sobota, 11 lipca 2020

"Księżniczka z Teksasu" Diana Palmer

Tytuł: Księżniczka z Teksasu  Autor: Diana Palmer  Tłumaczenie: Janusz Maćczak Wydawnictwo: HarperCollins Liczba stron: 334 Ocena: 5/10

"To nie był Tank, tylko Cane  - powiedziała już bez dukania. - Zjawił się, by mi zaproponować, że pojedzie ze mną na inspekcję ogrodzenia, ponieważ w okolicy przebywa zbiegły morderca.
-Morderca! - powtórzył szyderczo. - Sąd tak orzekł, więc nim jestem, prawda?"
     Kolejny romans, który trafił w moje ręce to Księżniczka z Teksasu. Już zdążyłam na tyle odpocząć psychicznie, że nie sądzę abym, potrzebowała kolejnej historii o miłości (zwłaszcza że po ostatniej kilka szarych komórek nie wytrzymało). Jak już jednak iść w świat zakochanych i jednorożców hasających po różowej trawie w serca, to z pełną petardą.

     Morie ma dość życia w złotej klatce. Chciałaby doświadczyć pracy, nauczyć się nowych rzeczy i uwolnić się od mężczyzn, którzy tylko polują na pieniądze jej ojca. Postanawia zatrudnić się na jednej z farm zarządzanej przez trzech braci. Każdy z nich ma w sobie swoje demony, dlatego ciężko się do nich zbliżyć. Dziewczyna od podstaw uczy się wszystkiego, a także zjednuje sobie pracowników i braci Kirk. Nie umyka to uwadze Gelly, która zazdrosna o  jej relację z Mallory'm postanawia uprzykrzyć Morie życie i pozbyć jej się z farmy. Nieufny wobec kobiet szef musi zmierzyć się ze swoim brakiem zaufania, a uczuciem, które ogarnia go w pobliżu nowej pracownicy.

     Naprawdę liczyłam po pierwszych stronach, że historia Diany Palmer będzie bardziej obiecująca niż Nory Roberts. Mimo że kobiety mają różne style pisania, to jednak zauważyłam pewne błędy, które obie te pozycje zawierają i tym razem to od nich zacznę.

     Samych przemyśleń głównych bohaterów mamy niewiele. Nie za bardzo możemy wczuć się w ich sytuacje, czy też nawiązać z nimi jakiekolwiek emocjonalne więzi. Same relacje pomiędzy postaciami są bardzo spłycone. Nie ma między nimi żadnych głębszych rozmów, które mogłyby prowadzić do czegoś większego, lecz jak widać, harlequiny zaskakują. Szybkość rozwoju relacji, która nie opiera się na niczym, jest powalająca.
     Postacie poboczne - wszystkie z jednym wyjątkiem - uwielbiają główną bohaterkę, dostrzegając głęboko w jej wnętrzu wszystkie najlepsze cechy. A ten jeden jedyny wyjątek? Postać, która wychodzi na złola i nie ma dla niej żadnej nadziei, że ma swoje powody. Po prostu idzie do wora "zła postać", bo przecież ktoś tym złym zostać musi. Nieważne, że też jej nie polubiłam, ale fakt jest faktem.
No i największe minusy w narracji, czyli brak opisów. Nie proszę o kwieciste historie rancza na siedem stron, ale kilka suchych zdań dla miejsca akcji, które zajmuje ponad połowę książki, to chyba ciut za mało. Podobnie jak dialogi, które skupiały się w znacznej mierze na Morie. To trochę tak, jakby pozostali bohaterowie odegrali swoje role na gospodarstwie i przechodziły w stan uśpienia - bez życia prywatnego, przemyśleń, czegokolwiek poza główną fabułą.

     Poza tym wszystkim mamy jednak protagonistę, który nie jest przystojniakiem. Kobiety zwracają uwagę na jego pieniądze, a nie jego samego. Przez to Mallory ma kompleksy na punkcie tego, jak wygląda. Sama Morie również nie należy do niesamowitych piękności, co jest napisane na jednej z pierwszych stron.
     Początek i rozwój fabuły były w porządku (gdyby jednak rozłożyć to wszystko bardziej w czasie, dialogach, emocjach i głębi, na pewno byłoby lepsze). Końcówka dość ciekawa, jednak same emocje dość mdłe. Brakowało ciągu przyczynowo skutkowego.

     Nie twierdzę, że pozycja była tragiczna, jednak daleko było jej do wielu niesamowitych historii, które czytałam. Jak sadzę, harlequiny rządzą się swoimi prawami i nie zamierzam ich naruszać. Pewnie niektórym ta literatura odpowiada, więc niech tak zostanie.

I tym tytułem kończę ten krótki przerywnik wypełniony miłością i wracam do książek, które nie wprawiają mnie w uczucie kryndżu. 
Hej! To gdzie są te kryminalne zagadki i potwory, z którymi trzeba walczyć? Halo?

Pozdrawiam, Klaudia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka