"Mam tylko jedno serce i muszę się z nim obchodzić ostrożnie."Od wydarzeń z Jedyna minęło już przeszło dwadzieścia lat, America i Maxon zeszli na drugi plan, na rzecz kogoś nowego, a mianowicie ich córki Eadlyn – dziedziczki tronu. Oczywiście jak wspomniałam w poprzedniej recenzji, jestem niezwykle zadowolona jak skończyła się historia jej rodziców i ciekawi mnie jak ona poradzi sobie w tej sytuacji, bo jest pierwszą w historii kobietą, dla której odbyła się eliminacja. Eadlyn pośród 35 kandydatów może znaleźć wybranka swego serca.
"Jestem Eadlyn Schreave. Jesteś następną osobą, która będzie rządziła krajem, i będziesz pierwszą kobietą, która zasiądzie na tronie samodzielnie. Nikt - powiedziałam - nie jest potężniejszy od ciebie."Eadlyn Schreave urodziła się parę minut przed swoim bratem, tym sposobem to właśnie jej należy się korona (oczywiście rodzice zmienili ustawę odnośnie dziedziczenia tak, aby dostosować ją do sytuacji). Do Eliminacji zostaje również zachęcona przez rodziców, a w zasadzie troszkę zmuszona, aby dostarczyć ludowi rozrywki i odciągnąć uwagę od pary królewskiej, dając jej tym samym pole do działania, bo w kraju znowu nie dzieje się najlepiej, głównie ze względu zniesienia klas społecznych – co w teorii miało przynieść same korzyści, a nie dezorientację i cierpienie. Eadly okazuje się być zupełnie inna niż się spodziewałam, otóż ona wcale nie chce miłości, uważa, że doskonale sobie poradzi jako singielka, co w sumie bardzo mi zaimponowało. Ponadto wydaje się być naprawdę wyrozumiałą młodą kobietą. Zupełnie jak jej ojciec ma zadatki na świetnego władcę. Bardziej interesują ją sprawy państwa i jego dobra aniżeli jakieś miłostki, jest w sumie dosyć zamknięta w sobie, przemawia przez nią spory indywidualizm.
"Nie jestem pewien, czy istnieje coś takiego jak los lub przeznaczenie, ale mogę ci powiedzieć, że czasem to, czego pragniesz, pojawia się w drzwiach tylko po to, by cię odtrącić. A mimo to jakimś cudem zyskujesz pewność siebie."Eliminacje są tutaj zupełnie inne aniżeli zostały ukazane w tomach o Americe i Maxonie, wówczas były przymusowe, tutaj w sumie były zorganizowane na rzecz czegoś bardziej ważnego, a mianowicie miały dać trochę rozrywki i swobody działań pary królewskiej, bo wiadomo, że to oni musieli ogarnąć sprawy państwa, a najlepiej dało się to zrobić, gdy wszyscy skupiali się na Eadlyn. Eddie oczywiście nie jest jedyną postacią, ale o kandydatach też nie mogę zbyt wiele powiedzieć, przyznam, że w tym przypadku nie miałam żadnego, któremu bym kibicowała, jakoś średnio mnie do siebie mimo wszystko przekonali, są nietypowi – to oczywiste, ale najbardziej istotne jest to, że Eadlyn tak na dobrą sprawę żadnym nie jest zainteresowana, co widać gołym okiem, czy zatem zostanie singielką i będzie pierwszą królową, w dodatku bez króla? No cóż, nie sądzę żeby na to się zanosiło, co więcej przez przypadek przeczytałam spoilery do następnej części, więc jestem trochę zła, ale jednocześnie czuję się niezwykle zaciekawiona jak to się wszystko rozegra, że doprowadzi do takiego końca.
"Eadlyn, znajdujesz się pod ogromną presją i rozumiemy to. Dopóki nie zostaniesz psychopatycznym mordercą, nic, co zrobisz, nie sprawi, że będę cię mniej kochać."Autorka kupiła mnie swoim stylem pisarskim już w pierwszym tomie Selekcji i jak dla mnie trzyma poziom tej serii na wysokim poziomie. Bardzo lubiłam czytać o poczynaniach Americi i Maxona, choć momentami niezwykle mnie irytowali. Początek historii Eadlyn okazał się nawet lepszy niż jej rodziców, widać znaczącą poprawę jakości wykonania bohaterów, a także delikatnie inne podejście do fabuły. Oczywiście język jest prosty i zrozumiały, nie jest to zbyt wymagająca książka, ale z całą pewnością przyjemna i lekka. Jedyna była najładniejszą z tych części o Ami i Maxonie, ale Następczyni jest równie piękna, bardzo lubię szarości, więc ta mi się szczególnie podoba.
"Wydaje mi się, że nikt nie wie na pewno, czego szuka, dopóki tego nie znajdzie."Myślę, że więcej na jej temat nie potrafię powiedzieć, choć z całą pewnością po przeczytaniu Korony, najdzie mnie na parę nowych komentarzy, które na pewno uwzględnię przy okazji recenzji. Selekcja, jak już kiedyś, w sumie to dosyć niedawno, to seria dosyć stara, ale na tyle dobra i ciekawa, że mimo czasu, który już znajduje się na rynku zasługuje na uwagę i uznanie, nie tylko ze względu na świetne okładki, ale również niepowtarzalnie dobrą historię, która zapada w pamięci, nie tylko mi, również wielu innym. To nie tylko historie miłosne, ale także takie, które cechują się przeogromną odwagą. Nie przedłużając jednak, szczerze polecam nie tylko tę książkę, ale całą serię. Kiera Cass ma jeszcze wiele do zaoferowania, zatem nie pozostaje mi nic innego jak dokończyć Selekcję i przeczytać inne książki aby przekonać się czy reszta jest równie dobra.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)