Tytuł: Malowany człowiek Autor: Peter V. Brett Tłumaczenie: Marcin Mortka Ilustracje: Dominik Broniek Wydawnictwo: Fabryka słów Liczba stron: 807 Ocena:8,5/10
Urażony książę może zrujnować komuś życie, ale nie zrobi tego nawet w połowie tak skutecznie jak niezadowolona żona!
Sięgając po Malowanego człowieka zastanawiałam się czy jego akcja dzieje się w świecie Pustynnego Księcia, jednak okazało się, że niby tak, ale nie do końca. Tak jak poprzednia pozycja jest pierwszym tomem w Cyklu zmroku, tak obecna jest pierwszą częścią Cyklu demonicznego, jednak gdzieś w tej pozycji pojawia się miejsce takie jak Krasja, a więc prawdopodobnie cykle są tworzone w jednym uniwersum, jednak w zupełnie innych krainach, a być może i czasach...
Arlen to młody chłopak, który żyje w miasteczku stale atakowanym przez Otchłańce. Jedyna nadzieja ludzi, to runy ochronne i niechęć do walk z nimi. Według mieszkańców ucieczka i siedzenie w ukryciu, to nie tchórzostwo, a roztropność. Inaczej jednak myśli sam chłopak, który wierzy, że da się coś zrobić, a życiowe okoliczności kierują go na drogę z której nie zawsze powrót jest możliwy.
Kolejną bohaterką z którą mamy do czynienia, to Leesha - młoda dziewczyna, która żyje zupełnie przeciętnie. Ma narzeczonego Gareda i jasną przyszłość przed sobą. Gdy przez atak demonów zmuszona jest do pomocy, zdaje sobie sprawę, że czegoś jej do tej pory brakowało, a nauka zielarstwa wydaje się kuszącą opcją dalszego życia.
No i jest jeszcze Rojer, którego losy odmienia Minstrel i skrzypce. Najmłodszy z całej trójki, którego poznajemy gdy ma zaledwie pięć lat.
Wszyscy żyją w miejscach, gdzie dochodzi do ataków demonów. Każdy z nich kogoś stracił, jednak żaden nie ma zamiaru siedzieć i bezczynnie czekać na to, co przyniesie los. Zamierzają zbudować go własnymi rękoma i to dosłownie.
-Czytałem, że życie po śmierci pełne jest nagich kobiet i rzek z winem zamiast wody - rozmarzył się Arlen.
-A żeby tam dotrzeć, należy zgładzić przed śmiercią demona - dokończył Cob. - Ja jednak zostanę przy tym życiu. To następne czeka cię tak czy owak, bez względu na to, gdzie się schronisz. Nie ma sensu go ścigać.
Recenzję Malowanego człowieka planowałam na końcówkę listopada, ale niestety przez grubość pozycji nie mogłam skończyć jej na czas w natłoku egzaminów i rzeczy dodatkowych, których się podjęłam. Dziwne jest to, że pierwszy raz tak bardzo zaległam z samodzielnie narzuconym terminem i nawet nie czułam się źle z powodu jego obsunięcia w czasie. Przygody Arlena, Leeshy i Rojera były naprawdę miłą odskocznią od nawału obowiązków (nawet pomimo ciężkich czasów w jakim przyszło im żyć).
Postacie zostały ciekawie rozrysowane i to nawet te, które były poboczne i pojawiały się na raptem kilkunastu stronach. Najwięcej było oczywiście Arlena, zaraz po nim najczęściej pojawiała się Leesha i na samym końcu Rojer, który być może przez to wydaje się być mniej dopracowany, niż pozostali.
Autor zaczął od początków każdego i jak cała historia się potoczyła, żeby w pewnym momencie mogła się spleść z losami pozostałej dwójki. Dzięki temu postacie wydają się nam bliższe i lepiej rozumiemy przez co przeszli. Łatwiej przez to przymknąć oko na ich wady.
Wykreowany świat nie jest ani trochę lepszy, ani gorszy od naszego. Mamy dookoła ludzi, których dopadają chwilę słabości i tych, którzy grzeszą tak samo jak i my. Nie jest to świat fantastycznych zwierząt i cudów, a miejsce splamione krwią poległych i otoczone przez demony z najgłębszych czeluści piekieł.
Kiedyś zdecydowanie bardziej sięgałam po fantastykę, gdzie dominowały wróżki, czarodziejki i happy end'y, jednak śledzenie losów bohaterów, którzy walczą z przeciwnościami losu i rzucanymi im pod nogi kłodami (z różnym skutkiem), jest o wiele bardziej satysfakcjonujące.
Cykl demoniczny liczy sobie trzynaście tomów. Nie wiem jak mogą potoczyć się dalsze losy Arlena, Leeshy i Rojera, aczkolwiek jak na razie zapowiadają się ciekawie.
Jest to na pewno pozycja na ciut dłużej. Dla zabieganych długość rozdziałów może być odpychająca, jednak fabuła wciąga i czasami nawet nie czuć jak wiele stron się przeczytało za jednym zamachem.
Pozdrawiam Was cieplutko w tym chłodnym grudniu, Klaudia ❆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)