-Synku, ja mam lęk wysokości - jęknęła słabym głosem.
-Ale to ja będę skakał, nie ty!
-Nie szkodzi. I tak mam.
Po pierwszej przeczytanej książce Katarzyny Michalak, wydawałoby się, że do żadnej pozycji nie wrócę, jednak rok później dostałam w swoje ręce inny tytuł autorki i ten - zachowując specyficzny język - mam wrażenie, że zaliczył progres, przez co w żaden sposób nie potrafiłam się nastawić na to, co przyniesie Wiosna w Przytulnej.
Historia opowiada o rodzinie Gawroszów, która do tej pory żyła w niewielkim mieszkaniu w bloku. Członków jest całkiem sporo, a do tego wszystkie imiona zaczynają się na literę A. Poza tym, że mają swoje marzenia, gdzie jednym z nich jest zamieszkanie w swoim własnym domu, mają też tajemnice i bolesną przeszłość. Chora Amelia, tajemnicze pieniądze Alicji, konflikt pomiędzy Azją, a Andrzejem... A to wszystko w czterech ścianach małego mieszkania.
Perypetie rodziny same w sobie nie były porywające, choć mam wrażenie, że autorka nawrzucała im tak wiele problemów w krótkim czasie, że czuję się zmęczona dynamiką akcji w tym tonie. Nie było chwili wytchnienia w których moglibyśmy poznać bohaterów, czy ich polubić, co nie powinno być trudne, skoro wszystko kręciło się wokół tych kilku postaci. Trochę można przez to było można odnieść wrażenie, że świat dookoła nich nie istnieje. Jak już się ktoś pojawił z zewnątrz, to na kilka zdań i to tylko po to, żeby nakręcić dalszą akcję.
Bohaterowie są emocjonalni, ale tak do bólu, że na każde kolejne zalewy łzami, miałam ochotę przewracać oczami. Jednocześnie tak nierealistyczne reakcje, szybkie wybuchy gniewu niczym na jakiejś huśtawce hormonalnej sprawiały, że gdzieś to uwierało podczas czytania.
Czuć w tym zbyt dużo słodkiej gładzi po której się nasza rodzina ślizga, bo mimo wszelkich niewdzięczności losu, jakoś zawsze wychodzą na swoje. Spłycone zostały trochę tematy traum, ostatecznie niewiele wynikło z tematu domu, który od pierwszych zdań był mocno podkreślany.
Książkę przeczytałam w całości, jednak już pod koniec rozdziały zaczynały się dłużyć, a po ostatniej stronie poczułam się jakbym wróciła ze spotkania podczas którego ktoś cały czas opowiadał o jednej rzeczy w kółko.
Nie mogę powiedzieć, żeby książka była jakaś super. Trochę nudnawa, choć akcji było dużo. Może to przez to, że pojawiło się ilościowo wiele wątków, jednak jakościowo nie zostały rozwinięte, choć wiele z nich można byłoby pociągnąć dalej. Nawet jeśli nie fabularnie, to chociaż przystopować z pędem fabuły i bardziej zagłębić się w przemyślenia i wspomnienia bohaterów. Pewnie wyszłoby to na plus, gdyby usunięto zamiast tego bezsensowne dialogi.
Nie polecam, nie odradzam. Ot obyczajówka.
Pozdrawiam, Klaudia 🌞
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)