wtorek, 28 czerwca 2022

"Orkan depresja" Ewa Nowak

 


Tytuł: Orkan depresja Autor: Ewa Nowak Wydawnictwo: HarperCollins Liczba stron:304 Ocena:5/10
Trajkotanie to wspaniałe narzędzie oszukiwania ludzi.
Według Institute for Health Metrics and Evaluation w 2017 roku na depresję w naszym kraju chorował 1 milion osób, gdzie Polska była krajem o najniższym odsetku osób zmagających się z tym problemem. Biorąc pod uwagę liczebność, sprawa nie wydaje się dobrze prognozować. 
Jak wiadomo coraz więcej osób nie radzi sobie z codziennym funkcjonowaniem, a może raczej warto byłoby powiedzieć, że coraz więcej osób mówi o tym, co czuje i że sobie nie radzi. To oczywiście bardzo ważne i potrzebne, żeby nie traktować choroby jako tematu tabu, albo czegoś, na co należałoby machnąć ręką z myślą, że może samo przejdzie. Dlatego też cieszę się, że są pozycje, które starają przybliżyć nam się istotę problemu. A oto jedna z nich! 

Borys Orkan ma szesnaście lat, zmęczoną matkę, grupę przyjaciół, oraz depresję. Wiek w którym się znajduje to okres wielu zmian, których nie do końca potrafi zaakceptować. Poprzez pogorszenie swojego stanu zdrowia, zaczyna zaniedbywać relacje z otoczeniem aż w końcu trafia do szpitala, gdzie poznaje nastolatków mierzących się z różnymi życiowymi problemami. Między nimi jest Misza, który wydaje się być interesującym przyjacielem...

Muszę przyznać, że książki z motywem, gdzie ludzie zmagają się z depresją, czy też z innymi zaburzeniami psychicznymi są nie tylko ciekawe, ale przede wszystkim dość pouczające i lubię po nie sięgać. Natomiast pierwsze kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt stron musiałam trochę się przemęczyć ze względu na głównego bohatera, a nawet kilka postaci pobocznych, które były tak irytujące, że zastanawiałam się czy kontynuowanie ma sens. Cieszę się, że nie porzuciłam pozycji, ponieważ w pewnym momencie zaczęła iść w dobrą stronę.
Najciekawszy okazał się Misza i żałuję, że był tylko postacią nakręcającą akcję, a jak nie był potrzebny, to został odstawiony na boczny tor bez jakiegokolwiek wyjaśnienia jego przypadłości. Podobnie z resztą przyjaciół Borysa, którzy wydawali się zwyczajnie płascy i nijacy. Przeważnie definiowała ich jedna rzecz.

Sam temat depresji czy zespołu presuicydalnego został potraktowany po macoszemu. Oczywiście objawy towarzyszyły naszemu bohaterowi, ale co z tego? Przez fabułę nie przewinęły się żadne informacje, które moglibyśmy w jakikolwiek sposób wykorzystać. Jeśli ktokolwiek miałby wynieść z tego wiedzę, to musiałyby być to osoby, które dopiero co dowiedziały się o istnieniu takiej choroby jaką jest depresja. 
Może i nie było informacji co robić, ale postawy otoczenia wyraźnie mogłyby uczyć, czego nie robić. 
Cała społeczność była toksyczna i chyba jedyną postacią, która mogła wnieść coś pozytywnego, to nauczyciel. 
Nawet coś w relacjach z przyjaciółmi było jakieś takie płytkie. Borys ostał zlany przez ludzi z którymi rzekomo trzymał się od kilku dobrych lat. Gdyby jeszcze były to osoby, które nie za bardzo znają chłopaka, albo nie znajdują się w środowisku, gdzie depresja jest czymś, w czym obracają się na co dzień, ale no nie...

Na duży plus zasługuje zakończenie, to był jedyny moment w którym poczułam jakiś napływ emocji. Szokujący - tak bym go określiła. Zrobiło mi się trochę nieswojo, trochę niedobrze...
Książkę należałoby kierować do osób, którym temat depresji jest zupełnie obcy, choć uważam, że są znacznie lepsze w tym temacie pozycje,  po które szybciej można byłoby sięgnąć. Lekturę można potraktować jako przestrogę. Jeśli jesteśmy kimś, kto chciałby się dowiedzieć czegoś o samej chorobie, to jednak zdecydowanie lepszym pomysłem byłyby książki naukowe lub zasięgnięcie informacji od osób wyspecjalizowanych w zagadnieniach dotyczących depresji. 
Poruszenie tematu i dotarcie do świadomości większej ilości osób to naprawdę dobry pomysł, aczkolwiek pisanie o chorobie w taki sposób poza zainteresowaniem sprawą, nie jest za bardzo pomocne. To trochę jak terapia przez sztukę. Jeśli ktoś będzie tylko malował, ale w żaden sposób nie odniesie się potem do tego procesu, to będzie tylko malowanie, a nie terapia. Takie samo uczucie mam do tej książki - w założeniu myślę, że miała być pomocna, ale przez brak jakichś danych, porad, nawet krztyny moralizowania, to po prostu powieść dla nastolatków z motywem depresji. To tyle.

Jak podkreśla się na większości (jeśli nie na wszystkich) stron, książek, czy też broszurek - na tę chorobę może zapaść każdy bez względu na to jak wygląda, ile ma pieniędzy, ile w życiu osiągnął... Warto o tym pamiętać, szukać pomocy i przede wszystkim nie wstydzić się mówić. 

Pozostaje mi życzyć Wam dobrego dnia, tym bardziej po tak smutno wybrzmiewającej książce🙏

Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka