czwartek, 16 lipca 2020

"Dwór skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas

Tytuł: Dwór skrzydeł i zguby  Autor: Sarah J. Maas  Tłumaczenie: Jakub Radzimiński  Wydawnictwo: Uroboros  Ilość stron: 848  Moja ocena: 9|10

"Słyszałem cię nawet w śmierci. To właśnie skłoniło mnie, bym się obejrzał. Sprawiło, że zostałem ... nieco dłużej."
     Czytałam tę książkę na raty – część przeczytałam, a resztę przesłuchałam audiobooka (na empikGO – świetna sprawa, jeśli faktycznie nie ma możliwości patrzenia na tekst). Jest to najgrubsza książka z serii Dworów i mogę powiedzieć, ze naprawdę sporo się działo. 


     Zacznijmy najpierw od Feyry Archeron, którą w tym tomie mamy przedstawioną jak niezłą intrygantkę i manipulantkę. Odważna kobieta nie ma co – Hybernia mocno siedzi na Dworze Wiosny, na którym dziewczyna uruchamia swój złowieszczy plan. Co więcej, Feyra jest oficjalnie księżną Dworu Nocy (oczywiście powiadomieni są jak na razie nieliczni). Lubiłam ją, to charyzmatyczna, przebiegła i piekielnie inteligentna, a w dodatku na tyle lojalna i oddana sprawie, że była gotowa zaryzykować życiem. Sytuacja między nią a siostrami pierwotnie nie wygląda zbyt dobrze.

"Tylko ty możesz zdecydować, co cię złamie, Wyzwolicielko. Tylko ty."

     Warto wspomnieć także o reszcie postaci, o Rhysie wiele mówić chyba nie trzeba – świetny mężczyzna, charyzmatyczny, jednak niestety zbyt skłonny do poświęceń i aktów bezmyślnego heroizmu. Potem Kasjan i Azriel, których skomentuję w pakiecie – i jeden i drugi to odważni mężczyźni, równie oddani sprawie jak reszta paczki Dworu Nocy, waleczni i nieokiełznani. Morrigan w tym tomie wykazała się ogromną odwagą, no i nie mam tu na myśli tej odwagi, o której wspominałam przy wcześniejszych bohaterach – ta informacja w sumie niewiele zmienia, ale wyjaśnia jej pewne zachowania. Amrena – Dwór skrzydeł i zguby pokazał nam jej prawdziwe oblicze, dowiedzieć się było można choć trochę o jej przeszłości i odegrała kluczową rolę w bitwie i przeszła sporą zmianę, o czym musicie przekonać się sami. O siostrach Feyry – Neście i Elainie niezbyt wiele można powiedzieć, przez większość książki są jakby niedostępne, odkąd siłą zostały zmienione w fae, co oczywiście pierwotnie wydaje im się straszną karą, odgrywają równie dużą rolę co reszta. W końcu też mamy możliwość bliżej poznać resztę książąt Prythianu i być może nawet zmienić zdanie na temat niektórych postaci.

     Fabularnie dzieje się dosyć sporo, bohaterów czeka naprawdę ciężka walka, zmiany i wiele przeciwności, które będą wymagały pełnej mobilizacji. Każdy tom z tej serii był dosyć dynamiczny, ten chyba najbardziej i faktycznie wiele się działo, co więcej mamy tu też parę fragmentów, które są zapowiedzią kontynuacji. Bardzo lubię książki Sarah J. Maas, a Dwory zaraz po Księżycowym Mieście należą do moich ulubionych serii autorki – ma naprawdę barwną wyobraźnię i potrafi przekazywać je mimo wszystko dosyć autentycznie, bo to dobre fantasy z rozbudowanym uniwersum. Bohaterowie są różnorodni i barwni, po prostu nie sposób ich nie lubić. 

"Nawet w przypadku istot nieśmiertelnych w życiu nie było dość czasu, by marnować go na nienawiść."

     Okładki Dworów są dosyć charakterystyczne, każda ma swój niepowtarzalny styl i urok (oczywiście, łączy je ta sama kreska), moją ulubioną jest właśnie ta z tomu trzeciego i drugiego, jednak przede mną tom czwarty, który jak na razie ma najładniejszą. Jak wspominałam, jest to najgrubszy tom (dotychczas) z tej serii, przez co grzbiet po przeczytaniu nie wygląda najlepiej, bo po prostu się łamie.


     Reasumując, przez to, że część czytałam, a resztę słuchałam – dokończenie tej książki trwało trochę dłużej niż bym chciała, jednak pomimo trudności było przyjemnie i z pewnością nietypowo. Autorka ma dosyć oryginalne pióro, raczej niezbyt wymagający zupełnie jak język, który jest prosty i jedynie wzbogacony o charakterystyczne dla tego uniwersum słowa i pojęcia. Sarah J. Maas wykazała się humorem sytuacyjnym, który do mnie trafiał. Nie jest to najlepszy tom, bo jak na razie drugiego tomu nic nie przebiło, choć trzeci faktycznie był nieco bardziej energiczny i nieco więcej się działo. Tak na koniec dodam, że lektor (Anna Szawiel) miał naprawdę miły głos, według mnie ciekawie modelowała jego barwę i dopasowywała do postaci, co było świetne.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka