Tytuł: Nimfa Autor: Andrzej Konefał Wydawnictwo: Oficynka Liczba stron: 237 Ocena:6,5/10
My, ludzie, nie zmieniliśmy się od setek lat i wciąż popełniamy te same błędy, które nas niszczą. Zamiast tworzyć - burzymy, zamiast poznawać - kpimy, zamiast ratować - zabijamy. Zabijamy, bo boimy się prawdy. Zabijamy, bo to jest najłatwiejsze.
Do Nimfy może i nie zabierałam się długo, ale na pewno nie tak chętnie jak bym chciała.Jakoś ta okładka skojarzyła mi się z literaturą postapo, a w szare, zimne dni nie miałam ochoty dobijać się taką książką. Nie można jednak polegać na samych okładkach, a więc sięgnęłam po nią w przerwie między zajęciami.
Na szczęście dla książki, bo była ciekawa, a na moje nieszczęście, bo cały wykład przeszedł mi koło uszu. Połączenie rodzinki ze Lśnienia z Psychozą, Obcym i czymś w rodzaju Incepcji może wyglądać jak coś, co do siebie nie pasuje - trochę jak frytki z czekoladą, ale po jakiejś małej dawce okazuje się, że całość ma dość oryginalny smak.
Życie Katarzyny Mariańskiej przewraca się do góry nogami, gdy w wypadku traci swojego syna. W dodatku kończy swoje nieudane małżeństwo z Grześkiem. Rok po rodzinnej tragedii chce pożegnać Kubę w miejscu, gdzie wszystko się skończyło, jednak nie dociera na miejsce, a zamiast tego niczym Łucja Pevensie przechodzi przez szafę i traci pamięć. Zamiast tego zyskuje drugą osobowość i nowe umiejętności.
Nie wiadomo co jest prawdą, a co tylko halucynacją. Miałam wrażenie, że ostatnia strona to będzie wybudzenie się kobiety ze snu w jakimś szpitalu przed zażyciem kolejnej dawki leków antydepresyjnych. Tak się jednak nie stało, więc prawdopodobnie mamy tutaj do czynienia z rzeczywistością.
Poza głównymi bohaterkami i Kubą, który jako dziecko nie może podejmować samodzielnych decyzji, ciężko polubić kogokolwiek. Powiedziałabym nawet, że ciężko jest kogokolwiek nie znienawidzić. Zdecydowana większość, to egoistyczne szumowiny, które tylko czekają aż będą mogli na czymś skorzystać i przenieść się do przeciwnej drużyny. Jeśli przez chwilę miałam jakieś pozytywne uczucia do drugoplanowych bohaterów, to dość szybko je straciłam wraz z nadzieją, że nastąpi jakiś atak kosmitów na wszelkie postaciowe niewypały.
Duża część historii to była jedna wielka ucieczka z jednego miejsca do drugiego, powroty, uwięzienia i kolejne ucieczki z powrotami jak jakiś niekończący się krąg do czasu pozbycia się wszystkich zbędnych osób.
Połączenie obcych z technologią i jednocześnie brak przesady w kreowaniu rzeczywistości sprawia, że delikatny klimat science-fiction kojarzy się z obyczajówką z elementami fantastyki. Całkiem ciekawe.
Według słów autora umieszczonych na końcu książki - jest to dopiero początek historii, a trzeba przyznać, że pod koniec nabrała tempa tworząc nowe wątki i możliwości.
Cieszę się, że w końcu zaczęłam jakąś serię z gatunku thriller od pierwszego tomu przez co nie czuję się zagubiona i jestem gotowa na ciąg dalszy!
Ciężko określić potencjalną grupę odbiorców, bo myślę, że znalazłby tu coś dla siebie każdy, komu nie przeszkadza świat pełen brutalności, zawiści i zdrad.
Pozdrawiam cieplutko,
Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)