sobota, 2 marca 2019

"Sponsor" K.N. Haner

Tytuł: Sponsor  Autor: K.N. Haner  Wydawnictwo: EditioRed  Ilość stron: 512  Moja ocena: 9,5|10
"Dawać komuś szczęście a kupować je to dwie zupełnie inne sprawy."

     K.N. Haner należy do bardzo charakterystycznych i nietypowych autorek, które niby tworzą erotyki, ale jednak nie do końca, które tworzą książki obyczajowe, ale jednak nie do końca. Za każdym razem, gdy sięgam po coś co wyszło spod jej pióra to zastanawiam się, czym tym razem mnie zaskoczy i upewni mnie w wyborze właśnie jej jako liderki wśród moich ulubionych autorek w zakresie literatury kobiecej.
"Każda dziewczyna potrzebuje czuć się bezpieczna przy mężczyźnie. To podstawa związku, na który przecież oboje się zdecydowali."
     Kalina to skromna kobieta, którą spotkało naprawdę wiele złego, została w zasadzie sama z siostrą, bo pomimo tego, że ciotka przygarnęła je pod swój dach, to lekko mówiąc ma je w głębokim poważaniu, żyje własnym życiem. Kalina należy do pracowitych studentek, choć po rodzinnej tragedii nieco się opuszcza. Jest bardzo naiwna i niewinna, jakoś tak wyszło, że nie interesowała się zbytnio TYMI sprawami dotychczas. Ponadto jest też uparta i zdyscyplinowana, mimo nieśmiałości zna swoją wartość i wie, że seks to nie wszystko. Przyznaję, że Kalina była dla mnie sporym zaskoczeniem, bo spodziewałam się raczej 10 stron oporu i reszta wypełniona scenami seksu i dramatu, no i wiadomo umiejętnościami niezbyt pasującymi do kobiety, która wcześniej w ogóle nie miała z tym styczności, ale ogromnie się pomyliłam, bo o dziwo sceny seksu wcale nie były niesmaczne, myślę, że autorka dosyć mocno przemyślała te fragmenty i skonstruowała je umiejętnie.
     Co do Nathana, to widać na nim najbardziej postęp autorki w kwestii kreowania postaci, dlaczego tak? No cóż z tego co pamiętam to śledzę książki Kasi od niemalże początku (jej pierwsza książka wyszła rok przed moim blogerskim debiutem, a raptem po nim (2 mies) wyszła druga jej powieść) i widzę jak ogromny progres się tu zadział. Wracając jednak do Nathana, obrzydliwie bogaty i przystojny facet, który nie szuka kobiety na stałe i raczej preferuje związki sponsorskie - w dodatku głównie jednorazowe. To bardzo władczy mężczyzna, zawsze stawia na swoim, no chyba, że w grę wchodzi najważniejsza kobieta w jego życiu - jego matka, w ramach wyjaśnienia: Nie, nie jest maminsynkiem. Każdy z nas wie, że gdy natrafia na Kalinę, co było zupełnym i nieco bolesnym dla kobiety przypadkiem, wszystko ulegnie zmianie, ale jakiej, to już zostawię wam.
"Więzy krwi nie świadczyły przecież o tych samych cechach osobowości, a w ich przypadku były dowodem na to, że każdy człowiek jest indywidualnością. Nieważne, w jakiej rodzinie się wychował."
     Co mnie najbardziej irytowało to zdecydowanie zachowanie Sabriny, siostry Kaliny, domyślam się, że ciężko jest wykreować i odzwierciedlić przekonującą 3-4 latkę, ale momentami było po prostu absurdalne, niemniej jednak wybaczam, bo naprawdę sztuką jest stworzyć autentyczne dziecko.
     Styl autorki w dalszym ciągu jest dobry, lekki i przyjemny no i przede wszystkim prosty. K.N. Haner słynie z dramatów, a w Sponsorze ich nie brak, emocji i uniesień również. Bardzo się wczuwałam podczas czytania i każde uniesienie Kaliny czy nawet Nathana odbijało się również na mnie i to właśnie jest wyjątkowe w książkach Kasi, bo potrafią mnie rozbić, a potem szybko posklejać tylko po to, żeby kopnąć mnie w tyłek. Za mną dopiero tom pierwszy, więc spodziewam się po drugim jeszcze większego spustoszenia jak po pierwszym. Z całą pewnością mogę powiedzieć, iż nie jest to zwykła książka, która opiera się na relacji bogacz-szara myszka, dla mnie bardzo oryginalna, mimo troszkę schematycznej fabuły należy do jednych z najlepszych w swoim gatunku.  Okładka! Nie przeszłabym na pewno obok obojętnie, bo już sama grafika mnie kupiła, w literaturze kobiecej górują gołe klaty, a tu? Jedyne co mi się nasuwa to subtelna seksualność, która jest absolutnie cudowna.
     Reasumując, już po samym wstępie widać, że uwielbiam tę książkę za wszystko! Bohaterowie są dosyć realistycznie wykreowani, a emocje nie są przesycone, oprócz małego potknięcia w ukazaniu Sabriny to jestem pod ogromnym wrażeniem. Wspomniałam też o subtelności, więc tak, nie jest to nic niesmacznego, dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu. Polecam poszukiwaczom dobrego pióra, delikatnej pikanterii no i chociażby okładki, która jest powalająca.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka