tom drugi, to niestety w ogólnym rozrachunku książka była niestety co najwyżej średnia, dosłownie taka na moment, która długo w pamięci nie zagości. Autorka tak jak wspominałam ma całkiem przyjemne pióro, używa przystępnego języka, ogólnie nie trzeba się zbytnio wysilać, zatem jako odskocznia od czegoś bardziej wymagającego nadaje się idealnie. Tu również zachęcam do przekonania się na własnej skórze czy warto przeczytać, bo ja szczerze mówiąc polecić nie mogę, ale też nie mówię, iż była zła.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka