czwartek, 28 listopada 2019

"Afterlife. Przeklęta Piątka" Joaquin Danilecki

Tytuł: Afterlife. Przeklęta Piątka  Autor: Joaquin Danilecki  Wydawnictwo: Ridero  Ilość stron: 261  Moja ocena: 9,5|10

"Jeśli naprawdę tak ci na nim zależy - ciągnął Siegel, wpatrując się w niego - będziesz z nim dzielić wszystko, łącznie z nieśmiertelnością i wiecznym bólem."
     Już niejednokrotnie autor udowodnił mi, że potrafi stworzyć coś naprawdę dobrego, trzeci tom był nieco słabszy od poprzednich i przyznam, że byłam ciekawa jak to będzie tym razem, wy już widzicie po ocenie jak moje wrażenia, ale pozwólcie mi jeszcze wytłumaczyć dlaczego ta książka dostała ocenę taką, a nie inną.

     Przypuszczam, że akcja z tego tomu dzieje się parę-paręnaście lat po wydarzeniach z chociażby tomu 3 czy poprzednich, wiem to głównie dlatego, że przejście Jeremy’ego na dobrą stronę mocy jest traktowane jak najgorsza porażka, no i mówią o tym w czasie przeszłym, więc wniosek jest prosty. Warto wspomnieć, że tu również spotykamy nowych bohaterów, oczywiście są tez bardziej ważne osoby, jak właśnie Przeklęta Piątka, zacznijmy najpierw od Evana, który raptem pojawia się w Tenebrae, gdzie jak wiadomo trafiają źli ludzie, samobójcy czy po prostu demony, najprościej to ujmując – Piekło. Evan to oczywiście imię nadane mu przez Mrocznego Hegemona, to Kambion, czyli pół człowiek i pół demom pożądania, który pozyskuje energię ze stosunków seksualnych, co ciekawsze nie ma ściśle określonej płci. To dosyć infantylny chłopak, taki troszkę głupiutki, który jest zagubiony w nowym „życiu”, mimo wszystko bardzo go lubiłam. Nie będę wile o nim mówić, bo warto wspomnieć o innych, no i poznać go samemu.

"Nic nie mogło go skrzywdzić, jeśli był martwy w środku. Otworzył szafę, w której krył się jego wewnętrzny demon — a ten nie pozwolił mu leczyć własnych ran."
     Devin – Demon Słowa, jest aseksualny zatem urok Evana totalnie na niego nie działa, to niezwykle specyficzna postać, nie wiek jak dobrze ująć w słowa jego naturę – samodestrukcja? To chyba dobre określenie, jego również polubiłam, głównie ze względy na tą jego specyficzność. Charakteryzował się ironicznym podejściem do wszystkiego, był zamknięty w sobie i niezwykle uparty i troszkę też egocentryczny.

     Przyznam, że wszyscy w Przeklętej Piątce byli dosyć specyficzni, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Egza to kolejny demon, z którym mamy bliższe relacje, to taki troszkę wynalazkowy nerd, tzw. piwniczak wręcz ( nie wiem czy kiedykolwiek spotkaliście się z takim stwierdzeniem, ale tak w skrócie to osoba, która np. bardzo dużo gra, na tyle, że nie wychodzi z domu ). Niewiele w sumie o niej wiemy, oprócz tego, że jest jedną z 3 innych demonów, które urodziły się w Tenebrae. Poznajemy również Kas, ta demonica zajmuje się truciznami, piekielna barmanka w INFERNAL-u, dosyć sarkastyczna postać, no i troszkę zgorzkniała, drugi demon typowo pochodzący z Tenebrae. Nie bez powodu wspomniałam o tych dziewczynach jedna po drugiej – otóż coś się między nimi dzieje, ale czy to miłość czy bardziej nienawiść musicie sami się przekonać, przypomnę tylko, że to Piekło. Ostatnim i nieco mniej lubianym przeze mnie członkiem Przeklętej Piątki jest Raim, który jest czymś w rodzaju demona ognia, w zasadzie jego było najmniej, więc może dlatego tak średnio przypadł mi do gustu. Zapewne domyślacie się, że dosyć mocno shipuję związek Evana i Devinam im bardziej destrukcyjny i toksyczny tym lepie, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że są sporą konkurencją dla moich ulubieńców Aidena i Toriego.

"W Piekielnych Czeluściach istniało wiele rodzajów cierpienia. Jedni musieli robić to, co niszczyło ich za Starego Życia. Drudzy musieli przeżywać to razem z nimi. A on? On musiał na to wszystko patrzeć."

     Przyznaję i potwierdzam stwierdzenie, że jest to prawdopodobnie najlepszy tom, chociaż tom IV nie jest ostatnim, zatem zadecyduję później. Widać tu również spory progres w warsztacie autora, który jak najbardziej jest na plus, w tym tomie mogliśmy zobaczyć też związek heteroseksualny, który niezbyt często da się zaobserwować w jego książkach, a jak już to naprawdę bardzo poboczny. Co więcej okładka jest naprawdę przyjemna dla oka, oczywiście adekwatna do treści. Ponadto język nie jest trudny, czyta się przyjemnie i szybko, wręcz się „płynie” przez historię, jest po prostu wciągająca.


     Reasumując, to całkiem ciekawa powieść, która dodaje świeżości tym, które znaliśmy wcześniej. Bohaterowie są zróżnicowani i specyficzni, szybko zaskarbiają sobie naszą sympatię, zwłaszcza biorąc pod uwagę ciekawostki, które dodają im punktów do ciekawości. Mimo pobytu w Piekle jest bardzo przyjemnie, czyta się szybko, a akcja toczy się niezwykle sprawnie, ale z kolei płynnie. Jest to (prawdopodobnie) najlepszy tom Afterlife. Wspomniałam o konkurencji dla Aidena i Toriego, jest bardzo niebezpieczna, bo Evan i Devin skradli moje serce.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka