sobota, 20 czerwca 2020

[PATRONAT] "Ruchomy zamek Hauru" Diana Wynne Jones


howls moving castle
Tytuł: Ruchomy zamek Hauru  Autor: Diane Wynne Jones  Tłumaczenie: Danuta Górska  Wydawnictwo: Nowa Baśń  Ilość stron: 310  Moja ocena: 9,5|10
"Pendragon to piękne nazwisko, znacznie lepsze niż Jenkins."
     Nie będę ukrywać, zanim zaczęłam czytać, miałam pewne wątpliwości czy to aby na pewno odpowiednia książka dla mnie. Ba! Nawet gdy czytałam, miałam delikatne obawy. Teraz zapewne już widzicie, że owe obawy były niepotrzebne i bezpodstawne, bo okazała się naprawdę fajną i wręcz wartościową książką. 

     Zacznijmy jednak od głównej bohaterki – Sophie kapeluszniczka to młoda dziewczyna, nie jestem teraz już do końca pewna ile, powiedziałabym, że 15 lub 16 lat, ale ręki sobie nie dam uciąć. Ma dwie siostry Lottie i Martę (ta druga jest córką Fanny, drugiej żony ojca), no i mieszkają we czwórkę w Market Chipping. Pewnego dnia pracując nad kapeluszami, w jakiś sposób zaszła czarownicy za skórę i ta diametralnie skraca jej życie, zmieniając ją w staruszkę. Muszę przyznać, że Sophie jest niestety dosyć naiwna, ale mimo wszystko inteligentna, co więcej ma fach w ręku, no ale wiadomo, że teraz wszystko musi ulec zmianie. Polubiłam ją niemalże od początku, szczerze lubiłam ją, nawet gdy stała się zrzędliwa i strasznie upierdliwa. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autorka stworzyła jej postać, co więcej imponuje mi cierpliwość Sophie, która jest wręcz anielska. 

"Jestem przywiązany kontraktem do tego kominka."

     Dość już o Sophie, pozwolę sobie teraz odrobinkę wspomnieć o Hauru i o jego zamku, ogólnie. To młody mężczyzna, który obrasta w pomówienia i legendy, które o nim krążą. Myślę, że każdy z nas wie, jak działają pozory, a tu są one umiejętnie stworzone i wykorzystane. To interesująca postać, o której niestety nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo spoilery to zło. Jest charyzmatyczny i uparty. Jednak nie był jedynym mieszkańcem Zamku – był tam też Michael jego młody (młodszy) uczeń, który był pojętny i ciekawy, no i oczywiście Kalcyfer – demon ognia, z którym Sophie łapie dziwny kontakt i przy okazji zawierają bardzo istotny kontakt. Szczerze ich polubiłam, bez wyjątku, a to raczej zbyt często mi się nie zdarza, zatem mamy tu mały fenomen. 

     Jest to raczej książka skierowana do nieco młodszych czytelników, ale myślę, że i tych starszych może zainteresować. Muszę przyznać, że sama nie spodziewałam się, iż będzie to tak oryginalna i wciągająca historia, która przy okazji gdzieś tam przemyca parę wartościowych faktów. Autorka ma naprawdę interesujące pióro, podobała mi się lekkość, z jaką prowadzi akcję oraz jak wykreowała bohaterów, ich charaktery wydawały mi się być dosyć ożywione i mocne. 

"Jako młoda dziewczyna Sophie spaliłaby się ze wstydu za swoje zachowanie. Jako staruszka nie przejmowała się niczym, co zrobiła czy powiedziała. Co za ulga."
     Co do okładki… Pierwsza koncepcja nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia, była ładna, ale to nie było to, czego oczekiwałabym od tej książki. Nowa z kolei jest świetna, klimatyczna i dosyć charakterystyczna. Można powiedzieć, że nawet trochę mroczna, co w zasadzie według mnie pasuje do całokształtu. 

     Myślę, iż jest to dobry moment na przejście do podsumowania, reasumując zatem – interesująca i wciągająca historia to coś, na co liczyłam i przyznaję, że dostałam to z nawiązką. Pióro autorki bardzo przypadło mi do gustu – było lekkie i przyjemne w odbiorze, co pozwolę sobie powtórzyć. Bohaterowie są barwni, nawet bardzo i mi zapadli dosyć mocno w pamięci – głównie ze względu na charakterystyczność. Po przeczytaniu mogę stwierdzić, że ta książka przemyca (według mnie) coś bardzo istotnego, a mianowicie – cierpliwość, która powinna być nagradzana i miłość, która przetrwa wszystko. Chcę polecić tę książkę nie dlatego, że gdzieś tam na niej jest moje logo, bo gdyby mi się nie podobała, to z całą pewnością byście to wiedzieli (patronat czy nie, recenzja ZAWSZE BĘDZIE SZCZERA), ale dlatego, że mimo oczywistej fikcji, jest wartościowa i po prostu dobra. O okładce już mówiłam, ta nowa wersja według mnie jest o niebo lepsza, tamta wydawała mi się mdła i nudna, jednak ładnie wykonana. Zatem polecam – świetni i charakterystyczni bohaterowie, prosty i przyjemny jeżyk, ciekawa oprawa graficzna no i interesujący przekaz, który powinien trafić do każdego.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka