Jeśli jest tu ktoś, kto zapoznawał się z niektórymi dziełami zaliczanymi do kanonu klasyki literatury, a pośród nich znalazł się tytuł jak choćby Dracula w połączeniu z Biednymi istotami, to bez wątpienia czytelnik zrozumie w jakim tonie prowadzona jest historia Bursztynowej czarownicy.
Powieść stylizowana jest na siedemnastowieczny manuskrypt znaleziony przez autora, a historia prowadzona jest w taki sposób, że trudno byłoby uwierzyć, gdyby okazał się on mistyfikacją. Tak jednak było, a informacje o tym znajdują się w jednym rozdziale o historii powstania książki. Przyznam, że musiałam to sprawdzić, ale po Biednych istotach w których również mieliśmy do czynienia z "dokumentami" na których oparto powieść stałam się bardziej wyczulona na podobne próby oszukania czytelnika. Ciekawostką jest, że autor stworzył tak idealną mistyfikację, że prawda wyszła na jaw dopiero wtedy, gdy sam się do niej przyznał. Podobno autor chciał udowodnić, że wystarczy wystylizować tekst jakoby pochodził z innej epoki, a nawet wykształceni ludzie dadzą się na ten zabieg nabrać. I tak się właśnie stało.
Co do samej historii, jest ona stylizowana na dziennik pisany przez pastora - ojca tytułowej czarownicy, który zaczyna się w przypadkowym miejscu ze względu na niepełny manuskrypt. Wioska w której mieszkają pada ofiarą grabieżców. Czasy są ciężki, mieszkańcom doskwiera głód. Co bez wątpienia ma się dobrze to wiara w czarownice, mroczne siły, wigor mężczyzn do tego, aby ukarać kobietę, która odrzuca ich zaloty, i zawiść mieszkańców.
Mary jest młodą dziewczyną, bogobojną i gotową nieść pomoc każdemu. Nie każdy jednak to dobre serce jest w stanie zaakceptować. Pewnego dnia zostaje oskarżona o uprawianie czarów i przyzywanie diabła.
Wątków nie ma zbyt wiele. Postacie również nie są za bardzo rozbudowane, a akcja nie jest dynamiczna. Nie dziwię się, że czytelnicy w dawnych czasach uwierzyli, że był to dziennik należący do jakiegoś pastora. Momentami można odnieść wrażenie jakby wróciło się do lektur ze szkoły w których opisy wszystkiego były ważniejsze, niż sama fabuła. Jest w tym jednak pewien urok. Całość rzeczywiście przypomina stary dokument. Styl pisania jest też bardzo specyficzny. Dużo tu wplatania łaciny (i to nie tej do której jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień), która na szczęście wytłumaczona jest w przypisach na tyłach książki.
Pojawia się wiele nieistotnych opisów i imion postaci, które nie wnoszą nic dla czytelnika. Całość tak naprawdę zaczyna się po przebrnięciu przez 1/3 historii.
Mimo że dla kogoś może to nie być zachęcające, to całość oddaje ducha czasów. Śledząc dialogi i tok rozumowania zwykłych ludzi, doszukiwania się wszędzie działania złych sił i brak informacji mogących wyjaśnić określone wydarzenia, można odnieść wrażenie, że panowała ogromna ciemnota. A miało to miejsce zaledwie 400 lat temu.
Uważam, że jest to całkiem dobra pozycja. Nie ma tu co prawda zbyt wiele czarów i demonów, które mogłyby wydawać się w takiej pozycji interesujące, natomiast ukazuje irracjonalność polowań na czarownice i niesprawiedliwość procesów.
Jeśli ktoś lubi podobne tematy, a może po prostu klimaty rodem z siedemnastego stulecia, to zachęcam.
Pozdrawiam, Klaudia ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)