wtorek, 28 stycznia 2020

"Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein" Kiersten White

Tytuł: Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein  Autor: Kiersten White  Tłumaczenie: Ryszard Oślizło  Wydawnictwo: Young (Kobiece)  Ilość stron: 396  Moja ocena: 6 | 10

"Czasem najlepszym towarzyszem bywa właśnie samotność."


     Ta książka wpadła mi w oko jakiś czas temu na jakimś zdjęciu na instagramie – wtedy już wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Bardzo lubię motyw Frankensteina, choć niestety jeszcze nie czytałam oryginału. Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein to nic innego jak retelling znanej powieści Mary Shelley. Zacznę jednak od bohaterów.

     Elizabeth Lavenza zawdzięcza tak na dobrą sprawę Frankenstainom życie – chociaż została im w sumie sprzedana, powód dla którego tak dobrze się u nich przyjęła wcale nie jest tak banalny jak może się wydawać. Elizabeth ma niezwykle dziwny sposób działania, jej charakter i usposobienie zmieniają się szybko i sprawnie – mogę wręcz powiedzieć, że dostosowuje się do każdego indywidualnie zupełnie jak kameleon. To specyficzna bohaterka, której jedynym (bardzo ważnym) zadaniem było pielęgnowanie Victora – a także przyjaźnić się z nim. Tak na dobrą sprawę nigdy tak do końca nie będziemy w stanie jej poznać, bo zawsze ma na sobie jakąś maskę. Uczucie, którym darzyła Victora było równie dziwne jak ona sama – ni to miłość, ni to przyjaźń, ciężko to nawet nazywać przywiązaniem. Przyznam szczerze, że nie wiem co mam o niej myśleć – mam bardzo mieszane uczucia, nie tylko względem Elizabeth, ale także całokształtu. Skoro już wiemy, że to specyficzna postać, która zawsze przywdziewa jakąś maskę i w sumie jest dosyć mocno zapatrzona w Victora – czy to z miłości czy strachu, że zostanie bez niczego.

"Wyobraź sobie brzeg jeziora. Wodę czystą jak kryształ. Doskonale przejrzystą. Lecz kiedy tylko zanurzysz w niej dłoń lub stopę, z dna wzbija się osad, woda mętnieje i wszystkie te skarby, które jeszcze przed chwilą były widoczne pod powierzchnią, nagle gdzieś znikają. Być może uda się coś wygrzebać z dna, ale czy naprawdę warto burzyć coś, co jest doskonałe takie, jakie jest? To wszystko, co powinieneś wiedzieć o moim pochodzeniu."

     Jednak wydaje mi się, że to Victor tak dziwnie wpływa na swoje otoczenie, jeśli Elizabeth jest specyficzna, to on jest pod tym względem absolutnym fenomenem. W oczach Lavenzy to przystojny, aczkolwiek skryty człowiek, każdy w sumie obchodzi się z nim jak z jajkiem, a on sam ma gorącą głowę i nie mam tu na myśli gorączki. Ma dosyć dziwne preferencje, które mogła w sumie obudzić w nim Elizabeth. Mimo wielu wad ma naprawdę piękny umysł, jego sposób myślenia jest z całą pewnością nietypowy, a chęć pozyskania wiedzy wręcz chorobliwy i nigdy niezaspokojony. Ciężko zawiera przyjaźnie, prawdopodobnie dlatego, że jest nieco przerażający i niezwykle apodyktyczny. Gdy jego „badania” idą na przód popada w coraz większą manię i wtedy poznajemy jego prawdziwe ja. Nie będę oszukiwać, średnio przypadły mi do gustu te postacie, choć były wykreowane ciekawie, to jednak jakiegoś szczególnego wrażenia nie zrobiły.

     Uwielbiam retellingi, pierwszy raz w sumie natknęłam się na taki klasyk jak Frankenstein, nie miałam tak na dobrą sprawę żadnych szczególnych oczekiwań, więc nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam, ale jednak chyba spodziewałam się czegoś nieco innego. Autorka ma lekkie pióro, raczej niezbyt wymagające, czyta się dosyć szybko i nawet przyjemnie. Fabularnie jest dosyć oczywista, choć autorka retellingu główną postacią uczyniła właśnie kobietę i to w sumie jedyna innowacja. Okładka jest w sumie ciekawa, motyw szwu i dziur okazał się oryginalny, chociaż ten różowy średnio przypadł mi do gustu.


     Chyba to byłoby na tyle, zatem reasumując – to dosyć ciekawa książka, Elizabeth nie ma zbyt łatwego życia, które w zasadzie zawsze było pod jednym wielkim znakiem zapytania, a Victor ukazał nam jak może ewoluować ciekawość w dosyć zaawansowane stadium obłędu. Z racji tego, ze nie miałam jakichś szczególnych wymagań odnośnie książki i nie uważam, że była zła – była po prostu przeciętna, ani to wybitne ani tragiczne. Bohaterowie byli ciekawie wykreowani, ale myślę, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał nie tylko ich, ale także tej całej powieści, mam wrażenie, że trochę bała się puścić wodze wyobraźni, muszę przeczytać coś innego spod jej pióra aby się przekonać czy to tylko jednorazowe. Ogólnie to polecam, ale nie radzę liczyć na coś więcej aniżeli przeciętnej książki, która na nowo opowiada niezwykle charakterystyczną powieść Frankenstein. Ponadto (co bardzo mi się podoba) autorka zostawiła fajną notkę z ciekawostką.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka