Ta książka trafiła do mnie krótko po premierze i jak wiele innych książek wylądowała na półce, jakoś nie mogłam się za nią wziąć, ale po prawie roku jestem już po lekturze i jak można się domyślić - żałuję, że tak długo z nią zwlekałam."-Ash. Nazywam się Ash - mówię.-Ash co to za imię?- Hm, moje?"
Główną postacią jest Rakel, siedemnastoletnia kobieta, którą życie nie bardzo rozpieszcza. Ma tylko ojca, którego trawi choroba, której leczenie jest bardzo kosztowne, a jak można się domyślić – nie przelewa im się. Rakel ma dosyć interesujące umiejętności, a mianowicie ma niezwykle wyczulony zmysł powonienia i często korzysta z tego talentu ile tylko może – wytwarza perfumy i tym podobne. Przyznam, że polubiłam tę bohaterkę, imponowała mi swoim uporem i sporą determinacją – to harda postać, która doba o swoich bliskich, ale niestety ciągle trafia na kłody pod nogami. Co więcej, ma cięty język i bywała naprawdę zabawna, jak już wspominałam, polubiłam ją – charakterystyczna z mocnym charakterem i humorem.
Mamy perspektywę dzieloną między Rakel i Asha, no i teraz skupimy się na Ashradinoranie, bo tak właśnie brzmi jego imię i tak… można sobie połamać język. To silny mężczyzna, wojownik i Tarcza Pierwszego księcia Nisaia, czyli osobisty ochroniarz. To bardzo powściągliwa postać, stonowana i spokojna. Ash jest z pewnością dosyć specyficzny i nieco gburowaty, ale chyba to w nim lubiłam. Podobała mi się ta wojownicza postawa, zawsze w gotowości. Warto też wspomnieć o tych mniej istotnych postaciach, jak chociażby Esarik, przyjaciel księcia i student. To dosyć inteligentny facet, pomocny i ciekawy. Lubiłam go, podobała mi się jego energiczność. O Nisaiu nie wiemy w sumie zbyt wiele, tylko tyle, że cechował go spory entuzjazm i chęć eksploracji, był też ciekawski i jak się później okazało, charakteryzowała go ogromna wyrozumiałość. Szkoda, że w tym tomie nie udało nam się go bliżej poznać.
"- To ważny historyczny dokument.- Gapię się na nią, podczas gdy ona wpycha bezcenny zwój do torby.- A my staniemy się kleksami atramentu w innym historycznym dokumencie, jeśli nie wyleczymy twojego księcia.- Jesteś złodziejką!- Wolę określenie "wyrafinowany dłużnik" Możemy to zwrócić... któregoś dnia.- Wygląda za róg półki i gestem każe mi iść za sobą."
Fabularnie nie można jej odmówić oryginalności i naprawdę świetnego klimatu. Motyw zapachu chyba niezbyt często można zaobserwować w książkach – z tych, co pamiętam, to tylko Pachnidło miało taki motyw. Jednak Shadowscent przypominało mi trochę inną książkę, ale nie mogę sobie przypomnieć jaką, myślę, że można na to trochę przymknąć oko – chociażby ze względu na fajny klimat. To moja pierwsza książka od P.M. Freestone i „Shadowscent. Kwiat mroku” był jej pierwszą książką na polskim rynku, no i muszę przyznać, że chętnie sięgnę po kontynuację – ze względu na pióro, które przypadło mi do gustu, było lekkie i przyjemne. Natomiast kwestia językowa – dużo słów własnych, nawet bardzo, jednak podbija to klimat i nie przeszkadza w odbiorze. To dynamiczna powieść, aczkolwiek trochę długo się rozwijała, miała też barwne opisy no i dialogi na poziomie. Bohaterowie byli z pewnością różnorodni i charakterystyczni – główna bohaterka zaradna, harda, uparta i taka, jakie lubię.
Reasumując „Shadowscent. Kwiat mroku” okazał się być naprawdę wciągającą i zaskakującą lekturą, z którą, że nie zapoznałam się wcześniej, bo ma naprawdę spory potencjał i zaskakujące zakończenie z wizją na zadowalającą kontynuację. Przypadli mi do gustu również bohaterowie – nie byli płascy i wzbudzali emocje, co więcej bywali również zabawni. Lubię motyw hate-to-love i tu jest przedstawiony naprawdę przyjemnie i nie natarczywie. Jestem skłonna polecić tę powieść, chociażby ze względu na świetny klimat, interesujących bohaterów, czy dosyć oryginalną historię, która dosyć się wybija. Szczerze polecam, czytało się ją naprawdę dobrze.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)