"Przywieziono całą rodzinę - matkę, ojca i sześcioro dzieci. Modlili się razem w ogrodzie, a kiedy ojciec podniósł się z kolan, z kieszeni wypadło mu jakieś urządzenie i wybuchło. Wszystkich członków rodziny wniesiono przez tylne drzwi szpitala na taras. Wyglądali jak jedna krwawa masa i początkowo mieliśmy problem z rozróżnieniem poszczególnych części ciała. Dzieci oraz ich matka zginęli. "Lekarz wojenny raczej nie pozostawia złudzeń czego będzie dotyczyć treść, która nas czeka. Już na wstępie David Nott zabiera nas w odległe miejsca, w których życie jest bardzo kruche. Nie dlatego, że ludzie są chorowici, a dlatego, że miejsca, które odwiedza są przesiąknięte rozlewem krwi. On jest jednym z wielu, który musi ich ocalić. Po lekturze człowiek zadaje sobie pytania o to jak skonstruowany jest nasz świat, ale o przemyśleniach trochę później.
Literatura faktu odbiera nam możliwość ocenienia postaci, o których czytamy, bo nie są to bohaterowie stworzeni ze słów, a prawdziwi ludzie, którzy faktycznie gdzieś tam żyją. W sumie możemy ich ocenić, ale przyznajcie, że byłoby to po prostu głupie.
Nie mogę jednak pominąć dzieciństwa autora, które było zaskakujące. Nie pod względem tego, co się działo wtedy w jego życiu, a bardziej całej tej przeciętności. David Nott nie był urodzonym geniuszem, który byłby w stanie zostać lekarzem. Miał intuicję, zawzięcie, pasję, a także przede wszystkim rezultaty okupione ciężką pracą. Wiecie jak to czasami postrzega się osoby, które są kimś stojącym wyżej, lub kimś odpowiedzialnym za rzeczy wielkiej wagi. Z jednej strony wyobrażamy sobie cały wysiłek, który trzeba włożyć, aby otrzymać rezultaty, a z drugiej strony myślimy też o wspaniałomyślności losu, lub innych ludzi, którzy pomogli innym osiągnąć sukces. Sami oczywiście nie wierzymy w to, żeby podobna opatrzność losu mogła dotknąć nas. I tak to postrzeganie ludzi się gdzieś rozmija dopóki nie poznajemy takich osób z innej strony.
Mężczyzna zabiera nas ze sobą w wiele miejsc. Przypadki, jakie tam spotyka są różne. Niektórzy zranili samych siebie i rodziny własnoręcznie zbudowaną bombą, a jeszcze inni po prostu zostali zaatakowani. Tutaj dochodzimy do przemyśleń, które nasuwają się po całej lekturze.
W jak luksusowym świecie żyjemy według osób, które na co dzień walczą o życie? Jak bardzo powinniśmy doceniać to, co mamy? I jak bardzo jesteśmy ogłupieni manią posiadania w dzisiejszym społeczeństwie, gdy gdzieś toczą się wojny, umierają dzieci, ludzie zabijają swoich bliskich?
Ta pozycja była dla mnie mniej historią o dziejach Davida Notta, a bardziej obrazem tego, czego nie widzimy siedząc w naszych kokonach bezpieczeństwa. I to było ciekawe, bo dało do myślenia.
Poszerzenie własnych perspektyw, ale nie tylko po to, żeby wiedzieć co dzieje się tam, ale myślę, że głównie po to, aby docenić to, co mamy tutaj, zamiast bez przerwy narzekać. No i też po to, aby zwrócić się ku drugiemu człowiekowi, zamiast stać w stronę ludzi z bojową pozycją.
Trochę się rozpisałam, dlatego dziękuję, jeśli dobrnęliście do końca. Dajcie znać jakie pozycje Was skłaniały do refleksji! Pozdrawiam,
Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)