czwartek, 2 września 2021

[PATRONAT] "Marynowanie czasu" Małgorzata Chozgat

 


Tytuł: Marynowanie czasu  Autor: Małgorzata Chozgat   Wydawnictwo: AlterNatywne Liczba stron: 267 Ocena:8,5/10 

W końcu została po mnie czarna dziura, która uwięziła czas. Byłam jednocześnie poza nią, w niej i tuż przed nią. Wszystko zamarło. Już rozumiałam - istnieją tylko punkty, najmniejsze odcinki nieskończoności. One dzieją się w jednej chwili, w kontekście wszystkich wszechświatów.

Wszystkie pozycje, które czytam staram czytać się w kolejności ich przysłania, żeby zorganizować się czasowo i bezstresowo. Inaczej jest oczywiście, gdy coś jest priorytetowym zadaniem i trzeba je wykonać, lub jak było właśnie w tym przypadku - pozycja mnie zwyczajnie zaintrygowała. 
Po kiepskim dniu otwierając paczkę człowiek widzi tytuł Marnowanie czasu i czuje się jakby świat zrobił mu głupi kawał. Oczywiście przekonałam się, że chodziło jednak o Marynowanie czasu, a igrek został ukryty w dziwnej pozie pani z okładki. Tak czy inaczej przewertowałam książkę (nie wiem na co licząc poza słowami) i zatrzymałam się w pewnym momencie, przeczytałam fragment myśląc - teraz twoja kolej. Tak więc poza kolejką, proszę państwa - czas zabrać się za emocjonalne przetwory  przewroty  coś tam.

Zresztą nasze mamy to tylko starsze od nas dziewczyny. Czasem głupio robią, jak my.

Kaja Darasiewicz ma szesnaście lat i jest mieszkanką kompleksu edukacyjnego im. Jeremiego Stermasza. Właśnie przechodzi na pierwszy poziom Lata i zaczyna pracować w redakcji Szejkspira. Dzięki temu poznaje osoby, które do tej pory podziwiała z oddali.
Początki nie są łatwe, jednak dziewczyna dość szybko adaptuje się wśród członków grupy. Zaczyna być ich ważną częścią, co nakierowuje ją na coraz odważniejsze kroki i nowe wyzwania. Nie można jednak zapominać, że młodość to okres piękny, ale też pełen burz, bałaganu, chaosu i niezrozumienia. Czasem zdarzają się trudne przyjaźnie, skomplikowane uczucia, prawdziwa miłość, rozczarowania sobą i otoczeniem. Wszystko to możemy znaleźć właśnie w pozycji Małgorzaty Chozgat.

Typowe młodzieżówki nie są raczej częste w wydawnictwie AlterNatywne, dlatego też ucieszyłam się, gdy ta okazała się nią być. Już dawno nie miałam okazji poczytać luźniejszej pozycji o emocjach, zawirowaniach młodości i to bez żadnego ale w postaci choroby, toksyczności bohaterów, czy też oblicza wojny.

Najbardziej drażniącymi momentami książki były te, gdzie nie do końca wiedziałam co się dzieje i jak wszystko funkcjonuje. Zostajemy wrzuceni gdzieś między jeden etap życia, a drugi wprost do miejsca, gdzie nie do końca da się zrozumieć na czym to polega. Sama Kaja nie ułatwiała nam zadania. Nie wypowiadała się szerzej na większość tematów, a bardziej skupiała się na swoich myślach i wspomnieniach. Gdy odnosiła się do spraw o których my jako czytelnicy nie mieliśmy pojęcia, dziewczyna równie tajemniczo się wyrażała, więc wielu rzeczy trzeba było się po prostu domyśleć, albo czekać aż gdzieś tam w kolejnych rozdziałach same się nam uporządkują.

Wątki miłosne są wielką plątaniną relacji przez co nie wszystko jest jednoznaczne. Zachowania często są mylące. Można zastanawiać się nad tym czy grupa Szejkspira to bardzo bliscy przyjaciele, czy osoby, których zachowania i relacje mają luźniejsze granice.
Język jakim posługiwała się autorka był poetycki, co było przyjemnym upiększeniem historii o nastolatkach. Czasem ciężko było przebrnąć przez to jak najprostsze czynności zostały opisane, jednak nie na tyle, żeby je pominąć. 

Sama bohaterka była ambitna, trochę zagubiona i impulsywna. Często jej działania, czy też słowa wywoływały we mnie uczucie żenady, jednak nie mogę powiedzieć, że po części jej nie rozumiałam. 
Nie mogę przyczepić się do charakterów reszty zespołu Szejskpira, ponieważ każdy z nich został zbudowany w specyficzny sposób. Jedni byli bardziej wyraziści, inni mniej. Cała grupa była złożona z osób, które brały czynny udział w życiu społecznym. Brali udział we wszelkiego rodzaju aktywnościach i cenili sobie klasyki filmowe, jak również te książkowe. Byli oryginalni i skojarzyli mi się (a może faktycznie byli) z dzieciakami z bogatych (niekoniecznie dobrych) domów.

Polecam jak najbardziej. Jest to luźniejsza pozycja, choć chwilami ciężka językowo. Nie jest zbyt długa, a sposób prowadzenia historii jest wartki i ciekawy. Nie znalazłam przepisu na marynowany czas, jednak na pewno miło go spędziłam. 

Próbując robić zdjęcia, koniecznie chciałam użyć grzybkowych ciasteczek. Nieważne jak bardzo próbowałam ocieplić zdjęcie, zawsze sprawiało wrażenie chłodnego i taki też jest efekt końcowy. Nie dajcie się mu zwieść - historia sama w sobie jest ciepła! 


Pozdrawiam, Klaudia ☆


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka