Tytuł: Beniamin Ashwood. Wrogie terytorium (tom III) Autor: A.C Cobble Tłumaczenie: Dominika Repeczko Ilustracje: Leszek Woźniak Wydawnictwo: Fabryka słów Liczba stron: 535 Ocena:7/10
-Nie dziwi cię to, że podłoga tutaj została zrobiona z desek?
Amelia wzruszyła ramionami.
-Za bardzo boli mnie głowa, żebym była w stanie myśleć.
Wydawałoby się, że od poprzedniego tomu Nieustanna ucieczka minęło niewiele czasu. Być może faktycznie dla niektórych pięć miesięcy to niedługi okres. Dla mnie osobiście ten czas wypełniony był zmianami, które musiałam znieść samodzielnie. Dorosłość tak czy siak dopada prędzej czy później każdego z nas. Beniamin jest w tym temacie również specem, ponieważ śledząc jego przygody od roku, możemy zauważyć, że jego życie to pasmo niekończących się przygód i niebezpieczeństw. Czy tom trzeci da naszemu bohaterowi trochę odsapnąć?
Beniamin wraz z Amelią starają się nie umrzeć z głodu, nie rzucać się w oczy i omijać wszelkie niebezpieczeństwo - są pewni, że Sanktuarium nie spocznie, dopóki ich nie znajdzie. Muszą przeć naprzód pomimo wszelkich przeciwności, choć ich siły są na wyczerpaniu. Pogoda nie rozpieszcza, a demony pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Komu zaufać, żeby przetrwać?
Ostatnimi czasy fantastyka nie pojawiała się najczęściej. Jakoś mam wrażenie, że przez dłuższy okres było jej zdecydowanie zbyt dużo, przez co przestałam czasami odróżniać uniwersa i zaczęłam zastanawiać się co wydarzyło się w której pozycji. Przerwa jednak musiała się w końcu zakończyć, a kontynuacja historii o Beniaminie Ashwoodzie wydawała się idealna na powrót. Musiałam cofnąć się do poprzednich recenzji, żeby zwrócić uwagę na rzeczy dziejące się we wszystkich trzech tomów i odniosłam wrażenie, że Wrogie terytorium jest tworem ciekawym, aczkolwiek niezbyt przełomowym.
Pod względem fabularnym liczyłam na pojawienie się Purpuratów, których historia wydawała się interesującym wątkiem. Owszem - dostajemy całkiem sporo ciekawych informacji o nich samych, jednak do spotkania z nimi chyba jeszcze daleka droga.
Ben i Amelia, którzy tym razem podróżowali głównie tylko w duecie, nie poczynili większych postępów na drodze ku sile i potędze. Nie mieli nawet zbyt wielu okazji, żeby faktycznie się wykazać. Gdyby nawet trzeba było wskazać osobę, która zaliczyła kolejny poziom umiejętności, to byłaby to zdecydowanie Amelia.
Nie mogę stwierdzić jak wiele ten tom wniósł do ogólnej fabuły, a na ile był on po prostu przedłużeniem całej historii dla samego jej rozciągnięcia. Myślę, że gdyby przeskoczyć z drugiego tomu bezpośrednio na czwarty, poza kilkoma postaciami i informacjami, niewiele by się straciło - poza dobrą zabawą.
Nie zmienia to jednak faktu, że pozycję pochłonęłam szybko i czytało mi się ją z przyjemnością, ponieważ autor powrócił do klimatów z pierwszego tomu, przez co pozycja była lżejsza niż poprzedniczka. Podróż nie rozpieszczała naszych protagonistów, jednak znaleźli oni wystarczająco dużo czasu i sposobności, żeby rozwinąć znajomość i nadać jej innego charakteru.
Pojawiło się kilka nowych interesujących postaci, które mogą mieć całkiem spore znaczenie w przyszłych tomach. Nie mam pojęcia co może się w nich wydarzyć. Mam wrażenie, że zarówno Ben jak i Amelia nie do końca wiedzą co robić, poza parciem naprzód.
Sceny walk były jakieś takie niewystarczające. Całość zamknięta w kilkunastu zdaniach, to trochę mało. Liczę, że całość nabierze rozpędu, gdy trzeba będzie mierzyć się z wrogami, ale na razie pozostaję czekać na tom czwarty. Być może będzie tym przełomowym. Tymczasem trzymajcie się ciepło 😁
Pozdrawiam, Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)