wtorek, 20 kwietnia 2021

[PATRONAT] "Okruchy" Magdalena Meldo


Tytuł: Okruchy  Autor: Magdalena Meldo   Wydawnictwo: AlterNatywne Liczba stron: 166 Ocena:5/10 

-"Och Kaju, jak sprawić by lód w twoim sercu stopniał?".
-Może po prostu powiedz, że mnie kochasz? - zaryzykował.

Pierwszy raz nie wiem jak zacząć. Nie miałam żadnych oczekiwań, kiedy zobaczyłam Okruchy. Pomyślałam jednak, że okładka jest prześliczna i żałuję, że nie mogłam zrobić jej zimowej sesji, bo pasowałaby idealnie. To jeden niewielki minus wiosny skłaniający do pobudzenia kreatywności. Przejdźmy jednak do tego, co najważniejsze, czyli do środka.

Agnieszka jest zwykłą nastolatką, która wkracza w licealne życie. Nic nie zapowiada się kolorowo. Wie, że w szkole nie będzie łatwo, a sytuacja w domu nie daje jej poczucia bezpieczeństwa. 
Z drugiej strony mamy Kajetana, który mieszka dokładnie za ścianą. Chłopak często ładuje się w kłopoty, przez co nie ma najlepszej opinii i martwi swoją mamę. 
Pewnej nocy tych dwoje natyka się na siebie i zaczyna odbudowywać swoją znajomość, która skończyła się wraz z latami dzieciństwa. 

A więc od czego by tu zacząć? Książka nie jest długa - ma raptem 166 stron. Można ją pochłonąć w jeden wolniejszy wieczór, ale nawet z taką objętością znalazłam dużo rzeczy o których chciałabym napisać. 
Dużym plusem, który ratuje historie w słabszych momentach jest nawiązanie do baśni o Królowej Śniegu. Naprawdę ciekawie została wykorzystana, ale sądzę, że lepiej sprawdziłaby się na obszerniejszej pozycji. 
Fabuła idzie wartko i choć jest ładnie rozłożona w czasie, przez co nie odczuwa się w jej tempie sztuczności, to jednak brakuje mi rozdziałów bez jakiejkolwiek akcji. Nie chodzi o to, żeby dodawać bezsensowne wstawki, które nic nie wnoszą, ale jeśli życie bohaterów jest warte opisania tylko wtedy, gdy spotykają się ze sobą, albo w jakikolwiek sposób o sobie myślą, to mają naprawdę nudne życie. 

Następnym moim spostrzeżeniem są ludzkie zachowania. Część z nich jest jakby wyciągnięta z kapelusza, albo nie wiem z czego. To tak jakby uważać czytelnika za głupka, który bez jasnych sygnałów,  nie zrozumie ciągu przyczynowo skutkowego. Aga zostaje nastraszona przez grupkę rządzących szkołą dziewczyn, że będzie miała kłopoty, kiedy się tylko w niej pojawi. Do tego przyjaciółki się od niej odwracają, bo są zastraszane przez te same laski. Niech żyje siła przyjaźni! 
Czytając to byłam po prostu zirytowana, że tak słabo odsunięto wszystkie postacie od naszej bohaterki. 

Następny na liście postaci do zjechania jest Kaj. Chłopak jest cichy, ma ciemną grzywkę opadającą mu na oczy, wszyscy się go boją, często ładuje się w kłopoty. Zdawałoby się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, bo przecież takie typy postaci w książkach są uwielbiane. Nie tym razem. Edward wkradał się w nocy do pokoju Belli, żeby popatrzeć jak śpi (co jest dostatecznie chore, żeby skreślić tę postać), ale nie można mu zarzucić, że nie ratował bohaterki. 
Tutaj facet nie tylko stalkuje Agę, ale jeszcze przy tym nic nie robi. A nie! On myśli. Myśli jak wiele rzeczy zepsuł, jak wiele niepotrzebnych słów powiedział, ale za każdym razem po tych jego przemyśleniach wracamy do punktu wyjścia w którym zachowuje się jak dupek. 
Gdy nasza bohaterka jest dręczona lub smutna, to potrafi albo ją dobić jeszcze bardziej, albo słownie zagrozić oprawcy i to jeszcze w oryginalnym stylu Nie dotykaj jej, bo to moja sąsiadka jest.
Gwoździem do trumny dla niego i też trochę dla całej historii są wszelkie żenujące sytuacje, które zmienia w jeszcze bardziej okropne. 
Żeby nie być gołosłowną, to przytoczę przykład, gdy Kaj przyprowadza do domu pijanego ojca Agi, który prawdopodobnie nie doszedłby sam. Z całego zajścia wywiązuje się awantura, matka Agnieszki zaczyna rzucać szkłem, a w pewnym momencie mocno popycha dziewczynę na lodówkę. I jak myślicie - co robi Kaj? 

A). Niczym bohater ratuje Agę, wyciąga z domu i pociesza.
B). Powstrzymuje awanturę, rozmawia z matką dziewczyny i oferuje pomoc w całej sytuacji.
C). Wychodzi. 

Jeśli wybraliście odpowiedź C, to wygraliście magiczną kulkę rozczarowań. W pozostałych przypadkach to magiczna kulka naiwnego optymizmu. Kaj po prostu wychodzi. I nie mam siły komentować tego dalej.

Co do samej Agi, to jest największym plusem całej historii. Nie boi się postawić grupce dziewczyn, nawet jeśli ma być bita, dręczona i zastraszana. Nie okazuje słabości, a przy tym realizuje swoje pasje i odcina się emocjonalnie od całego tragizmu w którym jest.
Nie wiem dlaczego ten wątek miłosny jest tak ważny i potrzebny skoro ocieka tak dużą toksycznością, że to aż boli, że Agnieszka ma zamiar wskakiwać z jednego bagna do drugiego. 
Patrząc zupełnie realistycznie - Kaj jest w jakiś sposób zniszczony i relacja tych dwojga jest jak próba leczenia samego siebie ranieniem drugiej osoby. 

Rozpisałam się troszkę, mimo że wydawałoby się, że z takiej krótkiej pozycji nie będzie trzeba wyciągać zbyt wiele, ale w sumie się cieszę, że pojawiła się książka, która wywołała we mnie tyle emocji (nawet jeśli nie pozytywnych). Polecam zapoznać się z nią samodzielnie. Chciałabym przeczytać, że ktoś ma inne odczucia względem niej. 
Na zakończenie pasowałoby napisać, że dotrwałam do końca, ale prawda jest taka, że nawet przez chwilę nie pomyślałam, żeby jej nie skończyć, także uważam, że nie była tragiczna, a wręcz o wiele ciekawsza, niż niektóre z pozycji o znacznie wyższych notach. 

Pozdrawiam Was cieplutko, Klaudia 😄

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka