wtorek, 8 lipca 2025

"Tron z czaszek. księga II" Peter V. Brett



 Tytuł: Tron z czaszek [tom II]  Autor: Peter V. Brett   Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska Ilustracje: Dominik Broniek Wydawnictwo: Fabryka słów Liczba stron: 638 Ocena:7/10

No i już naprawdę niewiele zostało do zakończenia demonicznego cyklu. Po ostatnim tomie miałam mieszane uczucia i zastanawiałam się jak daleko można zabrnąć z fabułą, żeby ostatecznie do czegoś dojść, ale mamy przełom i ogrom... rozczarowań.

Gdy już wydawało się, że wszystko idzie w złym kierunku, okazało się, że może pójść w jeszcze gorszym. Krasjanie ruszają na dalsze podboje i nie zamierzają oszczędzać na swojej drodze nikogo. Taka jest w końcu Inevera.
Ich brutalne działania nie pozostają bez odzewu, ponieważ nikt nie ma zamiaru żyć pod butem pustynnych szczurów. Cały tom przesiąknięty jest krwią, potem i zemstą.

Podziwiam autora, że tak zręcznie tworzy postacie i wplata je w historię, choć z drugiej strony poznawanie dziesiątej osoby, która jest tylko epizodyczna i wpływa na jakąś tam jedną sytuację, nie sprawia, że ma się ochotę poznawać cały jej życiorys, a w tym przypadku tak to wygląda. Zamiast podążać za główną osią fabularną, śledzimy kogoś, kto za chwilę stanie się tłem albo trupem.
Arlen z Jardirem pojawiają się sporadycznie, Rojer robi za pacynkę swoich żon, jedynie Leesha utrzymuje się na pierwszym planie, a to głównie ze względu na wątki romantyczne, które autor stara się utrzymać. Każdy kolejny tom sprawia, że są oni coraz bardziej karykaturalni. Nie mówię już nawet o wzroście sił i łatwiejszym pokonywaniu przeciwników, ale coś co najbardziej uderza, czyli irracjonalne zachowania. O Rojerze wspominałam przy okazji omawiania księgi pierwszej Tronu z czaszek i zdania nie zmieniłam, natomiast jest to najwidoczniej zaraźliwe, bo dopadło Wondę, Gareda i kilku innych osobników...

Odbyło się spore przetasowanie w szeregach zarówno Krasjan jak i ludzi z Zakątka. Myślę, że byłoby mi bardziej smutno biorąc pod uwagę od jakiego czasu śledzę ten cykl, jednak nie wiem czy jest jakaś postać, którą można jeszcze traktować jako główną, a to skutecznie wpłynęło na zobojętnienie nad ich losem.
Odnoszę wrażenie, że masowe likwidowanie bohaterów wzięło się z braku pomysłów na to, co mogłoby wydarzyć się dalej.

Poszło szybko, nawet dobrze się bawiłam, ale patrząc na początki historii, czuję jakbym czytała co innego. Zabrnęłam za daleko, żeby ją w takim momencie porzucać, a pióro autora jest bardzo przyjemne. Chyba jakiś sentyment jeszcze we mnie pozostał! Jeszcze dwa tomy i dobijemy do brzegu. Wtedy trzeba będzie poszukać kolejne fantastyczne perełki. Na razie jednak czas na krótkie odsapnięcie od demoniej juchy

Pozdrawiam, Klaudia ❤



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka