czwartek, 28 października 2021

"Panna z Bajki" Katarzyna Michalak

 


Tytuł: Panna z Bajki Autor: Katarzyna Michalak   Wydawnictwo: Znak JednymSłowem  Liczba stron: 307 Ocena: 4|10

"Nigdy, nigdy, przenigdy się nie poddawaj!"  Katarzyna Michalak

Z powieściami Katarzyny Michalak nie miałam nigdy styczności tak w pełni. Zapoznałam się jednak z fragmentami niektórych jej historii i nie ukrywam, że byłam dość sceptycznie nastawiona do tego, co może przynieść Panna z Bajki.

Hania mieszka w swoim gniazdku zwanym Bajką. Jednym z jej marzeń jest zrealizowanie napisanego przez siebie scenariusza, a drugim znalezienie prawdziwej miłości. Jest w końcu samotna, a jednak nie sama. Przyjaźni się z dwiema zwariowanymi kobietami - Leną i Magdą.
Pierwsza z nich kształci się na charakteryzatorkę, aby mogła spełniać się w branży filmowej, a druga jest asystentką znanego reżysera, w którym podkochuje się od lat. 
To trio jest gotowe wziąć los w swoje ręce i zapracować na swoje marzenia, jednak życie jest przewrotne i nierzadko na jego ścieżce pojawiają się wyboje. Jak poradzi sobie Hania, Lena i Magda? Czy odnajdą swoje szczęście? Czy spełnią marzenia? 

Pozycja poszła mi błyskawicznie i miałam tyle rzeczy o których chciałabym napisać, że musiałam przesunąć pisanie na kolejny dzień, żeby to wszystko sobie poukładać. 
Byłam pozytywnie zaskoczona tym, że pierwsze rozdziały czytało się przyjemnie, bo ostatnimi czasy obyczajówki rozczarowywały od samego początku. Całość była lekka i oszczędzała nam długich opisów niewiele wnoszących do fabuły. 
Wraz z rozwojem akcji zaczęli pojawiać się kolejni bohaterowie i dobrnęłam do etapu, gdzie książka poszła w złą stronę, a może bardziej powinnam powiedzieć toksyczną.

Trzy bohaterki są niezależne, a jednak mówią, że wszystkie i tak pragną prawdziwej miłości i dzieci. No, okej. Podsumowaniem takiego życia miał być opis czynności małżeńskich jak gotowanie obiadów, czy też cerowanie skarpet. Można przymknąć oko na taki, a nie inny model małżeństwa podobnie jak na sposób wspinania się po szczeblach kariery w przemyśle filmowym. Nie pracowałam tam nigdy, nie wiem jak to rzeczywiście wygląda, więc nie będę się czepiała, chociaż jest to bardzo grubymi nićmi szyte.

Natomiast nie mogę pominąć postaci męskich w tej powieści, które są po prostu tragiczne. Jeśli pojawia się świetny facet, to prędzej czy później musi on zmienić się o 180°. Każdy czuły, wyjątkowy i zabójczo przystojny samiec zostaje potraktowany za każdym razem tak samo - jest to zdrajca, oszust, męska świnia. Jeśli trafi się w końcu jakiś dobry, to będzie on tym spokojnym, nudnym, i dwuwymiarowym chłopakiem, którego imienia przez większą część książki nawet nie znamy, bo nie zapada w pamięć.
Szkodliwe są tutaj też modele zachowania kobiet. Cierpiałam tyle czasu przez niego, ale pojawił się, powiedział parę słodkich słówek i już można mu się oddać cała, bo przecież to prawdziwa miłość.
A potem jest chlip chlip w poduszkę przez wyobrażanie sobie miłości jako pola bitwy, gdzie trzeba się poświęcać i znosić mimo wszystko. I oczywiście chodzi o to, żeby pokonywać razem przeszkody,  a nie być w związku, gdzie to partner jest przeszkodą i sprawia nam cierpienie, ale gorączkowo się go trzymamy, bo przecież taka jest miłość. Czytelnicy mogą mieć myśli, że wow! to jest poświęcenie, to jest bratnia dusza i warto walczyć do końca. Nie. To jest toksyczne i tkwienie w takich relacjach jest niezdrowe, a podobne schematy tylko zaburzają obraz miłości i związków. Jeśli ktoś oczywiście czerpie z podobnych pozycji życiową wiedzę.

Widzę też bardzo wyraźnie, że winę za 90% rzeczy ponoszą faceci, a kobiety są takie biedne, bo one przecież chciały tylko miłości, a samce jak zwykle są niedojrzali, źli i w ogóle tragedia z nimi. 
Dialogi to chyba zostały wyciągnięte z kapelusza, bo naprawdę nie wiem, gdzie można byłoby spotkać ludzi, którzy rozmawiają w ten sposób:

-Gdyby trafił ci się książę na białym koniu, dla którego straciłabyś głowę...
-Dla konia?
-... pobiegłabyś za nim, o księciu mówię, w podskokach. Potem z chęcią strawę byś mu warzyła , zbroję do połysku pucowała i skarpety na drutach dziergała. Ach, i jeszcze tę, no, dzidę ostrzyła.
 

Język czasami jest zbyt przesadzony. Nie ma w nim tej naturalności, mimo że jestem pewna, że autorka pisze je z dużym luzem.
Pominę kwestię humorystyczną i sytuacji w których była masa żenujących dialogów, bo recenzja byłaby po prostu zbyt długa.
Wspomnę jednak o podkreślanych wartościach jak miłość, marzenia, przyjaźń, dom, rodzina i tak dalej. Przywołam tylko jedną sytuację, gdzie Hania pisała scenariusz, dała imiona bohaterom i wkręciła się w tę historię. Pisała o swoim ideale, który miał rzadkie imię i nagle pojawił się taki ktoś i zainteresował się jej przyjaciółką. W tym momencie, mimo że Hania w ogóle nigdy go nie widziała i nie poznała, to czuła się źle, że jej wymarzony facet jest zainteresowany kimś jej tak bliskim. Wraz z drugą dziewczyną zaczęły nawet temat, że można byłoby go odbić trzeciej przyjaciółce - w końcu to mężczyzna z marzeń Hani, a wszystko przez imię.
No, dla mnie to jest śmieszne, że podkreślane są tutaj słowa o wielkiej wartości, a przedstawiane są w sposób taki, a nie inny.

Po tym dość długim poście mam nadzieję, że dotrwaliście do końca tak jak i ja dotrwałam do końca Panny z Bajki. Pozycja fabularnie nie była zła, aczkolwiek zachowania bohaterów, dialogi i język były dość uwierające. Jeśli jednak  chcecie się pośmiać, czy też lubicie pióro Katarzyny Michalak, to proszę bardzo. Wolność wyboru. 
Trzymajcie się ciepło! 🔥

Klaudia





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka