sobota, 5 grudnia 2020

"Nie wkurzaj się. Odwet" Gretchen McNeil

Tytuł: Nie wkurzaj się. Odwet Autor: Gretchen McNeil  Tłumaczenie: Monika Nowak  Wydawnictwo:  IUVI  Ilość stron: 340  Moja ocena: 6|10

"Pozdrowienia od NWS"

     W sumie zaciekawiła mnie ta książka głównie przez serial Netflixa, bo wydaje mi się, że gdyby nie on to prawdopodobnie bym na nią nie trafiła, bo nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek wcześniej ją widziała.

     Mamy tu cztery główne bohaterki – Bree, Olivia, Kitty i Margot, każda w sumie z innego środowiska. Zacznę od Bree Deringer, córka senatora i pewniaka na stanowisko gubernatora. Jednak nie do końca jest zadowolona z takiego (bogatego) życia, bo w sumie jest dosyć samotna. Zbuntowana, opryskliwa i zamknięta w sobie, ale też szczerze dąży do sprawiedliwości, ona odpowiada za „brudną” robotę. Potem mamy Margot Rivers – niezwykle inteligentna, ale trochę skrzywdzona przez życie, co ciągnie się za nią do teraz. Ona jest chyba najbardziej skryta i unika jakichkolwiek kontaktów społecznych. Można ją w sumie nazwać mózgiem NWS, choć pragnie sprawiedliwości, to ma w tym wszystkim swój cel. Kitty Wei z kolei jest z grupy sportowców, to ona zainicjowała całe NWS, dosyć towarzyska, choć raczej ogranicza się do mniejszego grona. Na koniec zostawiłam Olivię Hayes, która w sumie należy do kliki „tych bogatych”, choć wcale tam nie pasowała, bo tylko udawała bogactwo, żeby się dopasować, co jest w zasadzie dosyć smutne.

     Reszta bohaterów jest raczej mgliście wspomniana, John czy Donte trochę częściej. John Baggot to również buntownika, członek zespołu i całkiem uroczy facet, a przede wszystkim świetny przyjaciel. Natomiast Donte Green okazał się być miłym i porządnym facetem, mimo nieporozumienia, które w sumie niemalże zrujnowało NWS. Reszta była niezbyt rozbudowana, nie są na tyle interesujący, żeby o nich wspominać, robią głównie za tło.

     Podczas czytania dało się zauważyć, że serial i książka bardzo od siebie odbiegają – nawet charaktery głównych postaci są nieco inne, co w sumie jest trochę irytujące, historia sama w sobie biegnie podobnie, ale nieco bardziej chaotycznie (w książce) i przede wszystkim powieść kończy się w według mnie nieco nieodpowiednim momencie, lecz rozumiem zamysł autorki. Przyznam, że podobało mi się, w jaki sposób autorka wykreowała bohaterów, dosyć różnorodnie, choć momentami nieco sztywni, co nie umyka uwadze, ale nie jest jakoś mocno rażące. Autorka ma całkiem okej pióro, jednak nie powala, czyta się przyjemnie i szybko, jest z pewnością lekka i niekoniecznie wymagająca – językowo również.

     Co do okładki – o tyle, o ile lubię wydania filmowe/serialowe to ta, według mnie nie jest zbyt urodziwa, żeby nie mówić brzydka, myślę, że można było to na spokojnie zrobić nieco ładniej.

     Reasumując, odrobinę żałuję, że najpierw trafiłam na serial, bo być może trochę przychylniej spojrzałabym na książkę… Teraz mam totalnie mieszane uczucia i chyba jestem odrobinę zawiedziona tą książką, brakuje mi tu trochę pazura, który być może jest w drugiej części, bo nie przeczę, że można byłoby zmieścić wszystko na spokojnie w jednym tomie (ale wiecie, hajs musi się zgadzać). Nie narzekam (aż tak), bo czytało mi się mimo wszystko przyjemnie, nie było to nic wymagającego i nieco zirytowało mnie przerwanie książki w tym momencie. Zwykle mimo wszystko polecam powieści, ale niestety Gretchen McNeil jakoś wybitnie mnie nie kupiła i to serial wzbudził we mnie więcej emocji, szkoda, no ale nie będę ukrywać niezadowolenia. Polecam, ale obejrzeć serial.

Pozdrawiam, Sara ❤


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka